Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2009, 19:42   #372
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kall`eh; Ruszasz pierwszy. Masz nadzieję, że klątwa to tylko bajka dla dzieci, tak jak te bajki o magicznych wilkach, piekielnych ogarach Azmaera, czy orkach – wyznawcach Paladina noszących różowe stringi Mistress...

Szamil; Idziesz na końcu. Mięso armatnie przodem! Na wypadek gdyby klątwa pamiętała o niechlubnych czynach twoich przodków...

Uzjel; Ubezpieczasz. Wątpisz, aby drow zaatakował metalową puszkę skoro ma w okolicy soczystego, nieosłoniętego zbroją elfa...

* * *
Bieganie, tupanie, głośne rozmowy, ściana ognia rozświetlająca ciemności groty, swąd spalenizny, odgłosy miażdżenia szczurzych ciałek przez halabardę, smród goblinów... Nie trzeba było być czujnym i niebezpiecznym doświadczonym drowim wojownikiem, aby zauważyć obecność intruzów. Intruzi po prostu prosili się o kopas w dupas.

Bezgłośnie wychylił się zza stalaktytu, by przyjrzeć się wizytatorom. Z zadowoleniem ocenił, że nie zdawali sobie sprawy, iż byli pilnie obserwowani. Drow stał nieruchomo, jego postać idealnie zlewała się z gęstym mrokiem i teraz, w swoim żywiole, był nie do spostrzeżenia. Wiedział o tym. Na widok wyborowego plutonu szturmującego jego schronienie uśmiechnął się tylko mimowolnie z politowaniem. Znał zakamarki tej jaskini, znał jej sekrety. Doskonale wiedział gdzie i kiedy mógł się wycofać. Ruszyli na niego całą grupą, a zatem Chaos to ujrzy, klątwa ruszy; miał błogosławieństwo Mgieł, a oni co mieli? Dwa psy - jednego przerośniętego-, mieli karła, człowieka w zbroi, który ledwo co widział w ciemnościach i z trudem przeciskał się miedzy stalaktytami, i mieli, pożal się Lolth, elfa, który już dostawał drgawek klaustrofobicznych. Wbił wrogie, zimne spojrzenie w Kall`eha idącego na przedzie. Jednak jego czułe, drowie oczy zostały porażone nieprzyjemnym rozbłyskiem i skrzywił się, odwracając na moment głowę. Kiedy zmrużone ślepia przywykły do jasności znienawidzonego ognia, drow wybrał już cel ataku.

* * *

http://www.nationalparkreservations....mmoth_cave.jpg

Echo dochodzące z głębi jaskini przyniosło wam niemiły prezent, złośliwy i pogardliwy drowi śmiech! Przystanęliście odruchowo. Ktoś tu jest, to pewne. Nie mogliście go dojrzeć, kimkolwiek był, ale echo z mrocznych czeluści groty utwierdziło was w przekonaniu, że był ukryty głębiej w zdradliwych tunelach. Śmiech ucichł, przyjemniaczek odezwał się zadowolonym, lecz nie wróżącym nic dobrego tonem:
- Śmiało, wchodźcie i się rozgośćcie. Przyszliście akurat abym rozpoczął ucztę... - znowu ten jeżący włos na karku śmiech!
Gobliny nerwowo rozglądając się dyskretnie chowały się za karłem, grzecznie puszczając Kall`eha przodem.

Sathem; Ogień jest bardzo poręczny! Wszamałeś niezły obiad. Szczury były całkiem smaczne i sycące! Reszta nie wie co traci. Że co mówią? Że z dżemem by chcieli? Że jak? Że dżuma...?!
Wchodzisz do groty. Zimno, mokro, ciemno jak w zadzie u drowa. Zapobiegliwie zapalasz podręczną latarkę z płomyczków.

Kall`eh; Tup, tup, tup... Powoli podążasz przed siebie po zimnej, mokrej skale. Uwaga, żeby się pośliznąć. Drow miałby uciechę! Bacznie rozglądasz się na wszystkie strony. On tu gdzieś jest! Nerwowo migasz wzrokiem po stalaktytach, jakby któryś z nich mógł być stojącym nieruchomo drowem.



Widoczność jest kiepska, korytarz zwęża się, zakręca, wykręca, wszędzie stalaktyty, wnęki, półki skalne, mało miejsc na manewry bronią!

Uzjel;
A niech to. W tej grocie to się halabardą nie namachasz... Skoro nieprzytomnego drowa tak ciężko złowić na halabardę, to co dopiero złowić na halabardę przytomnego! Robi się coraz wężej, ciaśniej i ciemniej!



Samael, Kall`eh, Sathem, Uzjel; Ogień Sathema rozjaśnia nieco sytuację, ale tunel jest tak wąski i kręty, że wiedziecie na ledwie ze 3 metry przed sobą. Idziecie ostrożnie w głąb groty. Czujecie na sobie wzrok tego cholernego drowa, jego spojrzenie wręcz pełza po was zostawiając nieprzyjemny, zimny ślad na skórze. Prowadzący was dwarf przystaje na moment i ogląda ścianę po prawej. Podchodzicie tam po chwili. Na ścianie coś jest!

http://image57.webshots.com/157/2/23...4BnsDdM_fs.jpg

Metrowy płat... czegoś! Co to u diabła jest?! Nie rusza się, ale najwyraźniej jest żywe!

Coś się...!
Kiedy wyczuliście i usłyszeliście ruch, gdzieś obok siebie, po lewej, było już za późno. Tylko Kall`eh, odwrócony w tamtą stronę, zdążył dostrzec sylwetkę wysokiego, dobrze zbudowanego mrocznego elfa, który, zdawało się karłowi, stał nieruchomo na wyciągnięcie ręki. To trwało sekundę. Drow chyba miał na sobie zbroję, chyba sejmitary w dłoniach, jego oczy płonęły ogniem, chyba... – Kall`eh nie zdążył zauważyć szczegółów. To trwało sekundę. Bo drow nie stał wcale nieruchomo.



Nagle zapadły ciemności.

Skojarzyliście, że ogień zgasł. Ogień Sathema. Usłyszeliście odgłos uderzenia, jęk i coś – skojarzyliście błyskawicznie – upadło na podłogę groty. Nim wasze oczy przywykły na nowo do ciemności, które bezlitośnie spowiły was mrokiem, nim wywietrzał zapach zgaszonego ognia, rozległy się przeraźliwe piski i wrzaski goblinów. Zdezorientowane, biegały wokół.

Kall`eh; coś uderzyło w twoje plecy! Przeszył cię dreszcz. Ucapiłeś, wyrywało się. Szlag, to tylko goblin! Ujrzałeś w mroku błysk srebrna, usłyszałeś świst broni, plaśnięcie i przenikliwy wrzask. A potem ujrzałeś przed sobą kolejnego goblina, któremu właśnie ramiona odpadły od tułowia. Zwalił się na ziemię, nieprzytomny. Cofnąłeś się, poszukując agresora. Przy próbie wycofania się na znane pozycje bliżej reszty drużyny zawadziłeś o coś, co leżało w poprzek na podłodze. Włochate... Sathem!...

Gobliny darły się i krążyły wokół, podsycając chaos. Nie mogłeś zlokalizować drowa. Wiedziałeś, że Samael stał gdzieś w głębi groty, a Uzjel był obok ciebie. To działo się tak szybko... Potrząsnąłeś Sathemem, żeby sprawdzić co z nim. Leżał, nieprzytomny. Nie miałeś pojęcia, czy był ranny. Usłyszałeś potężny huk, z jakim błyskawiczne uderzenie drowiego sejmitaru zgromiło krasnoludzką tarczę, za którą przykucnął zrozpaczony goblin. Siła ciosu odrzuciła i powaliła goblina, tarcza nakryła go niczym skorupa żółwia. Drowa już dawno przy nim nie było.

Samael; Jeden piorunujący cios podciął ci obie nogi i z przeraźliwym zdumieniem stwierdziłeś, że latasz. A potem że lądujesz z łomotem na plecach, z hukiem waląc żebrami i potylicą w twarda podłogę. Snopy pięknych gwiazd rozjaśniły na moment ciemność. Słyszałeś wściekłe bulgotanie jednego z goblinów, próbował walczyć, wymachiwał mieczem czy buławą. Raczej nie trafił, stwierdziłeś. Oczy zaszły ci mgłą. Zamrugałeś, walcząc z omdleniem. Dźwignąłeś się powoli z podłogi. Wokół było zbyt tłoczno, zbyt mało miejsca... Próbowałeś przyzwać kulę ognia i wpakować ją w drowie plecy, ale nie widziałeś niemal nic w ciemnościach wśród stalaktytów. Ktoś biegał, charczał, gobliny skrzeczały. Drow był absolutnie cicho, nie miałeś pojęcia gdzie jest, skąd nagle się pojawia, kogo rani, dokąd znika.

Kall`eh; Miałeś wrażenie, że przemknął tuz obok ciebie! Uderzyłeś na oślep, ale ostrze topora sypiąc iskrami przeorało skałę. Migasz wzrokiem po stalaktytach. Wzrok przywykł, widzisz dobrze, jak na dwarfa przystało. Tyle, że widzisz rozhisteryzowane gobliny, kałużę krwi i trupa, leżącego Sathema i Samaela gramolącego się z podłogi. Mroczny elf przepadł!

* * *

Nizzre; Samael olał ciebie i nimfę. Zawiedziona jego zachowaniem naburmuszyłaś się i zrobiłaś się fioletowa na twarzy.
- A myślałam, z lubisz nimfy! – warknęła za nim. – Nie to nie!!!
Nie mogłaś jednak opanować ciekawości.
- Fufi, przebieraj nóżkami, idziemy na nimfy! – wskazałaś w las, klepiąc pająka.
Pająk ruszył w las we wskazanym kierunku.
- Bierz ją, mały, bierz ją!!! Goń, łap, nie puszczaj!!!
Gonił. Nimfa zatrzymała się na niewielkiej polance, wyciągając do ciebie rękę, drugą ręką klepiąc się we własny nadgarstek. Nie reagowała na twoje słowa. Kiedy podeszłaś bliżej obejrzała się i wniknęła w pień najbliższego drzewa, znikając. Fufi powęszył i zjeżył się.
- Witam – usłyszałaś czyjś głos.
Z góry! Zadarłaś głowę. W powietrzu między koronami drzew lewitowała... latająca manta! Ktoś stał na grzbiecie wielkiej, latającej ryby! Kiedy spojrzałaś w górę, zeskoczył, za pomocą lewitacji bezpiecznie docierając na ziemię i wylądował miękko na trawie nieopodal. Fufi jeżył się i piszczał wrogo.
- Witam! – powtórzył tajemniczy przybysz.



