Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2009, 12:43   #15
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Po wejściu do groty ujrzał przed sobą kolistą formę, w której na jego oczach roztaczała się pionowa powierzchnia nieustannie przemieszczającej się energii. Widział w niej swoje rozmazane odbicie jak w jakimś dziwacznym lustrze. Jego uwagę od „lustra” odciągnęły krzyki do tej pory opanowanego Elfa tyczące się wyrwidrzewa. Z tej odległości niezbyt dokładnie rozumiał głośno wypowiadane słowa. Przypomniał sobie, że jego nieorganiczny znajomy ostatnim razem, nim on sam ruszył do groty, pytał się o paliwo.

Dziwne. Tak nerwusy pełnią tak ważne stanowiska. Pewnie jakbym tak dłużej sobie z nim pogwarzył, to też zacząłby na mnie wrzeszczeć. Nigdy nie zrozumiem pewnych prawideł rządzących tym światem. Nawet wybory przedstawicieli „siły wyższej” nie są trafne. Może powinienem wspomóc tego wyrwidrzewa nim wydarzy się coś złego?

Po namyśle stwierdził, iż skoro zadali sobie tyle trudu żeby tą maszynę tutaj sprowadzić to chyba nie rozbiorą jej od razu na części. Czekał cierpliwie aż wszyscy pozostali dołączą do niego i dopiero wtedy znów spojrzał na portal. Wraz z nadejściem chwili na wykonanie skoku w przeszłość poczuł niewidzialną pięść zaciskającą się na sercu. Obserwował jak Elfka wraz ze swoim wilkiem, a także kapłan przekraczają portal. Wraz z ubyciem każdej kolejnej osoby coraz bardziej narastało w nim zdenerwowanie wywołane oczekiwaniem na swoją kolej. I nie tylko przez to. Dopiero tak naprawdę teraz zdał sobie sprawę z tego co robi godząc się na wyruszenie w tę podróż pozbawioną początku i końca. Spojrzał na twarz Krwawego Elfa ponownie wyrażającą spokój lub zimną obojętność.

Są Strażnikami Czasu. Mimo powagi całego zadania i tak nie dbają o to czy nam się uda. Gdy zginiemy ponosząc porażkę po prostu porwą kolejnych „ochotników” i wyślą ich w ten sam czas co nas, aby oni dokończyli to, co my zaczęliśmy.
Uśmiechnął się blado na tą pesymistyczną myśl.
Jednakże wycofując się ryzykuję jeszcze bardziej. Jest tak samo jak w trakcie wojny. Jeżeli wróg zaciśnie ci łańcuch na szyi można popełnić samobójstwo albo żyć w niewoli z nadzieją na ratunek. Preferuję drugą możliwość”.
Zbliżył się do portalu i skoczył w jasną otchłań czasu.

Otoczony przez światło tonął w mroku wspomnień ujawniających się jako setki obrazów. Każdy obraz trwał zaledwie przez kilka sekund, poczym był zastąpiony przez inny. Najpierw pojawił się krzepiący obraz pięknego lasu. Nim się obejrzał widział strzały, machnięcia bronią, krew tryskającą na zieloną trawę, nieznane twarze, tajemniczą księgę i miecz. Przepiękne ostrze zasiewające w sercach grozę tylko samym widokiem. Jednocześnie wokół tego miecza krążyły setki negatywnych emocji: gniew, nienawiść, pycha, złość, rozpacz. Ten jeden obraz niósł ze sobą więcej niż pozostałe. Czyżby było to legendarne Ostrze Mrozu, symbol zdrady Arthasa?

Na to pytanie nie zdążył sobie odpowiedzieć. Nadeszły kolejne obrazy następujące po sobie tak szybko, że już sam nie wiedział co widzi. Potok obrazów został uzupełniony o równie chaotyczny zbiór słów wykrzykiwanych różnymi głosami przez zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Tysiące słów wyrwanych z kontekstu, wypranych z jakiegokolwiek sensu i niemal przemocą wdzierających się do uszu. Wszystkie jego zmysły poddawały się pod zmasowanym naciskiem niezliczonej ilości obrazów i głosów. Silny ból głowy zdawał się wykrzykiwać jego myśli: niech to się wreszcie wszystko skończy. Wtem usłyszał przepełniony gniewem głos wykrzykujący tylko jedno znienawidzone przez wszystkich ludzi słowo: Arthas.
Poczuł zapach lasu.

