Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2009, 23:25   #375
Kejsi2
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Nie musisz przyjmować, możemy się wymienić – odparł bez emocji. – Należy ci się znaleźne, Pani.
Był piękny. Tak powiedziała jej intuicja. Wiedziała już. Powinien zginąć, bo widziała w nim piękno. Wyczekiwał odpowiedzi.
- Ten peryskop... wiele dla mnie znaczy – odparła, odwracając wzrok.
Nie bała się odwrócić wzroku i nie spoglądać na niego. Nie okazał emocji. Jedynie nieco się zdziwił.
- Wiele znaczy? To nie jest możliwe, Pani.
- Znałam kogoś, kto miał podobny.
- Doprawdy?
Zielone ślepko błysnęło dziko.
- Wybacz, wolałabym go zatrzymać.
Wyciągnęła ku niemu dłoń, na której spoczywała czerwona Dusza.
- Dziękuję, ale nie mogę tego przyjąć.
- Nie mają dla ciebie wartości?
- Nie chciałam cię obrazić.
- Nie, nie obraziłaś, Pani – odebrał swoją Duszę i oglądał ją przez chwilę.
- Wybacz.
Uśmiechnął się szelmowsko.
- Czy to dlatego, że jestem Taki Jak Ty?
Powoli zaczął obchodzić ją w kółko. Zagarnął delikatnie na dłoń jej długie, jasne kosmyki i przepuścił je miedzy palcami.
- Dlatego, że również potrafię zmieść z powierzchni ziemi całe armie jednym słowem?
- Jesteś miły – uśmiechnęła się dziwnie.
- Nie przyszedłem tu po to, żeby być miłym – stwierdził jak zwykle, bez zbędnych emocji.
- Wybacz, nie mogę ci pomóc.
- Why?
Spojrzała mu w oczy. Uśmiechnął się tryumfalnie.
- Pozwól mi z tobą iść – zaproponował ugodowo.
- Nie mogę – odparła z bólem. – Musiałabym cię zabić.
- Nie chcesz tego? – ujął znów jej dłoń i potarł zewnętrznymi krawędziami jej metalowych szponów po swojej szyi. – Przecież się odrodzę. Wiesz, że tak należy. Czyż nie?
Zgarnął dłonią na bok własne, długie kosmyki, pokazując jej niewielkie tatuaż na lewej stronie szyi.
http://images29.fotosik.pl/256/ad5bd18263f1ec56med.jpg

- Ładny – powiedziała niepewnie. – Co oznacza?
- Życzysz sobie taki? – szepnął zachęcająco.
- Zależy co oznacza. Mam już jednego pająka – poklepała Fufiego.
- Spójrz na niego. Dowiesz się.
Wyczuła podstęp.
- Nie bój się, Pani – uspokoił bez emocji, jak zwykle. – Mnie nie musisz się bać. I know my place in this game.
Kusiło ją. Była ciekawa, jak długo Gatenowhere wytrzyma.
- Zamknij oczy – poprosiła.
- Oczywiście, Pani – uległ natychmiast i stał przed nią nieruchomo, z zamkniętymi oczami.
Z wahaniem sięgnęła dłonią jego szyi i musnęła ostrożnie palcami skórę w miejscu tatuażu. Gatenowhere nawet nie drgnął. Cofnęła się od niego.
- Już dobrze, otwórz oczy, proszę.
Otworzył.
- Jeszcze raz. Dlaczego tu przyszedłeś?
- Nie mogłem się powstrzymać! – uśmiechnął się demonicznie.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Oboje tam już byliśmy – odparł spokojnie.
Milczeli chwilę, wpatrzeni w siebie. Pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Jesteś taka piękna! – szepnął niemal z bólem. – Z moja magią moglibyśmy...!
Uniosła dłoń, uciszając go.
- Wybacz, Pani – powiedział ku jej zdumieniu. – Byłem jedynie ciekaw. Pójdę już.
Nie ruszył się z miejsca.
- Naprawdę mogę go zatrzymać? – spytała.
Wyciągnął ku niej rękę.
- Mogę na chwilę? – spytał łagodnie. – Oddam.
Zastanawiała się przez chwilę. Sięgnęła do torby i wyjęła niewielką, rzeźbioną lunetę. Złożyła ją na jego dłoni. Spokojnym ruchem rozłożył ją i podniósł na wysokość swoich oczu.
- Tak, tego właśnie szukałem.
Zerknął przez lunetę. Obserwowała go pilnie. Zachowywał się bardzo spokojnie, mówił bez emocji. Był piękny. Zacisnęła pięść, nadal nie schowała ostrzy bransolety.
- Spójrz – podał jej peryskop.
- Gdzie? – niepewnie zerknęła przez peryskop.
Tak jak poprzednim razem, widziała znów to samo. Niezależnie od tego gdzie skierowała lunetę, zawsze to samo.
- Gdzie mam spojrzeć? Jak to działa?
- To już działa – odparł z uśmiechem. – Tyle tylko, że obie Dodatkowe Dusze, jakich poszukiwali twoi towarzysze, zostały już zabrane z tego Miejsca.
Zdziwiła się.
- Kto je zabrał?
- Jeden z twoich przyjaciół – odparł, odbierając jej spokojnie lunetę i składając ją.
Wręczył jej złożony peryskop, jakby od zawsze należał do niej. Przyjęła go. Zdziwiła się. Ktoś już zabrał Dodatkowe Dusze? Nawet nie zauważyła! Nawet... nic nie wiedziała!... Nawet... nic jej nie powiedzieli!...
- Dziękuję, że poświęciłaś mi swój czas – skłonił się szarmancko. – Zatrzymaj peryskop jeśli chcesz. Nie będę nalegał. Byłem na tyle łupi, by powierzyć go idiotom, którzy pozwolili go skraść, sam jestem sobie winien.
- Czy... – wyjąkała, speszona. – Naprawdę chciałabym go zatrzymać, ale... Nie chcę cię okradać! Czy mogę ofiarować ci coś w zamian?
Uśmiechnął się słodko.
- Nie, Pani, ta hojność mnie przeraża. Przeżyję i bez tej lunety.
Był piękny. Coś.. coś trzymało ją przy nim... Tak jak zawsze kiedy... kiedy...!
- Powinnam ją oddać – stwierdziła na głos.
- Nie potrzebuję przedmiotu, który wywołuje w tobie wspomnienia, jakich tak bardzo ci brakuje – wyjaśnił. – Mnie tam nie było. Dla mnie to tylko peryskop, jego moc jest dla mnie ważna.
- Mogę ci go wypożyczać – zaproponowała. – Nie potrzebuję tej mocy.
Uśmiechnął się litościwie.
- Ale inni tak.
- Inni...?
- Ci, którzy przybyli wraz z tobą ratować tamtego srebrnowłosego elfa – wyjaśnił bez emocji.
Milczała.
- Ma na imię Isendir, prawda?
- Tak – szepnęła grobowym tonem. – Isendir.
- Cieszę się, że udało się wam uchronić go przed moimi bezmózgimi towarzyszami, jakim zachciało się składania ofiar – powiedział. – Jestem pod wrażeniem, muszę przyznać. Nie zdobyłbym się na taką solidarność, porzucić zwycięstwo i zawrócić, by ratować opuszczonego towarzysza – pokiwał głową. – Masz większe szczęście do doborowego towarzystwa, niż ja, Pani.
- Tak... – powiedziała jeszcze ciszej.
- Wybacz, zatrzymuję cię, a oni na pewno na ciebie czekają.
Latająca manta wylądowała na ziemi przed nim.
- Wolę odejść teraz, zanim przyjdą tu, poszukując cię, zaniepokojeni twoją nieobecnością.
Metalowe pazury wsunęły się do bransolety.
- Szczerze mówiąc wątpię, czy zauważyli, że mnie nie ma – powiedziała zimnym tonem, podnosząc wzrok i spoglądając w oczy maga.
Gatenowhere znów nie okazał żadnych emocji. Ale ona widziała. Działo się coś złego. Widziała, że coś było nie tak. Z Isendirem. Coś działo się nieopodal niego, przy wejściu do groty!
- Muszę wracać – powiedziała.
Uśmiechnął się.
- Chcesz stąd wyjść? – spytał polubownie.
- Wyjść?
- Iść do Kruka z garścią Dusz, otrzymać szablę i wrócić?
- Wrócić dokąd? – spytała smętnie, retorycznie.
Uśmiechnął się ponownie.
- Masz jednoosobowy pokój?
Szczęka jej opadła, na co po raz pierwszy zaśmiał się szczerze.
- Zanim mnie zabijesz pozwól mi chociaż opowiedzieć ci o Duszach – zaproponował.
- Muszę wracać!
- Nie ufasz mi.
- Nie. Nie na tyle, abym ich opuściła.
- Ich...? – spytał ironicznie i dodał szybko. – To dobrze nie ufać obcym. Boisz się mnie?
- Nie.
- To zrozumiałe. Nie UDAJESZ.
Otrzepało ją. Nienawidziła tego słowa.
- Ufasz im? – zagadnął.
Zatkało ją.
- To dobrze, mieć komu zaufać – powiedział, wsiadając na swoją mantę. – Mieć kogoś, kto NIE UDAJE.
Zgrzytnęła zębami.
- Zazdroszczę – wyznał.
- Nie kłopocz się – syknęła przez zęby, odwracając wzrok.
- To aż tak złe uczucie?
- Boskie! – westchnęła, zagryzając wargi i krzyżując ramiona na piersi.
Latająca manta uniosła się powoli w powietrze.
- Ja natomiast mam powyżej uszu moich towarzyszów – uśmiechnął się. – Mogę marzyć o interesującej rozmowie bez świadków, Pani?
- Możesz.
- Do zobaczenia zatem.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline