Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-06-2009, 22:07   #371
 
Amman's Avatar
 
Reputacja: 1 Amman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłość
- Szczury w sosie własnym, trzy razy proszę! - krzyknął wilk na widok szczurów przypiekających się na ziemi.

"Przydał by się garnek, trochę wody, ziółka i byłaby nawet niezła kolacja... No ale cóż... Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma!" - pomyślał Sathem, wgryzając się w pieczonego szczura siedząc na ziemi. Smakowa całkiem dobrze, więc popatrzył po reszcie towarzyszów, którym jakoś jego wspaniałomyślny pomysł ze zorganizowaniem pożywienia nie przypadł do gustu. Wziął jednego szczurka leżącego obok, dmuchnął zrzucając z niego wierzchnią warstwę brudu i wyciągnął go w stronę reszty towarzyszów. Po ich minach szybko się pokapował, że woleliby zwymiotować i skonsumować własne wymiociny niż z nim współbiesiadować.

- Na pewno nikt nie chce? Dla nikogo nie zabraknie... - próbował ich przekonać do szczurów.

- PssssSSSSssss... Nie to nie! Łaski bez! Jeszcze tego pożałujecie, zobaczycie! Będziecie mnie błagać o jedzenie... - Sathem wyraźnie czuł się urażony ich postawą.

"Nic nie robisz, to nieee... 'Tylko byś się opier... Odpoczywał....' A jak chcesz coś zrobić, to wielce nie pasuje... Szlachta się znalazła... Ale ok...

Kiedy przyszła reszta 'drużyny' z dodatkiem małych goblinów, i kiedy Szamil pokazał że leżał za dużo na słońcu, kopnął jednego szczura w stronę goblinów.

- Jak chcecie to ich tu jest więcej - mruknął, po czym wstał, i ulokował się mniej więcej pośrodku grupy.


W jaskini było dość ciemno, na co wilczek od razu zareagował. Stworzył kułę ognią wielkości dwóch pięści (Sathemowych oczywiście ;]) i krzyknął: Kto chce latarkę? - a temu kto się zgłosi, oderwie z kuli płomyczek i umieści go kilka centymetrów nad głową delikwenta.
 
__________________
Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek...

gg:10518073 zazwyczaj na chwilę - pisać jak niedostępny, odpiszę jak będę
Amman jest offline  
Stary 26-06-2009, 19:42   #372
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kall`eh; Ruszasz pierwszy. Masz nadzieję, że klątwa to tylko bajka dla dzieci, tak jak te bajki o magicznych wilkach, piekielnych ogarach Azmaera, czy orkach – wyznawcach Paladina noszących różowe stringi Mistress...

Szamil; Idziesz na końcu. Mięso armatnie przodem! Na wypadek gdyby klątwa pamiętała o niechlubnych czynach twoich przodków...

Uzjel; Ubezpieczasz. Wątpisz, aby drow zaatakował metalową puszkę skoro ma w okolicy soczystego, nieosłoniętego zbroją elfa...

* * *
Bieganie, tupanie, głośne rozmowy, ściana ognia rozświetlająca ciemności groty, swąd spalenizny, odgłosy miażdżenia szczurzych ciałek przez halabardę, smród goblinów... Nie trzeba było być czujnym i niebezpiecznym doświadczonym drowim wojownikiem, aby zauważyć obecność intruzów. Intruzi po prostu prosili się o kopas w dupas.

Bezgłośnie wychylił się zza stalaktytu, by przyjrzeć się wizytatorom. Z zadowoleniem ocenił, że nie zdawali sobie sprawy, iż byli pilnie obserwowani. Drow stał nieruchomo, jego postać idealnie zlewała się z gęstym mrokiem i teraz, w swoim żywiole, był nie do spostrzeżenia. Wiedział o tym. Na widok wyborowego plutonu szturmującego jego schronienie uśmiechnął się tylko mimowolnie z politowaniem. Znał zakamarki tej jaskini, znał jej sekrety. Doskonale wiedział gdzie i kiedy mógł się wycofać. Ruszyli na niego całą grupą, a zatem Chaos to ujrzy, klątwa ruszy; miał błogosławieństwo Mgieł, a oni co mieli? Dwa psy - jednego przerośniętego-, mieli karła, człowieka w zbroi, który ledwo co widział w ciemnościach i z trudem przeciskał się miedzy stalaktytami, i mieli, pożal się Lolth, elfa, który już dostawał drgawek klaustrofobicznych. Wbił wrogie, zimne spojrzenie w Kall`eha idącego na przedzie. Jednak jego czułe, drowie oczy zostały porażone nieprzyjemnym rozbłyskiem i skrzywił się, odwracając na moment głowę. Kiedy zmrużone ślepia przywykły do jasności znienawidzonego ognia, drow wybrał już cel ataku.

* * *

http://www.nationalparkreservations....mmoth_cave.jpg

Echo dochodzące z głębi jaskini przyniosło wam niemiły prezent, złośliwy i pogardliwy drowi śmiech! Przystanęliście odruchowo. Ktoś tu jest, to pewne. Nie mogliście go dojrzeć, kimkolwiek był, ale echo z mrocznych czeluści groty utwierdziło was w przekonaniu, że był ukryty głębiej w zdradliwych tunelach. Śmiech ucichł, przyjemniaczek odezwał się zadowolonym, lecz nie wróżącym nic dobrego tonem:
- Śmiało, wchodźcie i się rozgośćcie. Przyszliście akurat abym rozpoczął ucztę... - znowu ten jeżący włos na karku śmiech!
Gobliny nerwowo rozglądając się dyskretnie chowały się za karłem, grzecznie puszczając Kall`eha przodem.

Sathem; Ogień jest bardzo poręczny! Wszamałeś niezły obiad. Szczury były całkiem smaczne i sycące! Reszta nie wie co traci. Że co mówią? Że z dżemem by chcieli? Że jak? Że dżuma...?!
Wchodzisz do groty. Zimno, mokro, ciemno jak w zadzie u drowa. Zapobiegliwie zapalasz podręczną latarkę z płomyczków.

Kall`eh; Tup, tup, tup... Powoli podążasz przed siebie po zimnej, mokrej skale. Uwaga, żeby się pośliznąć. Drow miałby uciechę! Bacznie rozglądasz się na wszystkie strony. On tu gdzieś jest! Nerwowo migasz wzrokiem po stalaktytach, jakby któryś z nich mógł być stojącym nieruchomo drowem.



Widoczność jest kiepska, korytarz zwęża się, zakręca, wykręca, wszędzie stalaktyty, wnęki, półki skalne, mało miejsc na manewry bronią!

Uzjel;
A niech to. W tej grocie to się halabardą nie namachasz... Skoro nieprzytomnego drowa tak ciężko złowić na halabardę, to co dopiero złowić na halabardę przytomnego! Robi się coraz wężej, ciaśniej i ciemniej!



Samael, Kall`eh, Sathem, Uzjel; Ogień Sathema rozjaśnia nieco sytuację, ale tunel jest tak wąski i kręty, że wiedziecie na ledwie ze 3 metry przed sobą. Idziecie ostrożnie w głąb groty. Czujecie na sobie wzrok tego cholernego drowa, jego spojrzenie wręcz pełza po was zostawiając nieprzyjemny, zimny ślad na skórze. Prowadzący was dwarf przystaje na moment i ogląda ścianę po prawej. Podchodzicie tam po chwili. Na ścianie coś jest!

http://image57.webshots.com/157/2/23...4BnsDdM_fs.jpg

Metrowy płat... czegoś! Co to u diabła jest?! Nie rusza się, ale najwyraźniej jest żywe!

Coś się...!
Kiedy wyczuliście i usłyszeliście ruch, gdzieś obok siebie, po lewej, było już za późno. Tylko Kall`eh, odwrócony w tamtą stronę, zdążył dostrzec sylwetkę wysokiego, dobrze zbudowanego mrocznego elfa, który, zdawało się karłowi, stał nieruchomo na wyciągnięcie ręki. To trwało sekundę. Drow chyba miał na sobie zbroję, chyba sejmitary w dłoniach, jego oczy płonęły ogniem, chyba... – Kall`eh nie zdążył zauważyć szczegółów. To trwało sekundę. Bo drow nie stał wcale nieruchomo.



Nagle zapadły ciemności.

Skojarzyliście, że ogień zgasł. Ogień Sathema. Usłyszeliście odgłos uderzenia, jęk i coś – skojarzyliście błyskawicznie – upadło na podłogę groty. Nim wasze oczy przywykły na nowo do ciemności, które bezlitośnie spowiły was mrokiem, nim wywietrzał zapach zgaszonego ognia, rozległy się przeraźliwe piski i wrzaski goblinów. Zdezorientowane, biegały wokół.

Kall`eh; coś uderzyło w twoje plecy! Przeszył cię dreszcz. Ucapiłeś, wyrywało się. Szlag, to tylko goblin! Ujrzałeś w mroku błysk srebrna, usłyszałeś świst broni, plaśnięcie i przenikliwy wrzask. A potem ujrzałeś przed sobą kolejnego goblina, któremu właśnie ramiona odpadły od tułowia. Zwalił się na ziemię, nieprzytomny. Cofnąłeś się, poszukując agresora. Przy próbie wycofania się na znane pozycje bliżej reszty drużyny zawadziłeś o coś, co leżało w poprzek na podłodze. Włochate... Sathem!...

Gobliny darły się i krążyły wokół, podsycając chaos. Nie mogłeś zlokalizować drowa. Wiedziałeś, że Samael stał gdzieś w głębi groty, a Uzjel był obok ciebie. To działo się tak szybko... Potrząsnąłeś Sathemem, żeby sprawdzić co z nim. Leżał, nieprzytomny. Nie miałeś pojęcia, czy był ranny. Usłyszałeś potężny huk, z jakim błyskawiczne uderzenie drowiego sejmitaru zgromiło krasnoludzką tarczę, za którą przykucnął zrozpaczony goblin. Siła ciosu odrzuciła i powaliła goblina, tarcza nakryła go niczym skorupa żółwia. Drowa już dawno przy nim nie było.

Samael; Jeden piorunujący cios podciął ci obie nogi i z przeraźliwym zdumieniem stwierdziłeś, że latasz. A potem że lądujesz z łomotem na plecach, z hukiem waląc żebrami i potylicą w twarda podłogę. Snopy pięknych gwiazd rozjaśniły na moment ciemność. Słyszałeś wściekłe bulgotanie jednego z goblinów, próbował walczyć, wymachiwał mieczem czy buławą. Raczej nie trafił, stwierdziłeś. Oczy zaszły ci mgłą. Zamrugałeś, walcząc z omdleniem. Dźwignąłeś się powoli z podłogi. Wokół było zbyt tłoczno, zbyt mało miejsca... Próbowałeś przyzwać kulę ognia i wpakować ją w drowie plecy, ale nie widziałeś niemal nic w ciemnościach wśród stalaktytów. Ktoś biegał, charczał, gobliny skrzeczały. Drow był absolutnie cicho, nie miałeś pojęcia gdzie jest, skąd nagle się pojawia, kogo rani, dokąd znika.

Kall`eh; Miałeś wrażenie, że przemknął tuz obok ciebie! Uderzyłeś na oślep, ale ostrze topora sypiąc iskrami przeorało skałę. Migasz wzrokiem po stalaktytach. Wzrok przywykł, widzisz dobrze, jak na dwarfa przystało. Tyle, że widzisz rozhisteryzowane gobliny, kałużę krwi i trupa, leżącego Sathema i Samaela gramolącego się z podłogi. Mroczny elf przepadł!

* * *

Nizzre; Samael olał ciebie i nimfę. Zawiedziona jego zachowaniem naburmuszyłaś się i zrobiłaś się fioletowa na twarzy.
- A myślałam, z lubisz nimfy! – warknęła za nim. – Nie to nie!!!
Nie mogłaś jednak opanować ciekawości.
- Fufi, przebieraj nóżkami, idziemy na nimfy! – wskazałaś w las, klepiąc pająka.
Pająk ruszył w las we wskazanym kierunku.
- Bierz ją, mały, bierz ją!!! Goń, łap, nie puszczaj!!!
Gonił. Nimfa zatrzymała się na niewielkiej polance, wyciągając do ciebie rękę, drugą ręką klepiąc się we własny nadgarstek. Nie reagowała na twoje słowa. Kiedy podeszłaś bliżej obejrzała się i wniknęła w pień najbliższego drzewa, znikając. Fufi powęszył i zjeżył się.
- Witam – usłyszałaś czyjś głos.
Z góry! Zadarłaś głowę. W powietrzu między koronami drzew lewitowała... latająca manta! Ktoś stał na grzbiecie wielkiej, latającej ryby! Kiedy spojrzałaś w górę, zeskoczył, za pomocą lewitacji bezpiecznie docierając na ziemię i wylądował miękko na trawie nieopodal. Fufi jeżył się i piszczał wrogo.
- Witam! – powtórzył tajemniczy przybysz.



Skłonił się nisko i przyklęknął przed tobą na jedno kolano.
- Kim...? – wyjąkała.
- Nazywają mnie Gatenowhere, Pani – odparł, powstając.
- Gateto... – szepnęła, zdumiona.
- Tak – uśmiechnął się, powoli podchodząc bliżej. – Wybacz to najście, Pani, mam nadzieję, że cię nie przestraszyłem.
- Nie.
- Niektóre piękne, osamotnione kobiety tylko w koszmarach spotykają nieznajomego w ciemnym lesie – uśmiechnął się zawadiacko.
- Niektóre piękne, osamotnione kobiety nie boją się nieznajomych – podniosła prawą rękę, jej bransoleta zajaśniała i ostrza wysunęły się.
- Takie lubię! – zaśmiał się.
Podszedł całkiem blisko.
- Z bliska jesteś jeszcze piękniejsza...
Wyciągnął rękę. Fufi warczał srogo. Mag bez cienia strachu sięgnął po twoją prawą rękę i objął ją, nim zdążyłaś zareagować szarmancko pocałował cię w dłoń.
- Zechcesz mnie wysłuchać, Pani?
- Czego żądasz? – spytała niepewnie, czujna. – Proszę, nie dotykaj mnie...
- Klątwa jest nikłą ceną za możliwość skradnięcia pocałunku tobie, Pani – stwierdził, ale głębiej już rozsądniej nie brnął. – Nie będę natrętny, nie zajmę zbyt wiele twego cennego czasu, Pani. Pragnę tylko odzyskać swoją własność.
- Jaką?
- To cenny przedmiot. Ten srebrnowłosy półelf ukradł mi ją na Bagnach, które odwiedziliście wczoraj, Pani. Wysłałem ludzi, by to odzyskali i udało się im, niestety, idioci wbrew mojemu nakazowi porwali się także na niewinnego, drugiego srebrnowłosego elfa i... bardzo niefortunne zajście, Pani. Nie chciałem jego krzywdy. Niczyjej krzywdy.
- Co to za przedmiot?
- Niewielkie peryskop gnomiej roboty. Jest obecnie w twoim posiadaniu, czyż nie?
Nie wiedziała co odpowiedzieć.
- Mógłbym go odzyskać? Byłbym bardzo wdzięczny. Ten perfidny elf wykradł moją własność, szczęśliwie znalazła się ona w posiadaniu praworządnej elfki, która rozumie, co to znaczy kradzież. Prawda, Pani?
- Opowiedz mi o tym peryskopie.
Gatenowhere uśmiechnął się swobodnie.
- Ponoć należał do Pierwszego Topora Lorda Inkwizytora, samego założyciela zakonu Abazigala – odparł. – To cenny artefakt.
- Jak działa?
Gatenowhere uśmiechnął się chytrze.
- Pani, tobie się on nie przyda. Mogę aczkolwiek wyjawić ci tajemnicę Dusz. Dlaczego oni ich poszukują. Jak ich używać. Jak z nich korzystać. To cenne informacje – po chwili dodał ciekawsko – Posiadasz jakąś Duszę, Pani?
Milczała chwilę.
- A jeśli tak?
- Jaką?
- A co za różnica?
- Każdy kolor ma inne właściwości.
Gatenowhere poszperał w kieszeni i wyjął niewielką, czerwona kulkę.

Red Marble by *Marsille on deviantART

- To na przykład jest czerwona Dusza – powiedział niemal bez emocji. – Czyż nie jest piękna?
Wyciągnął ku tobie rękę, podając ci Duszę, abyś ją obejrzała.
- Nie mogę tego przyjąć – powiedziała stanowczo.
- Nie musisz przyjmować, możemy się wymienić – odparł bez emocji. – Należy ci się znaleźne, Pani.
Wyczekiwał odpowiedzi.

* * *

Kell`eh, Uzjel, Szamil, Sathem; Usłyszeliście nagle hałas dochodzący od strony wejścia do groty!

* * *


Skalna ściana magicznie rosła w oczach, zasłaniając wejście do groty. Szybko zasłoniła je całkowicie, zamykając drogę ucieczki! Isendir który pozostał przed grotą mógł tylko bezradnie patrzeć jak skalna ściana zamyka jego towarzyszy w grocie! Mag, który ją stworzył, musiał być w okolicy, ale pozostawał poza zasięgiem wzroku elfa! Is był zupełnie bezradny, ściana wyrosła błyskawicznie i nie było sposobu, by ją powstrzymać!

- I jak? Udało się? – dopytywał się Deen.
- Póki co – odparł w skupieniu Rin. – Ten elf został na zewnątrz.
- Bestia jest w grocie?
- Tak.
- No czyli się udało!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 26-06-2009, 20:27   #373
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
-A o drowiej klątwie słyszeliście? Wiecie, klątwa dopada tych, którzy nie walczą honorowo z drowami. Znaczy nie jeden na jednego. Na waszym miejscu nie szłabym na drowa taką chmarą. Chaos nigdy nie śpi you know.
-Słyszałem Aniele. Mam zamiar bardzo honorowy wbić temu drowowi kosę w plecy. Gdyby tylko ktoś mi jej nie zajumał...
-Samael, SAMAEL!!! Nimfa, Samael, NIMFA!!!
Szamil spojrzał na kobietę, pokręcił głową i zapytał się z troską.
-Dobrze się czujesz?
Poszedł w kierunku groty po drodze zabierającego pieczonego szczura. W paru miejscach jeszcze zachowała się sierść w paru innych szczur był zwęglony ale Szamil jadł gorszę rzeczy. Chociażby podczas podróży z Barbakiem gdy nie mieli grosza przy duszy zjedli kurę. Byłaby całkiem dobra gdyby dzień wcześniej jej powóz nie przejechał...

***

Było ciemno, cholernie ciemno. I ciasno, cholernie ciasno. Elf szedł na końcu drużyny wyznając prosta zasadę. Drow jest w głębi jaskiń, więc najpierw zaatakuje tych z przodu.
Elfy czystej krwi w podziemiach zwykle latają panikując. Szamil szedł gotów wyładować swoją złość na każdym kto krzywo na niego spojrzy. Co raz rozglądał się. Czyżby te ściany były coraz bliżej? Czy stalaktyty wisiały wcześniej tak nisko?
"Przynajmniej drowa będzie łatwo wypatrzeć. W końcu kogo łatwiej można zobaczyć niż białowłosego w czarnej zbroi? Białowłosego w czerwonej kurtce..."
-Śmiało, wchodźcie i się rozgośćcie. Przyszliście akurat abym rozpoczął ucztę...
Wypowiedzi towarzyszył maniakalny śmiech. Szamil złapał za rękojeść miecza. Stary dobry sposób. Od razu poczuł się pewniej, jakby strach i uczucie obcości spłynęły na miecz. Był gotów walczyć. Wszystko wydarzyło się nagle.

YouTube - Nox Arcana - Castle Dracula

Zgasło światło, goblin krzyknął, ktoś ciężko upadł. Samael poczuł jak ktoś go podcina z głuchym łoskotem upadł na ziemie.
"Jak do cholery ktoś w płycie może się tak szybko poruszać?"
Elf bardzo przytomnie postanowił przeleżeć zamieszanie, wiedząc, że drow poszarpie ich i ucieknie. W końcu w mroku wszystkie siły są sobie równe. Gobliny już pewnie zaczęły tłuc się nawzajem. Gdy zaległa cisza elf nie poruszył się ani o milimetr. Było słychac tylko oddech tych co przeżyli. Wstał gdy nikłe światło sączące się przez wejście do jaskini zaczęło zamierać. Ściana zaczęła się przysuwać. Elf odskoczył od niej i potknął się o czyjeś ciało. Nie miał ochoty sprawdzać czyje. Ściana na szczęście się zatrzymała. Pierwsze co Szamil zrobił to zdjął kurtkę, która był zbyt widoczna w mroku. Drugą rzeczą było kontrolen przejrzenie kieszeni. Wszystko było na swoim miejscu. Potem znów sięgnął do rękojeści broni uspokajać się. Przyłożył palec do ust w geście uciszenia reszty.
Przypomniało mu się jak Barbak opowiadał mu kiedyś o swoim przyjacielu. Ślepcu, który rekompensował brak wzroku innymi zmysłami. Jeśli człowiek dał radę żyć bez wzroku to elf tym bardziej.
Samael ruszył powoli przed siebie nasłuchując i starając się stąpać jak najdelikatniej. Lewą rękę trzymał na mieczu, gotów w każdej chwili go wyciągnąć. Nerwy miał napięte do granic możliwości, stuknięcie go w ramię mogło zaowocować utratą ręki.
"W ciemności wszystkie armie są równe. Światło prowadź mnie i kieruj mym ramieniem."
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 26-06-2009, 22:32   #374
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Śmierdziało wszędzie tymi szczurami. Jak można coś takiego jeść? Jak można? Swąd palonej sierści i truchła przypiekanego na ruszcie unosił się nawet chwilę potem jak weszli do groty. Kall'eh ze zmarszczonym nosem i oddychając przez usta wchodził pierwszy. Ten kawałek, który już wcześniej przeszedł przebrnął bez zbytniej ostrożności. i nagle rozległ się śmiech a potem padły słowa:

- Śmiało, wchodźcie i się rozgośćcie. Przyszliście akurat abym rozpoczął ucztę... - znowu ten jeżący włos na karku śmiech!

Krasnolud odwrócił się, by sprawdzić kto podąża z nim. Pięciu goblinów tuż za nim, Uzjel, Sathem i Szamil. Widok niezbyt przyjemny. Nie znosił goblinów. Nawet więcej, nienawidził. One, takie małe, takie hałaśliwe w swój kwilkiwy sposób. Takie obdarte i śmierdzące. To samo co Gnomy. Te przynajmniej są dobrymi inżynierami i czasami w rozsądny sposób mogą konkurować w tej dziedzinie z Krasnoludami. Ale Kall'eh i tak ich nie znosił.

Czy nie mogli ich zostawić na zewnątrz? Albo profilaktycznie puścić tych obdartusów przodem? Pewnie nie, ale to nic nie zmieniało. Z pięciorgiem przerośniętych szczurów za plecami dobrze się nie czuł i kropka. Dobrze, że była tam też reszta.

Spojrzał w głąb jamy i ruszył. Powoli robiło się przyjemnie ciemno gdy nagle rozbłysk światła oświetlił drogę w głąb. Kall'eh spojrzał z ukosa na Wilczura, który jest sprawcą tych dziwów. Kolejny powód, żeby nie być zadowolonym. No, ale może wie co robi, czyż nie?

Krasnolud szedł, wydawałoby się uważnie rozglądając się na boki. I stanął jak wryty. Przed nim ukazała się sylwetka Mroczengo Elfa. Choć ukazała się to za dużo powiedziane. Pojawiła się i znikła. Światło zgasło jeszcze naglej niż się pojawiło, a w następstwa ciemności były równie nieoczekiwane.

- Uwaga...!!- rozległ się głos Karła, lecz nie był potrzebny gdyż ktoś już upadł a gobliny, te worki na pchły, zaczęły biegać i się obijać o siebie na wzajem i wszystko dookoła. Nie koniecznie w tej kolejności. Padł któryś z pchlaków trupem albo z dwóch.

Gdy nagle zapada ciemność, najgorszą z jej następstw jest całkowita ślepota. Mija dość szybko ale wystarczająco długo by zginąć z ręki drowa z piętnaście razy. Albo i więcej...

Jeden z goblinów stracił ramiona. Żadna strata reszta latała w popłochu. Nie by w stanie stwierdzić ile ta reszta wynosiła. Zdawało się, że już trzech. Oczy zaczęły się trochę przyzwyczajać do ciemności. Nareszcie! Spojrzał pod siebie. Sathem. O fuc.... To nie dobrze. Ukucnął koło niego i zaczął nim lekko potrząsać. Z ust wilka wydobył się dziwny dźwięk... oddycha. Na szczęście.

Kolejny knypek upadł chowając się za tarczą. Kall'eh pokręcił głową odzyskując wzroki i widząc jak Szamil pada na plecy. Huk uderzenia nie brzmiał dobrze. Coś błysnęło po prawej, Karzeł dużo się nie zastanawiał. Ciach i brzdęk. Skała. To co tam było umknęło.

Grota się zatrzasnęła. Coś ją przykryło albo zasłoniło. Nie interesowało to za bardzo krasnoluda, bo cel miał narazie wyznaczony a nie było nim opuszczanie tej jaskini. Oczy przyzwyczaiły się i widział prawie wszystko. Drowa nie było. Gobliny biegały rozhisteryzowane. Podszedł do jednego z nich i strzelił obuchem po głowie. Goblin padł nieprzytomny.

- Stulta jadaczki, bo bydzieta leżeć jako ten tuo - warknął wręcz zdenerwowany do pozostałych przy życiu pchlaków. - Jak mienia się któryś łodezwie... - Przeleciał toporem po swojej szyi, od ucha do ucha.

Gdy zapadła już cisza ruszył cichaczem w głąb jaskini. Upewniając się czy Uzjel i Szamil podążają za nim i uśmiechem kwitując palec wskazujący na ustach Elfa. Ciekawe czy ktoś go widział oprócz Karła.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 26-06-2009, 23:25   #375
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Nie musisz przyjmować, możemy się wymienić – odparł bez emocji. – Należy ci się znaleźne, Pani.
Był piękny. Tak powiedziała jej intuicja. Wiedziała już. Powinien zginąć, bo widziała w nim piękno. Wyczekiwał odpowiedzi.
- Ten peryskop... wiele dla mnie znaczy – odparła, odwracając wzrok.
Nie bała się odwrócić wzroku i nie spoglądać na niego. Nie okazał emocji. Jedynie nieco się zdziwił.
- Wiele znaczy? To nie jest możliwe, Pani.
- Znałam kogoś, kto miał podobny.
- Doprawdy?
Zielone ślepko błysnęło dziko.
- Wybacz, wolałabym go zatrzymać.
Wyciągnęła ku niemu dłoń, na której spoczywała czerwona Dusza.
- Dziękuję, ale nie mogę tego przyjąć.
- Nie mają dla ciebie wartości?
- Nie chciałam cię obrazić.
- Nie, nie obraziłaś, Pani – odebrał swoją Duszę i oglądał ją przez chwilę.
- Wybacz.
Uśmiechnął się szelmowsko.
- Czy to dlatego, że jestem Taki Jak Ty?
Powoli zaczął obchodzić ją w kółko. Zagarnął delikatnie na dłoń jej długie, jasne kosmyki i przepuścił je miedzy palcami.
- Dlatego, że również potrafię zmieść z powierzchni ziemi całe armie jednym słowem?
- Jesteś miły – uśmiechnęła się dziwnie.
- Nie przyszedłem tu po to, żeby być miłym – stwierdził jak zwykle, bez zbędnych emocji.
- Wybacz, nie mogę ci pomóc.
- Why?
Spojrzała mu w oczy. Uśmiechnął się tryumfalnie.
- Pozwól mi z tobą iść – zaproponował ugodowo.
- Nie mogę – odparła z bólem. – Musiałabym cię zabić.
- Nie chcesz tego? – ujął znów jej dłoń i potarł zewnętrznymi krawędziami jej metalowych szponów po swojej szyi. – Przecież się odrodzę. Wiesz, że tak należy. Czyż nie?
Zgarnął dłonią na bok własne, długie kosmyki, pokazując jej niewielkie tatuaż na lewej stronie szyi.
http://images29.fotosik.pl/256/ad5bd18263f1ec56med.jpg

- Ładny – powiedziała niepewnie. – Co oznacza?
- Życzysz sobie taki? – szepnął zachęcająco.
- Zależy co oznacza. Mam już jednego pająka – poklepała Fufiego.
- Spójrz na niego. Dowiesz się.
Wyczuła podstęp.
- Nie bój się, Pani – uspokoił bez emocji, jak zwykle. – Mnie nie musisz się bać. I know my place in this game.
Kusiło ją. Była ciekawa, jak długo Gatenowhere wytrzyma.
- Zamknij oczy – poprosiła.
- Oczywiście, Pani – uległ natychmiast i stał przed nią nieruchomo, z zamkniętymi oczami.
Z wahaniem sięgnęła dłonią jego szyi i musnęła ostrożnie palcami skórę w miejscu tatuażu. Gatenowhere nawet nie drgnął. Cofnęła się od niego.
- Już dobrze, otwórz oczy, proszę.
Otworzył.
- Jeszcze raz. Dlaczego tu przyszedłeś?
- Nie mogłem się powstrzymać! – uśmiechnął się demonicznie.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Oboje tam już byliśmy – odparł spokojnie.
Milczeli chwilę, wpatrzeni w siebie. Pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Jesteś taka piękna! – szepnął niemal z bólem. – Z moja magią moglibyśmy...!
Uniosła dłoń, uciszając go.
- Wybacz, Pani – powiedział ku jej zdumieniu. – Byłem jedynie ciekaw. Pójdę już.
Nie ruszył się z miejsca.
- Naprawdę mogę go zatrzymać? – spytała.
Wyciągnął ku niej rękę.
- Mogę na chwilę? – spytał łagodnie. – Oddam.
Zastanawiała się przez chwilę. Sięgnęła do torby i wyjęła niewielką, rzeźbioną lunetę. Złożyła ją na jego dłoni. Spokojnym ruchem rozłożył ją i podniósł na wysokość swoich oczu.
- Tak, tego właśnie szukałem.
Zerknął przez lunetę. Obserwowała go pilnie. Zachowywał się bardzo spokojnie, mówił bez emocji. Był piękny. Zacisnęła pięść, nadal nie schowała ostrzy bransolety.
- Spójrz – podał jej peryskop.
- Gdzie? – niepewnie zerknęła przez peryskop.
Tak jak poprzednim razem, widziała znów to samo. Niezależnie od tego gdzie skierowała lunetę, zawsze to samo.
- Gdzie mam spojrzeć? Jak to działa?
- To już działa – odparł z uśmiechem. – Tyle tylko, że obie Dodatkowe Dusze, jakich poszukiwali twoi towarzysze, zostały już zabrane z tego Miejsca.
Zdziwiła się.
- Kto je zabrał?
- Jeden z twoich przyjaciół – odparł, odbierając jej spokojnie lunetę i składając ją.
Wręczył jej złożony peryskop, jakby od zawsze należał do niej. Przyjęła go. Zdziwiła się. Ktoś już zabrał Dodatkowe Dusze? Nawet nie zauważyła! Nawet... nic nie wiedziała!... Nawet... nic jej nie powiedzieli!...
- Dziękuję, że poświęciłaś mi swój czas – skłonił się szarmancko. – Zatrzymaj peryskop jeśli chcesz. Nie będę nalegał. Byłem na tyle łupi, by powierzyć go idiotom, którzy pozwolili go skraść, sam jestem sobie winien.
- Czy... – wyjąkała, speszona. – Naprawdę chciałabym go zatrzymać, ale... Nie chcę cię okradać! Czy mogę ofiarować ci coś w zamian?
Uśmiechnął się słodko.
- Nie, Pani, ta hojność mnie przeraża. Przeżyję i bez tej lunety.
Był piękny. Coś.. coś trzymało ją przy nim... Tak jak zawsze kiedy... kiedy...!
- Powinnam ją oddać – stwierdziła na głos.
- Nie potrzebuję przedmiotu, który wywołuje w tobie wspomnienia, jakich tak bardzo ci brakuje – wyjaśnił. – Mnie tam nie było. Dla mnie to tylko peryskop, jego moc jest dla mnie ważna.
- Mogę ci go wypożyczać – zaproponowała. – Nie potrzebuję tej mocy.
Uśmiechnął się litościwie.
- Ale inni tak.
- Inni...?
- Ci, którzy przybyli wraz z tobą ratować tamtego srebrnowłosego elfa – wyjaśnił bez emocji.
Milczała.
- Ma na imię Isendir, prawda?
- Tak – szepnęła grobowym tonem. – Isendir.
- Cieszę się, że udało się wam uchronić go przed moimi bezmózgimi towarzyszami, jakim zachciało się składania ofiar – powiedział. – Jestem pod wrażeniem, muszę przyznać. Nie zdobyłbym się na taką solidarność, porzucić zwycięstwo i zawrócić, by ratować opuszczonego towarzysza – pokiwał głową. – Masz większe szczęście do doborowego towarzystwa, niż ja, Pani.
- Tak... – powiedziała jeszcze ciszej.
- Wybacz, zatrzymuję cię, a oni na pewno na ciebie czekają.
Latająca manta wylądowała na ziemi przed nim.
- Wolę odejść teraz, zanim przyjdą tu, poszukując cię, zaniepokojeni twoją nieobecnością.
Metalowe pazury wsunęły się do bransolety.
- Szczerze mówiąc wątpię, czy zauważyli, że mnie nie ma – powiedziała zimnym tonem, podnosząc wzrok i spoglądając w oczy maga.
Gatenowhere znów nie okazał żadnych emocji. Ale ona widziała. Działo się coś złego. Widziała, że coś było nie tak. Z Isendirem. Coś działo się nieopodal niego, przy wejściu do groty!
- Muszę wracać – powiedziała.
Uśmiechnął się.
- Chcesz stąd wyjść? – spytał polubownie.
- Wyjść?
- Iść do Kruka z garścią Dusz, otrzymać szablę i wrócić?
- Wrócić dokąd? – spytała smętnie, retorycznie.
Uśmiechnął się ponownie.
- Masz jednoosobowy pokój?
Szczęka jej opadła, na co po raz pierwszy zaśmiał się szczerze.
- Zanim mnie zabijesz pozwól mi chociaż opowiedzieć ci o Duszach – zaproponował.
- Muszę wracać!
- Nie ufasz mi.
- Nie. Nie na tyle, abym ich opuściła.
- Ich...? – spytał ironicznie i dodał szybko. – To dobrze nie ufać obcym. Boisz się mnie?
- Nie.
- To zrozumiałe. Nie UDAJESZ.
Otrzepało ją. Nienawidziła tego słowa.
- Ufasz im? – zagadnął.
Zatkało ją.
- To dobrze, mieć komu zaufać – powiedział, wsiadając na swoją mantę. – Mieć kogoś, kto NIE UDAJE.
Zgrzytnęła zębami.
- Zazdroszczę – wyznał.
- Nie kłopocz się – syknęła przez zęby, odwracając wzrok.
- To aż tak złe uczucie?
- Boskie! – westchnęła, zagryzając wargi i krzyżując ramiona na piersi.
Latająca manta uniosła się powoli w powietrze.
- Ja natomiast mam powyżej uszu moich towarzyszów – uśmiechnął się. – Mogę marzyć o interesującej rozmowie bez świadków, Pani?
- Możesz.
- Do zobaczenia zatem.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 27-06-2009, 16:03   #376
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Nagle i niespodziewanie zgasły płomienie rozpalone przez Sathema, który sekundę później leżał nieprzytomny na ziemi. Dostał rękojeścią w czoło. Atak nadszedł niewiadomo skąd przy czym napastnik ani na chwilę nie zdradził swojej pozycji. Odszedł, wyczuliście, że się wycofał, po czym znowu dało się usłyszeć śmiech.
- Potrawę pierwszą podano. - powiedział zimny i zadowolony głos ponownie dochodzący z głębi jaskini.

Kall`eh uspokoił gobliny. Powiedzmy.
Szamil zaś ruszył na polowanie, pokazując palcem; „ssssh, be veły veły quiet, I`m hunting dłows!...”

Nie podobała mu się wąskość przejścia. Jeśli drow zaatakuje z przodu, nadzieje się na miecz. Lecz jeśli zaatakuje z tyłu, ciężko będzie odwrócić się. Nie wiadomo, jak silna i sprytna jest ta bestia. Wiadomo, że JEST silna i sprytna. Westchnął gorzko, przywarł plecami do bocznej ściany i powoli schodził w dół jaskini, przesuwając nogę w bok i dostawiając do niej drugą w bardzo wąskim fragmencie przejścia. Klingę trzymał w prawej dłoni, sztychem tam dokąd schodził.
Schodził długo. Wilgoć i ziąb rozdrażniło go. Pragnął ujrzeć już drowa, rozpłatać go i wracać. Doszedł na samo dno. Wąską szczeliną wyszedł na szeroki i wysoki korytarz. Podłoga pokryta była na wpół zamarzniętą warstewką wody, cieniutkie płaty lodu krucho pękały pod butami Szamila. Ściekające po stalaktytach smużki wody również zamarzły, tworząc faliste sopelki, z których kapały pojedyncze krople. Szamil szedł powoli, pamiętając, że demon mógł się kryć za każdą z kolumn. Na suficie widział charakterystyczne, drobne rysy. Gdzieś w oddali rozległo się echo szmerów.
Podziemny tunel zakręcał w lewo. Tam zaczynała się sieć mniejszych korytarzy. Było tu sucho i dość ciepło. Na ścianach, w szczelinach między kamieniami, licznie usadowiły się drzemiące głęboko nietoperze. Szamil mignął wzrokiem po puchatych kulkach skupionych w większe grupy. Raz po raz natrafiał na wielkie szczury, stroszące sierść i czmychające przed nim pospiesznie. Dostrzegł z daleka coś leżącego na podłodze w głębi tunelu. Zbliżał się powoli, nasłuchując pilnie i węsząc. Im bliżej znaleziska się znajdował, tym bardziej nabierał przekonania, iż nie napotkał żywej istoty, a przedmiot. Podarty sweter z długimi rękawami. Trącił szmatę mieczem.

* *
Oczy drowa świeciły mocno w nieprzeniknionym mroku, widział doskonale najmniejsze nawet rysy na podłodze. Widział ślady elfa. Kolejny szczur przebiegł mu drogę na rozwidleniu korytarza. Po chwili drow dosłyszał jego pisk, a kiedy się obejrzał zauważył to samo zwierzę, uciekające z powrotem tam, skąd przybyło. Zawrócił, przyśpieszył kroku i skręcił. Szmery nasiliły się. Coś wiedziało, że drow był tutaj. Zatrzymał się.
Bicie serca.

* *
Szedł prawa ręką macając ścianę.
- Hatssss...!
Szarlej, zdumiony, rozejrzał się. Zaczynał czuć się nieswojo w sieci wąskich korytarzy. Tunele były tak krótkie, że niewiele widział przed sobą i za sobą. Bicie serca. Nerwowe, szybkie. Zrobił krok do przodu. Serce uderzyło mocniej, dwa razy. Zwątpił. Demoniczna natura półelfa zaczynała brać górę. Widział, słyszał, czuł o wiele silniej niż zwykły śmiertelnik. Bicie serca. Szum krwi. Ciepło ciała. Przed oczami Szmaila zamajaczyła fosforyzująca w ciemnościach mgiełka, aura żywej istoty.
- Hatshatsss...
Echo utrudniało mu wyczucie kierunku. Słyszał bicie serca, ale nie potrafił określić skąd dochodziło. Znów zauważył coś na podłodze. Gnijąca, poszarpana szmata. Obok szkielet małego zwierzęcia, wiewiórki, czy szczura. Kiedy przypatrywał się temu stojąc nieruchomo, coś poruszyło się w korytarzu obok, dosłyszał szmer i mógłby przysiąc, że wyczuł na skórze ruch powietrza. Czekał, przyczajony. Gdyby poruszyło się jeszcze raz... Gdyby mógł dokładniej określić położenie tej istoty, mógłby przebić cienką ścianę na wylot swym mieczem i nabić na ostrze stworzenie chowające się przed nim...
Czekał. Tajemnicza istota za ścianą odgadła jego zamiary i trwała zupełnie cicho.

* *

Drow zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. To nie był zwykły elf. Otaczała go podejrzana, lodowata aura, w powietrzu biły od niego elektryzujące impulsy. Usłyszał dwarfa, który zaszedł od tyłu, odcinając drogę ucieczki.

Zaczęło się!...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 27-06-2009, 16:14   #377
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Wrzuta.pl - Therion - O Fortuna

Grzbiet urękawiczonej dłoni nie tracił ani na chwilę kontaktu z skałą. Zmrużone oczy wpatrywały się w ciemność próbując dostrzec błysk białych włosów. Nie zobaczył, życie uratował mu tylko instynkt. Ktoś za nim stał. Odskoczył w bok w momencie w którym powietrze przecięły dwa sejmitary. Odwrócił się wyciągając miecz. Broń trzymał w lewej ręce ostrzem ku ziemi. Chował je za ramieniem. W ciasnej jaskini nie było miejsca na szermierkę, Samael zdecydował się na styl walki jakiego nauczył go pewien pirat. Ciął drowa od dołu, do wyprowadzenia takiego ciosu była potrzebna nielicha siła. Miecz prowadzony blisko ciała miał tendencje do uciekania. Szczęk stali. Sejmitar zderzył się z mieczem, drugi ciął na wysokości głowy. Elf schylił się w ostatniej chwili. Jego przeciwnik był dobrym szermierzem do tego przyzwyczajonym do walki w podziemiach. Odskoczyli od siebie i zaraz znów się starli. Elf ciął na przemian z lewej strony prowadząc miecz przy ciele to z prawej tnąc szeroko od pachy. Jego przeciwnik z łatwością zbijał ostrze.
Szamil zdecydowanie przegrywał w tej walce. Tylko cudem unikał co groźniejszych cięć a kilka razy został już lekko ranny. Rany co prawda były bardziej obtarciami. Z czoła elfa płynęła strużka potu. Wiedział, że jeszcze trochę a przeciwnik przerobi go na szaszłyk. Mroczny elf jak na złość ustawił się tak by towarzysze Samaela nic nie mogli zrobić, by ten im go zasłaniał.
Elf odskoczył i zmienił szybko chwyt na mieczu, ciął silnie od góry. Drow zasłonił się, krzyżując nad głową dwie szable. Jedną przytrzymał ostrze elfa, drugą ciął od dołu, od prawej. Czarny elf uśmiechnął się na widok zmęczenia na twarzy przeciwnika. Jego klinga zderzyła się z ciałem. Sejmitar odskoczył, prawe ramię elfa bolało od uderzenia, uderzenia w płaz broni wroga. Wyraz twarzy drowa wyrażał zaskoczenie. Zaskoczenie przerodziło się szybko w ból gdy klinga elfa weszła między płyty i rozcięła plecionkę kolczą.
„Nie ma nic gorszego niże rasa niższa uznająca się za nadrasę.”
Grymas bólu przerodził się w wściekłość. Ciął elfa od góry, Szamil sparował cios ale nie przewidział kopnięcia. Uderzenie obutej w stal stopy trafiło go prosto pod kolano. Z sykiem bólu upadł i przetoczył się do tyłu. Podczas przewrotu upuścił miecz, z wyraźnym trudem podniósł się do pozycji stojącej. Teraz był czas na resztę. Rozejrzał się za mieczem.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 27-06-2009, 19:43   #378
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X
Drow po kopnięciu wycofał się szybko omal nie wypuszczając sejmitara z prawej ręki, którego trzymał z ledwością. Nawet nie obserwował co robi przeciwnik, tylko szybko czmychnął w mrok wąskiej szczeliny skalnej. w ciszy spojrzał na swoją ranę po czym powoli schował najpierw sejmitar trzymany zdrową ręką, potem drugi za pomocą zdrowej ręki, aby zrobić to jak najciszej. Spojrzał na ranę jeszcze raz. Krwawienie nie było duże, lecz ból był bardzo dokuczliwy. Ten drow był co prawda dobrze przyzwyczajony do bólu, jednak to uczucie strasznie go irytowało.
Drow wychylił się odrobinę, tak żeby jednym okiem spróbować odszukać przeciwnika. Następnie zaczął się wycofywać dalej, do jakiegoś szerszego i wyższego fragmentu korytarzy.
- Ooo... Widzę, że to danie potrafi się odegrać... - krzyknął drow wściekle na całe gardło, aby głos rozszedł się dobrze we wszystkie możliwe zakamarki powodując odpowiedź echa, z różnych korytarzy.
Następnie rozejrzał się za większym stalagmitem, lub szczeliną skalną, aby się w niej skryć.
- No dalej, chodź i skończ to co zacząłeś!!!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 28-06-2009, 15:49   #379
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Błysk w oku Szamila zdecydował. Elf przodem, Krasnolud za nim. Krasnoludowi podobała się cisza jaka zastała. Nic tak nie koi duszy jak cisza. Zacisnął pewniej dłoń na rękojeści. Ściągnął kuszę z pleców i położył koło Sathema. Czas wyruszyć na polowanie.

Szedł spokojnie za Elfem. Za pół elfem i pół demonem, rzecz jasna. Wyczuwalne było to z daleka, co raczej nie dawało im przewagi z racji zaskoczenia.

Szamil miał czasami kłopoty z przedarciem się przez szczeliny. Takich kłopotów nie miał Krasnolud. Przeciskał się lekko i zwinnie. Jak na krasnoluda przystało. Oczy już się przyzwyczaiły do ciemności. Całkowicie. Wdział dużo. Nie miał doskonałego wzroku, nie pochodził z podziemi jak jego pobratymcy, to też mógł mieć gorszy wzrok. Lecz instynkt został. Od razu wiedział, że odchodzący w prawo tunel doprowadzi go do Drowa.

Szamil poszedł dalej, głównym tunelem. Karzeł skręcił w prawo nie dając nic po sobie poznać. Szedł jakiś czas w zupełnej ciemności. Jego oczy zaciekle łapały każdy poblask. Nic. Ciemność. Szedł praktycznie po omacku aż wszedł po drugiej stronie. Nie było tam światła, co to, to nie. Ale było jaśniej. Widoczność powróciła. Wstał po cichu i rozejrzał się uważnie przygotowany do bitki. Mroczny elf mógł być wszędzie.