Skłonił się nisko i przyklęknął przed tobą na jedno kolano.
- Kim...? – wyjąkała.
- Nazywają mnie Gatenowhere, Pani – odparł, powstając.
- Gateto... – szepnęła, zdumiona.
- Tak – uśmiechnął się, powoli podchodząc bliżej. – Wybacz to najście, Pani, mam nadzieję, że cię nie przestraszyłem.
- Nie.
- Niektóre piękne, osamotnione kobiety tylko w koszmarach spotykają nieznajomego w ciemnym lesie – uśmiechnął się zawadiacko.
- Niektóre piękne, osamotnione kobiety nie boją się nieznajomych – podniosła prawą rękę, jej bransoleta zajaśniała i ostrza wysunęły się.
- Takie lubię! – zaśmiał się.
Podszedł całkiem blisko.
- Z bliska jesteś jeszcze piękniejsza...
Wyciągnął rękę. Fufi warczał srogo. Mag bez cienia strachu sięgnął po twoją prawą rękę i objął ją, nim zdążyłaś zareagować szarmancko pocałował cię w dłoń.
- Zechcesz mnie wysłuchać, Pani?
- Czego żądasz? – spytała niepewnie, czujna. – Proszę, nie dotykaj mnie...
- Klątwa jest nikłą ceną za możliwość skradnięcia pocałunku tobie, Pani – stwierdził, ale głębiej już rozsądniej nie brnął. – Nie będę natrętny, nie zajmę zbyt wiele twego cennego czasu, Pani. Pragnę tylko odzyskać swoją własność.
- Jaką?
- To cenny przedmiot. Ten srebrnowłosy półelf ukradł mi ją na Bagnach, które odwiedziliście wczoraj, Pani. Wysłałem ludzi, by to odzyskali i udało się im, niestety, idioci wbrew mojemu nakazowi porwali się także na niewinnego, drugiego srebrnowłosego elfa i... bardzo niefortunne zajście, Pani. Nie chciałem jego krzywdy. Niczyjej krzywdy.
- Co to za przedmiot?
- Niewielkie peryskop gnomiej roboty. Jest obecnie w twoim posiadaniu, czyż nie?
Nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Mógłbym go odzyskać? Byłbym bardzo wdzięczny. Ten perfidny elf wykradł moją własność, szczęśliwie znalazła się ona w posiadaniu praworządnej elfki, która rozumie, co to znaczy kradzież. Prawda, Pani?
- Opowiedz mi o tym peryskopie.
Gatenowhere uśmiechnął się swobodnie.
- Ponoć należał do Pierwszego Topora Lorda Inkwizytora, samego założyciela zakonu Abazigala – odparł. – To cenny artefakt.
- Jak działa?
Gatenowhere uśmiechnął się chytrze.
- Pani, tobie się on nie przyda. Mogę aczkolwiek wyjawić ci tajemnicę Dusz. Dlaczego oni ich poszukują. Jak ich używać. Jak z nich korzystać. To cenne informacje – po chwili dodał ciekawsko – Posiadasz jakąś Duszę, Pani?
Milczała chwilę.
- A jeśli tak?
- Jaką?
- A co za różnica?
- Każdy kolor ma inne właściwości.
Gatenowhere poszperał w kieszeni i wyjął niewielką, czerwona kulkę.

Red Marble by *Marsille on deviantART

- To na przykład jest czerwona Dusza – powiedział niemal bez emocji. – Czyż nie jest piękna?
Wyciągnął ku tobie rękę, podając ci Duszę, abyś ją obejrzała.
- Nie mogę tego przyjąć – powiedziała stanowczo.
- Nie musisz przyjmować, możemy się wymienić – odparł bez emocji. – Należy ci się znaleźne, Pani.
Wyczekiwał odpowiedzi.

* * *

Kell`eh, Uzjel, Szamil, Sathem; Usłyszeliście nagle hałas dochodzący od strony wejścia do groty!

* * *


Skalna ściana magicznie rosła w oczach, zasłaniając wejście do groty. Szybko zasłoniła je całkowicie, zamykając drogę ucieczki! Isendir który pozostał przed grotą mógł tylko bezradnie patrzeć jak skalna ściana zamyka jego towarzyszy w grocie! Mag, który ją stworzył, musiał być w okolicy, ale pozostawał poza zasięgiem wzroku elfa! Is był zupełnie bezradny, ściana wyrosła błyskawicznie i nie było sposobu, by ją powstrzymać!

- I jak? Udało się? – dopytywał się Deen.
- Póki co – odparł w skupieniu Rin. – Ten elf został na zewnątrz.
- Bestia jest w grocie?
- Tak.
- No czyli się udało!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline