Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2009, 17:31   #21
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Po odstawieniu Czarnej w przeznaczonym do tego celu miejscu, Klaus udał się w kierunku kajuty. Jak się okazało jego „narowista” klacz była najspokojniejszym z czterech wierzchowców obecnie przebywających na barce. Dla niektórych mogło to być niezrozumiałe, ale ci, którzy niejeden dzień spędzili w koński siodle doskonale znali powód tej nagłej metamorfozy.

Schodząc pod pokład wpadł na rozmawiającą z kapitanem szlachciankę. Z racji tego, że nie miał najmniejszej ochoty pchać się w kolejną gorącą rozmowę. Zajął pierwszą wolną kajutę. Pokoik maleńki, ale i tak było to dla niego dużym zaskoczeniem. Spodziewał się raczej jakiś hamaków rozwieszonych we wspólnym pomieszczeniu. Zrzucił ekwipunek na łóżko i po chwili zaczął wypełniać rzeczami stojącą pod ścianą skrzynię przymocowaną do podłogi. Zresztą chyba jak wszystkie meble.

Słysząc wielkie oburzenie Nastii odnośnie warunków panujących w kajutach ręce mu opadły. Chyba ta osoba zupełnie nie zdaje sobie sprawy, w jakim luksusie spędzać będzie najbliższe dni. Dach nad głową, sucho i ciepło. Zastanawiał się czy ona jest świadoma, w jakie rejony jest wyprawa i czego może się spodziewa. Jednak po chwili zwątpienia stwierdził, że to nie jego sprawa.

Wrócił do rozpakowywania swoich gratów. Szczególnie zadbał o broń i zbroję. Upewnił się czy są dobrze zabezpieczone i czy nie będą się walały po podłodze. Pierwszym, który zawitał do jego kajuty był zarośnięty dryblas i tym samym on został jego współlokatorem.

- Wolne to wyrko?
Zapytał z wyraźnym ostlandzkim akcentem. Jego spojrzenie i oddech bez wątpliwości wskazywały na sposób spędzania ostatniego dnia w Nuln.

- Zapraszam. Jestem Klaus Vogel.
- A ja Jurgen. Pierwszy raz na wyprawie profesorka? No potakujące pokiwanie głową stwierdził, że on też.

Woźnica rzucił swoje klamoty w kąt i z ciężkim westchnieniem wyłożył się na łóżku. – Oj działo się wczoraj, mówię ci Klaus się działo… i chwilę później już słodko sobie spał.

***

Zwiadowca siedział na jednej ze skrzyń popalając fajkę i obserwując mijające ich barki oraz latające nad nimi ptaki. Raz czy dwa otworzył do kogoś usta. Wymienił kilka informacji i właściwie na tym się kończyło. Potrzebował trochę ciszy i spokoju po pobycie w wielkim mieście. Nieomalże cały swój sprzęt zostawił pod pokładem. Zawinął się mocniej w płaszcz dający dodatkową ochronę przed zimnym wiatrem. Wprawdzie skórzana zbroja skutecznie go powstrzymywała, ale ogarniające go senne zmęczenie nakazywało się opatulić.

Ranne wstawanie i ciężka praca to dla niego nie pierwszyzna mimo to perspektywa trudnej wyprawy oraz niejednej nieprzespanej nocy zrobiła swoje. Do tego przyjemne kołysanie barki, świeże powietrze i brak odgłosów miasta sprawiały, iż poddał się drzemce. Dla kogoś nawykłego do spania w siodle to były wręcz idealne warunki. Poczucie bezpieczeństwa go zgubiło.

Ze snu wytrącił go głuchy dźwięk wydobywający się spod dna, reszty dopełniło nagłe uderzenie i utrata równowagi. Klaus wylądował na pokładzie. Nim ktokolwiek zdążył się zorientować, co się dzieje nad pokładem zaczęły mordercze żniwo olbrzymie macki. Dosięgając wszystkich nie dość szybkich abym im umknąć.



Z największym trudem udało mu się uniknąć spotkania z jedną z nich. Nim jednak spostrzegł kolejną ta skutecznie go podcięła w tak niefortunny sposób, że wpadł w objęcia drugiej. Poczuł straszliwy ból w klatce piersiowej. Przed oczyma zobaczył mroczki.

Nim otrzeźwiał z zamroczenia wisiał już daleko od pokładu statku. Jego sytuacja była wręcz tragiczna. Czuł, że jak za chwilę się nie wyswobodzi macki albo pogruchotajom mu kości albo rozerwą na strzępy. Najlepszą perspektywa, jaka go mogła czekać to lodowata woda. A i to dawało mu minimalne szanse na przeżycie – już pomijał obecność potwora, ale sama jej temperatura po kilku minutach zrobi swoje. A Klaus do najwytrawniejszych pływaków się nie zaliczał.

Nie zamierzał jednak tanio sprzedać skóry. Nie czekając aż macka zmiażdży mu żebra dobył noża. Jedynej broni jaką teraz posiadał, nie licząc sztyletu. Miecz podobnie jak zbroję kolczą zostawił w kajucie. Nie przypuszczał, że takie niespodzianki będą go czekać.


Uchwyciwszy rękojeść dwoma rękami. Z całych sił, jakie mu pozostały starał się wbić ostrzę w masywne ramię i ciąć w poprzek…
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 26-06-2009 o 17:40.
baltazar jest offline