Stał chwilkę. Ruszył się jak tylko usłyszał odgłosy walki. Zrobiło się raptownie zimniej. To był Szamil. Kall'eh uśmiechnął się i ruszył w stronę odgłosów. Do puki walczyli nie miał się co bać, że go usłyszy. Zatem ruszył z truchta. Tam gdzie mógł, a za wiele takich możliwości nie miał. Zatrzymał się dopiero gdy zobaczył iskrzenie się dwóch napotkanych broni. To oni. Wycofał się.

Stał w ciemnościach, tak by tylko słyszeć co się dzieje, w dość dużej komnacie. Stalagnaty tworzyły tutaj wielkie kolumny. Dało się otwarcie walczyć. Uśmiech ponownie pojawił się an ustach krasnoluda.

Walka ustała. Cisza choć nie całkowita rozsiała się wszędzie. Słychać było tupanie. Jakieś chlapnięcie. Zgrzyt. Karzeł stał w ukryciu na drugim końcu komnaty, do której właśnie wszedł drow. Kall'eh zdziwił się lekko, normalnie zostałby zauważony przez przedstawiciela mrocznego ludu. Ten musiał być już zmęczony. Szkoda...

- Ooo... Widzę, że to danie potrafi się odegrać... - krzyknął drow poczym schował się za jednym ze stalagnatów. Dość dużym by go całego skryć.
- No dalej, chodź i skończ to co zacząłeś!!!
- Puzwolisz, ino żem ja tło skuncze? - rozległ się głos Kall'eha.
Może zmęczony ale zwinny. Obrócił się w mig i już miał sejmitar w zdrowej ręce. Ranna ręka się jeszcze ociągała. Kall'eh wiedział, że może mieć nie lada problem z walką na równym poziomie z takim przeciwnikiem. Nie był przecież szkolonym zabójcą. Nie on.

W powietrzu świsnęły dwa ostrza rzucone przez krasnoluda. Dwa sztylety spowodowały tylko tyle, że drow się uchylił i przekręcił. Ale na nic więcej Kall'eh nie liczył. Ruszył z impetem. Niski, zwinnie poruszający się punkt parł na elfa, który jeszcze prostował się. Ostrza zabrzęczały. Kall'eh ciął pieszczochem od zranionej ręki. Lecz ten jednak sparował. Kopniak w nogę. Nie trafił - stalagnat. Szybki zwód i cięcie w drugą stronę. Drow się obronił, stał teraz plecami do formacji skalnej i uderzył dwoma sejmitarami naraz. Topór dwarfa wziął to na siebie. Karzeł się zaparł. To było silne uderzenie. Kall'eh zrobił zamach i zaatakował z dużym impetem. Nie trafił, a raczej elf się uchylił i całą moc uderzenia przyjął stalagnat. Karzeł nie zwolnił nawet na chwilę i z obrotu uderzył jeszcze raz... W stalagnat. W to samo miejsce...

Do reszty doszło lekkie drganie i ogromny huk. Potęgowany jednak w dużej mierze przez echo.

Uderzony stalagnat załamał się i runął na mrocznego elfa. Kila większych kawałków uderzyło go w plecy. Niestety.. albo i stety zbroja nie pomogła pod takim nawałem skały. Leżał lekko się jednak ruszając. Dysząc jeszcze.

- Wy muże ino i żyjeta w grotach ale my je budujemy....
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 28-06-2009, 18:47   #380
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
-Ooo... Widzę, że to danie potrafi się odegrać...
Drow ewidentnie nie potrafił się opanować. Jak Isendir. Zła cecha u wojownika.
-No dalej, chodź i skończ to co zacząłeś!!!
"Jeszcze czego, sam przyjdziesz."
Elf podniósł miecz i go schował. Rozmasował ramię i nogę. Uspokoił oddech. Usłyszał odgłosy walki. Ktoś z ferajny postanowił jego dzieło. i dobrze... Ruszył w stronę odgłosów, prawą ręką wodząc po ścianie. W końcu dotarł do komnaty. Sporej komnaty. Kalleh walczył właśnie z drowem. Mroczny elf mimo, że ranny efektownie odpierał wszelkie ataki. Samael dobył broni. Teraz to skończą.
Dwarf właśnie pokazywał co potrafi jego rasa, to znaczy pokazywał jak się walczy toporem. Krótkie krasnoludzkie ramiona są przekleństwem w walce na miecze za to stają się błogosławieństwem w walce na topory. Tak ciężka i nie wyważona broń jak topór zwykle potrzebuje solidnych zamachów. Dlatego człowiek walczący toporem zwykle przegrywał z człowiekiem walczącym mieczem. Krasnoludy dzięki swoim krótkim ramionom mogą brać szybsze zamachy.
Dlatego też Kalleh prawie trafiał drowa. Prawie... Zawsze trafiał w stalagmit (czy inny stalaktyt). Samael postanowił to skończyć niezbyt honorowym ale skutecznym odcięciem głowy. Skradał się właśnie za plecy mrocznego gdy krasnolud znów uderzył w stalaktyt. Wszystko się zatrzęsło i... skała runęła na mrocznego. Szamil odskoczył zwinnie do tyłu i syknął z bólu. Prawa noga ugięła się pod nim po tym jak źle skoczył na jakiś kamień. Huk go ogłuszył na chwilę a pył oślepił. Gdy kurz opadł zobaczył dwarfa stojącego przed przygniecionym drowem.
-Wy muże ino i żyjeta w grotach ale my je budujemy...
Elf podszedł do nich i z szacunkiem skinął głową krasnoludowi. Schował miecz i kucnął przed rannym. Wziął do ręki sejmitar i przyjrzał mu się.

Prosta ale dobrze wykonana broń. Taka jaką Szamil lubił. Drow musiał mieć podobny gust. Spokojnym, leniwym ruchem przyłożył sztych sejmitaru do oka drowa.
-Wiemy co się zaraz stanie. Umrzesz. Może umrzeć szybko lub... Mniej szybko. Na początek wyłupie Ci oko. Łapiesz? Jeśli chcesz szybko i bezboleśnie zginąć odpowiadaj na pytania. Słuchaj uwaznie bo nie będę powtarzał. Pierwsze pytanie: ktoś jeszcze jest w tych jaskiniach? Pytanie numer dwa: spotkałeś keidyś białowłosego mężczyzne ubranego na czerwono? Jak tak to opowiedz o tym spotkaniu. Trzeci i póki co ostatnie: co robiłeś w tym miejscu?
Elf cały czas był spokojny i poważny. Sejmitar ani na chwilę się nie poruszył, ciągle tkwiąc przy oku drowa.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172