Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2009, 01:02   #238
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; pierwsza dekada miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, południe.

- Wiecie , że Strażnica Wschodu nie słynie u nas najlepszą reputacją?

Omal się nie zaśmiał pod maską, gdyż zdał sobie sprawę iż przemawia niemal jak Skorpion.

- To znaczy, chciałem powiedzieć, że w tej twierdzy są najgorsi samuraje jakich gdziekolwiek na terytorium Kraba szukać. A przynajmniej takie wieści słyszałem o tym miejscu. Uwagi czynione nam na Murze
( Krab dobrze wiedział, że jego upokorzenia były niczym wobec tego co przeżywali jego kamraci, szczególnie Manji ) będą niczym wobec tych z jakimi możemy się spotkać w Strażnicy, więc nie dziwcie się niczemu i nie wyciągajcie jakiś daleko idących wniosków na temat Krabów na podstawie tego miejsca. Proszę. – dodał na końcu by nieco złagodzić ton i treść wypowiedzi.

- Ponieważ mam przesyłki do prowincji Doman, być może niegłupim pomysłem będzie przekazanie listów w Strażnicy – w końcu nie leży daleko, ale biorąc pod uwagę zaufanie jakie mogę powierzyć samurajom w tej Strażnicy może lepiej będzie pozostawić je w kolejnym miejscu? Jak myślicie?

Był to dobry moment na poinformowanie towarzyszy o przesyłkach jakie miał do dostarczenia w Doman. Tym bardziej, że Kraba intrygowały podejrzenia o możliwości zastawienia tam pułapki – w związku z misją Smoka i otwartymi podejrzeniami Manjego. Logika Kraba podpowiadała mu, że na zasadzkę lepiej wysłać nic nie wartych kryminalistów ze Strażnicy, ale jego sumienie poszukiwało poparcia u towarzyszy, lub ewentualnego wyprowadzenia z błędnego myślenia.

Odpowiedzi pośpiesznie udzielił Skorpion:

- Panie Hida Akito-san, całkiem niedawno złościłeś się na mnie z powodu żartu z Twojej postury i kosztów utrzymania takiego klo... wielkiego bushi. Teraz podważasz honor samurajów ze Strażnicy Wschodu. Ponieważ obrażasz Własny Klan wierzę, że wiesz co mówisz. Skoro są bez honoru to po co pytasz?

Początkowo słysząc te słowa Akito poczuł się dotknięty. Jego oddech przybrał na sile zaś mięśnie napięły się ogłaszając wszem i wobec gotowość do konfrontacji. Strażnica Wschodu była i tak integralnym miejscem podróży, nie sposób było jej ominąć nie narażając się na przedwczesne podejrzenia, zresztą ucieczka przed potencjalnym niebezpieczeństwem to nie była droga jaką Akito kierował się w życiu. Dalszy tok wypowiedzi uświadomił jedynie Krabowi przyczynę tak niemiłych słów Skorpiona. Skorpion poczuł się dotknięty niewiedzą, tam gdzie opracował już plan starannie omijający i zabezpieczający się przed niebezpieczeństwami powstała luka. Luka którą Akito wypełnił prawdą, której mógł nie mówić jak to zwykli właśnie robić inni samurajowie z Klanu Manjego. Teraz tego pożałował, słowa które skierował do niego Manji mogły być wystarczającym wyzwaniem do walki. Akito ani przez moment nie zamierzał znieważyć własnego Klanu, wiedział, że KAŻDY Klan ma swoje słabości jak i samurajów których wolałby w swoich szeregach nie mieć, albo gdy już są to schować ich jak najdalej od oczu obcych. Dla Akito ani Manji ani Mirumoto obcymi nie byli, ale po uwadze Skorpiona zmieniło się wiele. Manji kontynuował wywód starając się nieco złagodzić ton wypowiedzi.

-To zależy od ciebie czy chcesz zostawić swój honor pod opieką bez honorowych. Gdy wspominałem o najemnych roninach mogących się na ciebie zaczaić nie wspomniałeś nic o całej strażnicy wypełnionej bushi bez honoru - ostatnie zdanie wypowiedział obrażonym tonem. Wydobył z pod zbroi niewielką sakiewkę, w której skrywał Cesarskie Koku, złota moneta Koku ale bita przez urząd Cesarza, a tym samym mająca największą wartość. Manji wywodził się z Rodu, w którym znajomość wartości monet jest podstawową wiedzą, zanim nauczył się poprawnie trzymać miecz potrafił rozpoznać większość monet z całego Rokuganu. - Oto jedyny wyznacznik honoru dla niehonorowych, obiecaj dużo złota i puść z przesyłką to dotrze na miejsce o czasie. Pozostanie ci tylko zapłacić złotem albo zimną stalą. Jeśli się nie myliłem co do próby zabicia ciebie Akito-san i porwania Fukurou-san w tej strażnicy powinno się zrealizować, idealne miejsce na takie przedstawienie - mimo, że czuł narastające podniecenie jego głos pozostawał wciąż o tej samej barwie, pozbawiony emocji.
- Dla mnie to znaczy więcej pojedynków, może być więc całkiem wesoło - dokończył wystudiowanym zawadiackim tonem. - Pewnie obsada gejsz, służby jest również mizerna i zapewne nie ma zbyt wiele alkoholu, a nie wspominając już o dobrych potrawach.


Krab starannie przemyślał odpowiedź Manjego nim postanowił odpowiedzieć. Uspokoił oddech, aby napięcie które przenikało całe jego ciało nie zmieniło jego barwy głosu. Nie chciał zdradzić się z tym jak bardzo jest zdenerwowany odpowiedzią Manjego i co naprawdę by mu zrobił gdyby go tak dobrze nie znał. Bliskie więzi dla Rokugańczyka były jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem.

- Mówisz, że podważam honor mojego Klanu, zaprzysięgnij się więc na Amateratsu, że w Twoim Klanie nie ma miejsca którego nie musielibyście się wstydzić. Zważ jednak przed przysięgą - jeśli się na nią zdecydujesz ( dodał z sarkazmem ) iż Oboje wiemy, iż opium rozsyłane na cały Rokugan pochodzi z Ryoko Owari, oboje wiemy, że miasto jest przeżarte korupcją. A w jakim świetle stawia to Lotną Straż z Ryoko Owari?? To że to miasto jest perłą przemytu opium wie nawet wieśniak z prowincji a Ty zaś obracasz ziarno prawdy przeciwko mnie.

Krab zrobił w tym momencie bardzo obrażoną minę - być może niewidoczną z powodu maski, jednak dla Akito nie miało to znaczenia, zachował się bowiem tak jakby tej maski nie nosił - a przynajmniej na tą chwilę zdarzyło się mu o niej zapomnieć.

-Dobrze więc, nie usłyszysz już nic więcej z moich ust co pomogło by narazić czyjkolwiek honor, choćby po to abyś nie wykorzystał tego w przyszłości Manji –san. Powiem więcej, nie spodziewałem się takiej reakcji po tobie, ale na własne życzenie odcinasz się od potencjalnego źródła wiedzy.

Akito już nieco bardziej uspokojny oczekiwał odpowiedzi Manjego, lub jej braku. Chwilę póżniej gdy nikt już nie patrzył mu się w twarz zasępił się i zasmucił. Wiedział że relacje między nim a samurajem Skorpiona nigdy już nie będą takie jakie mogłyby być. Wiedział iż odtąd każdą informację będzie musiał cedzić lub nawet zachowywać dla siebie, aby Manji nie wykorzystał okazji i nie obrócił jego słów przeciw niemu samemu. Lekcję daną przez Skorpiona potraktował niczym policzek, nauczył się przynajmniej jak go nie wystawiać.

Akito nie zamierzał słuchać się rad Manjego. Monety mogły być dobrym argumentem przetargowym, ale zawsze mógł się znaleźć ktoś kto zaoferowałby więcej. Wolał przekazać listy w kolejnym miejscu, lub osobiście dostarczyć je później. Żaden z samurajów nie podchwycił potencjalnej możliwości zaszkodzenia prześladowcom dlatego też i Krab uznał, iż nie byłoby to właściwym ruchem. Mniemał iż zarówno Smok jak i Skorpion są o wiele bardziej zaawansowani w rozgryzaniu intryg dworskich niż on sam.


Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; pierwsza dekada miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, wieczór



Trójka towarzyszy przed zmrokiem dotarła w końcu do gospody. Jednokondygnacyjna budowla pamiętająca czasy chyba samego cesarza Hitomoto. Wskazywała swym wyglądem, iż goście nieczęsto musieli tu zaglądać, lub że zwyczajnie właściciel tego miejsca wolał zeń wyciągać koku niż w nie wkładać. „Na szczęście mają stajnie” pomyślał Akito rad, iż będzie mógł wreszcie zsiąść z konia i pozostawić oba wierzchowce w bezpiecznym schronieniu. „Im też przyda się trochę wygody


Karczma „Słoneczny poranek” była surowej, niemal warownej konstrukcji – jak zresztą większość zabudowań spotykanych na ziemiach Krabów. W każdym razie daleko jej było do płynności i lekkości z jakiej słynęły karczmy Żurawi. Nie była mała, choć być może stwarzała tylko pozory większej z uwagi na fortyfikacje. Z zewnątrz solidne grube drewno , dopiero wewnętrzne ściany nie stanowiły żadnej przeszkody dla intruza. Kamiena stunia i solidna stajnia przylegała do karczmy.

Niewątpliwie "odstającym" elementem całości był tu mnich siedzący pod hikorą. Fukurou niemal natychmiast skierował się ku niemu, trójkę bushi otoczył zapachy z kominka – jak zwykle mieszanka całego bogactwa roślno-zwierzęcego Rokuganu gdy cała trójka stanęła przed obliczem mnicha.

Krab przysłuchiwał się rozmowie toczonej pomiędzy mnichem a Smokiem. Nie zapomniał się też przywitać, choć filozoficzną dysputę postanowił pozostawić filozofom. Jedna z wypowiedzi Smoka przykuła jednak jego uwagę bardziej – pewnie dlatego iż była mu bliska.

- Mój dziadek mówił mi, że pięści wchodzą do rozmowy, gdy zaczyna brakować słów. A na ziemi Krabów zbyt często pięści bywają w użyciu.- odparł Fukurou spoglądając na hikorę.

Krab nie mógł zaprzeczyć prawdziwości tych słów. Zbyt dobrze pamiętał ostatnią sprzeczkę z Manjim i jak bardzo świerzbiły go ręce do najczęstszego rozwiązania jakie stosował. Wiedział jednak, że waga misji jest ważniejsza niż urazy jakie może przyjąć. Zarumienił się wręcz teraz, gdy przypomniał sobie jak niewiele mu brakowało do sięgnięcia po broń, z powodu własnej dumy mógłby zawieść i nie dowieść przesyłek do Daidoji Senzo, daimyo Zamku Goblina. Obecność mnicha siedzącego przy pięknym "bonsai" działała relaksująco więc Akito szybko odepchnął ponure myśli. Postanowił skupić się na działaniu, pozostawił więc pogrążonego w rozmowie towarzysza, po czym poszedł załatwiać formalności związane z pobytem – zaczynając od stajni.


W stajni znajdowały się dwa konie. Młody chłopak zerwał się z siana i padł na kolana bijąc głową w glinianą posadzkę. Akito zsiadając z Syna Wiatru przypomniał sobie o konieczności zakupu jabłek, marchewek czy czegokolwiek czym będzie mógł skłonić go do współpracy. Ostatnio nie stwarzał mu większych problemów za co był mu wdzięczny, choć przez jego ciągłe pilnowanie zaniedbał nieco własnego konia otrzymanego z przydziału w twierdzy. „Nawet nie nadałem mu jeszcze imienia, no ale jak do tej pory nie zdołałem go też poznać…przyjdzie czas i na to”.

- Zaopiekuj się nimi, mają być nakarmione i wyczyszczone. Nie zapomnij o kopytach.

Krab stanowym choć spkojnym głosem przemówił do stajennego. Dźwięk , barwa jego głosu była nieco zniekształcona przez maskę co z kolei stawiło przed nim pytanie na ile był to specjalny zamysł Skorpionów a na ile efekt uboczny. Nie sądził aby Manji lekką ręką zdradził tajemnicę klanu , zresztą kto by Krabowi zagwarantował prawdziwość słów Skorpiona?

Krab ostrożnie odjuczył oba konie ze szczególną uwagą pilnował aby żaden pakunek nie uległ uszkodzeniu. Najbardziej martwił się o urny i persefonę, jednak aby nawet pośrednio nie zdradzać się ze swą misją każdy pakunek bez wyjątku ściągał z koni tak jakby zawierał kurze jaja.

Gdy samurajowie byli już gotowi przeszli do karczmy…
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 30-06-2009 o 21:18.
Eliasz jest offline