Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2009, 21:15   #29
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Po tym jak Kalel pomógł Lidii z bagażem tak się jakoś złożyło się, że i inni podchodzili po kolei do niego przekazując rzeczy, które nie powinny zamoknąć a on przerzucał to na drugi brzeg. Obserwował jak jedno za drugim przechodzili przez lodowatą wodę kurcząc się i sztywniejąc od zimna, dygocąc coraz bardziej z każdą chwilą aż wychodzili na brzeg, gdzie niemalże rozpaczliwie szukali sposobu by się wysuszyć. W końcu pozostał samotnie po tej stronie rzeki i natychmiast poczuł się oddzielony od reszty, a nawet.... samotny. Deszcz i wiatr jakby wyczuwając jego stan uderzyły z większą siłą starając się odepchnąć go od wody, od myśli o podążeniu za pozostałymi. Poprzez szum głosy pozostałych na drugim brzegu zdawały się przytłumione i odległe niemalże jakby pochodziły z innego świata. Wzdłuż kręgosłupa Kalela przebiegł dreszcz spinając po drodze wszystkie mięśnie. „Dość tego” pomyślał, zamachnął się po raz ostatni i ledwie jego rzeczy spadły po drugiej stronie wszedł w lodowatą wodę, starając się rozgrzewać energicznymi ruchami.

Na drugim brzegu było tak samo deszczowo i zimno, a lodowata woda ściekająca stróżkami po skórze sprawiała, że w głowie Kalela pojawiła się przewrotna myśl "Gorzej już chyba być nie może". Prawie parsknął śmiechem zdając sobie sprawę z jej fałszu, jednocześnie tak jak poprzednicy robiąc wszystko by pozbyć się z ubrań wilgoci. Gdy ujrzał pierwsze płomyki na przygotowywanym przez Lidię ognisku pomyślał, że w końcu szczęście zaczęło się do nich uśmiechać. Dzięki żarowi jaki dawał mocny ogień nie trzeba było czekać na efekty. W miarę jak wysychały ich ubrania pojawiał się apetyt i wszyscy raźnie zabrali się za wcinanie resztek swoich zapasów.

Po tym krótkim ale treściwym wypoczynku humory poprawiły się niemal wszystkim, oczywiście za wyjątkiem Roba i Jacoba, którzy wciąż nie mogli przestać narzekać, tak jakby jeszcze ktokolwiek sobie nimi zawracał głowę. Po krótkiej, niemalże jednogłośnej dyskusji, zostało ustalone, że ruszają dalej i będą szli aż do zmierzchu. Wszyscy marzyli o jakimś dachu nad głową, tak że nawet tajemnicza forteca, do której zmierzali zaczynała się jawić jak przytulne i całkiem miłe miejsce oferujące dach nad głową. Wrażenie to znikło zaraz gdy tylko dostrzegli cel swojej podróży, który im bardziej się do niego zbliżali, tym bardziej rozwiewał wszelkie złudzenia, że może mieć cokolwiek wspólnego z zamkiem z bajki.

W końcu stanęli pod murami ponurego zamczyska, a Kalel z cichym westchnięciem uniósł głowę przesuwając wzrokiem po odpychających kształtach celu ich podróży. "I tu mamy wchodzić?, przecież Farden musiał wiedzieć jak to wygląda, czemu nas w ogóle tutaj przysłał?" - pomyślał nagle zmieszany . Rozejrzał się sprawdzając jakie wrażenie forteca zrobiła na jego kompanach i dostrzegł po ich twarzach, że nie inne niż na nim. Dopiero po dobrej chwili ochłonął na tyle, by powróciła jego naturalna ciekawość i mógł zwrócić swój uważny wzrok w kierunku fortecy i jej otoczenia. Pierwsze co zwróciło jego uwagę to fakt, że miejsce wydawało się idealne zarówno do obrony jak i do osadnictwa, co potwierdzały wciąż obecne ślady pól uprawnych i innego zagospodarowania, teraz już bezludne i zaniedbane, porośnięte coraz bujniejszą dziką zielenią. "Jak to się stało, że nikt tutaj nie mieszka?" nie mógł przestać się zastanawiać nad tym pytaniem.

Starając się wtopić w otoczenie skierował się w kierunku prowadzącej do zamczyska drogi, niegdyś wystawnej, wykonanej z kamiennych płyt, z widocznymi nawet spod błocka i porastających ją kęp traw śladami intensywnego niegdyś użytkowania. Nagle, po kolejnych kilku krokach, wzrok Kalela przykuły ślady inne niż te pochodzące z przeszłości. Na rozmiękłej ziemi widniały odciski stóp niemalże ludzkich, lecz sądząc po zagłębieniu, niosących masę zdecydowanie większą niż zwykły człowiek. Młodzieniec zatrzymał się i obrócił by porównać ślady jakie sam zostawił, z tymi na drodze. Wstrząsnął go widok różnic w wielkości i kształcie, w oczywisty sposób zaprzeczających ich ludzkiemu pochodzeniu. Kalel już chciał się wycofać, gdy dostrzegł kolejny szczegół i to taki, na widok którego przeszły go ciarki. W miejscu gdzie stworzenie idące tędy wcześniej się poślizgnęło dostrzegł ślady pazurów. Przełknął ślinę przez ściśnięte gardło. Szybko powrócił do pozostałych i zdał im relację z tego co widział. Wiecie... to z pewnością nie człowiek. Myślę, że te ślady mógłby pozostawić niedźwiedź, ale żadnej pewności nie mam, tropiciel ze mnie nie najlepszy. Zawahał się jeszcze na chwilę i dodał: Rozejrzę się jeszcze w terenie dookoła wieży, a wy zastanówcie się co robić dalej. Gdy chciał ruszyć, za rękę złapała go Lidia: Czekaj, ja się im przyjrzę. Mam trochę doświadczenia w tych sprawach. Pozostał więc w grupie z ciekawością przyglądając się poczynaniom długowłosej dziewczyny.

Tropy pochodzą od więcej niż jednego osobnika - powiedziała łuczniczka po powrocie do swoich kompanów. A z tego co wiem, to niedźwiedzie nie chodzą stadami i choć nie znam stworzenia, które mogłoby pozostawić ten ślad, to uważam że powinniśmy zachować maksymalną ostrożność. Moim zdaniem najpierw zróbmy rekonesans a do środka wejdziemy po zapadnięciu zmroku. No chyba, że wolicie poczekać do świtu, ale to byłoby marnowanie szansy jaką daje nam element zaskoczenia. Lidia nie czekała na ich reakcję i po wypowiedzeniu tych słów od razu ruszyła. Gdy jednak nikt nie poszedł w jej ślady, zaraz zwolniła i oglądając się na towarzyszy zatrzymała po kilku krokach i zapytała: No to jak? Idziecie do twierdzy teraz czy czekacie tutaj? Czy idziecie ze mną? Wybierajcie.

Kalel nie mógł przestać się wahać, więc teraz on odezwał się do towarzyszy: Skąd pewność, że już nie zostaliśmy dostrzeżeni? Ktokolwiek by tam nie był ma doskonałą widoczność na całą okolicę. A poza tym do nocnej roboty trzeba mieć odpowiednie kwalifikacje. Ja mam ale wolę pójść sam niż z kimś kto od razu przyciągnie uwagę poruszając się z brakiem wprawy.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.

Ostatnio edytowane przez Epimeteus : 25-06-2009 o 21:22.
Epimeteus jest offline