*

Patrząc się w niebo miał wrażenie jakby dopiero co otworzył bolące oczy. W uszach mu szumiało, a głowa wciąż pulsowała tępym bólem. Ból sukcesywnie zmniejszał się aż wreszcie całkiem zniknął. Lekko bolały go w plecy od nagłego uderzenia w ziemię. Wstał cały obolały i otrzepał plecy z kolek oraz liści. Czując swoje wysuszone wargi narosła w nim ochota do napicia się czegokolwiek. Poczuł mdłości, przytrzymał się ręką drzewa i zgarbił w odruchu wymiotnym. Skończyło się napadem suchego kaszlu, a nie zwrotem wątpliwej jakości produktów spożywczych. Wyprostował się i z trudem przełknął ślinę co spotkało się z bolesnym odzewem piekącego gardła. Rozejrzał się potwierdzając niezawodność swojego nosa. Bez wątpienia był to las, wnioskując z informacji podanych przez Strażnika, Quel’thalas. Nagłe ukłucie w sercu wywołała myśl, że oto znalazł się w przeszłości dla ratowania przyszłości.

Rozległ się trzask i pokazał się kapłan gwałtownie lądując na ziemi. Dziwiło Artoriusa to małe opóźnienie dopóki nie dostrzegł gałęzi nad kapłanem trzymającym się za jądra. Roześmiał się dedukując przyczynę takiego stanu rzeczy. Wykazał się jednak przyzwoitością podając kapłanowi rękę i pomagając wstać.
- Jeśli trzeba będzie leczyć to nie zgłaszaj się do mnie, przyjacielu – powiedział nie przestając się uśmiechać. Nie był to uśmiech złośliwy, a dobrotliwy. Ten śmiech ożywił go, pomógł przemóc wszelkie dolegliwości.

Przestał się uśmiechać kiedy usłyszał piękną melodię, śpiew kobiety. Wsłuchiwał się w niego tak intensywnie, że prawie przeoczył odgłos końskich kopyt uderzających o ziemię gdzieś w pobliżu. Zatrzymał Hyjjila biegnącego w tamtym kierunku chwytem za ubranie.
- Jesteśmy w Quel’thalas. W tym lesie żyją Wysokie Elfy, które nienawidzą trolli takich jak ty i robią sobie z ich skór dywaniki. Lepiej trzymaj się z tyłu i pozwól mówić innym, to cię jakoś wybronimy.
Ogarnął wzrokiem swoją drużynę i podszedł do Elfki. Otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale zamknął je i zastanowił się. Wreszcie przemówił do wszystkich:
- Jak już mówiłem jestem Artorius Leastone. Czy moglibyście podać swoje imiona w imię lepszej komunikacji drużynowej?

Po uzyskaniu odpowiedzi zwrócił się raz jeszcze do Elfki:
- Pani Feriel, jeśli dobrze zapamiętałem. Raczyłbym prosić panią o pomoc w porozumieniu się z Wysokimi Elfami. Ich pomoc będzie nieodzowna jeśli mamy ocalić tutejszą studnię. To skierowane do wszystkich. Powinniśmy powiedzieć im tylko częściową prawdę o planach zniszczenia studni, a oni sami będą chcieli ją ochronić przed potencjalnym atakiem. Nie mówcie nic o waszym przyszłościowym pochodzeniu, bo nie potraktują nas poważnie. W sumie istnieje ryzyko, że też nie potraktują nas poważnie i bez tego. Zdobycie ich zaufania będzie niezłą harówką, ale pani Feriel być może posłuchają mając wzgląd na rodzinne korzenie. Nie ucieszą się na widok trolla i wyrwidrzewa. Przeto nalegam aby ci dwaj członkowie drużyny trzymali się z tyłu i w ukryciu do czasu porozumienia się z pierwszymi napotkanymi tubylcami. Teraz znajdźmy trakt i zapoznajmy się z sytuacją na froncie. Na szczęście z dyplomacją u mnie najgorzej nie jest. Jeśli nie są zbytnio agresywni to powinniśmy się jakoś z nimi dogadać. Albo też zostańcie tu, a ja się rozejrzę, by nie narażać całej drużyny na szwank.
Umilkł wyczekując innych pomysłów niż jego. Nigdy nie był dobry ani jako przywódca, ani jako strateg.
 

Ostatnio edytowane przez wojto16 : 26-06-2009 o 11:50.
wojto16 jest offline