Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2009, 22:32   #374
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Śmierdziało wszędzie tymi szczurami. Jak można coś takiego jeść? Jak można? Swąd palonej sierści i truchła przypiekanego na ruszcie unosił się nawet chwilę potem jak weszli do groty. Kall'eh ze zmarszczonym nosem i oddychając przez usta wchodził pierwszy. Ten kawałek, który już wcześniej przeszedł przebrnął bez zbytniej ostrożności. i nagle rozległ się śmiech a potem padły słowa:

- Śmiało, wchodźcie i się rozgośćcie. Przyszliście akurat abym rozpoczął ucztę... - znowu ten jeżący włos na karku śmiech!

Krasnolud odwrócił się, by sprawdzić kto podąża z nim. Pięciu goblinów tuż za nim, Uzjel, Sathem i Szamil. Widok niezbyt przyjemny. Nie znosił goblinów. Nawet więcej, nienawidził. One, takie małe, takie hałaśliwe w swój kwilkiwy sposób. Takie obdarte i śmierdzące. To samo co Gnomy. Te przynajmniej są dobrymi inżynierami i czasami w rozsądny sposób mogą konkurować w tej dziedzinie z Krasnoludami. Ale Kall'eh i tak ich nie znosił.

Czy nie mogli ich zostawić na zewnątrz? Albo profilaktycznie puścić tych obdartusów przodem? Pewnie nie, ale to nic nie zmieniało. Z pięciorgiem przerośniętych szczurów za plecami dobrze się nie czuł i kropka. Dobrze, że była tam też reszta.

Spojrzał w głąb jamy i ruszył. Powoli robiło się przyjemnie ciemno gdy nagle rozbłysk światła oświetlił drogę w głąb. Kall'eh spojrzał z ukosa na Wilczura, który jest sprawcą tych dziwów. Kolejny powód, żeby nie być zadowolonym. No, ale może wie co robi, czyż nie?

Krasnolud szedł, wydawałoby się uważnie rozglądając się na boki. I stanął jak wryty. Przed nim ukazała się sylwetka Mroczengo Elfa. Choć ukazała się to za dużo powiedziane. Pojawiła się i znikła. Światło zgasło jeszcze naglej niż się pojawiło, a w następstwa ciemności były równie nieoczekiwane.

- Uwaga...!!- rozległ się głos Karła, lecz nie był potrzebny gdyż ktoś już upadł a gobliny, te worki na pchły, zaczęły biegać i się obijać o siebie na wzajem i wszystko dookoła. Nie koniecznie w tej kolejności. Padł któryś z pchlaków trupem albo z dwóch.

Gdy nagle zapada ciemność, najgorszą z jej następstw jest całkowita ślepota. Mija dość szybko ale wystarczająco długo by zginąć z ręki drowa z piętnaście razy. Albo i więcej...

Jeden z goblinów stracił ramiona. Żadna strata reszta latała w popłochu. Nie by w stanie stwierdzić ile ta reszta wynosiła. Zdawało się, że już trzech. Oczy zaczęły się trochę przyzwyczajać do ciemności. Nareszcie! Spojrzał pod siebie. Sathem. O fuc.... To nie dobrze. Ukucnął koło niego i zaczął nim lekko potrząsać. Z ust wilka wydobył się dziwny dźwięk... oddycha. Na szczęście.

Kolejny knypek upadł chowając się za tarczą. Kall'eh pokręcił głową odzyskując wzroki i widząc jak Szamil pada na plecy. Huk uderzenia nie brzmiał dobrze. Coś błysnęło po prawej, Karzeł dużo się nie zastanawiał. Ciach i brzdęk. Skała. To co tam było umknęło.

Grota się zatrzasnęła. Coś ją przykryło albo zasłoniło. Nie interesowało to za bardzo krasnoluda, bo cel miał narazie wyznaczony a nie było nim opuszczanie tej jaskini. Oczy przyzwyczaiły się i widział prawie wszystko. Drowa nie było. Gobliny biegały rozhisteryzowane. Podszedł do jednego z nich i strzelił obuchem po głowie. Goblin padł nieprzytomny.

- Stulta jadaczki, bo bydzieta leżeć jako ten tuo - warknął wręcz zdenerwowany do pozostałych przy życiu pchlaków. - Jak mienia się któryś łodezwie... - Przeleciał toporem po swojej szyi, od ucha do ucha.

Gdy zapadła już cisza ruszył cichaczem w głąb jaskini. Upewniając się czy Uzjel i Szamil podążają za nim i uśmiechem kwitując palec wskazujący na ustach Elfa. Ciekawe czy ktoś go widział oprócz Karła.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline