Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2009, 16:07   #120
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Nogi już jakiś czas temu niemal wrosły mu we własne cztery litery. Szedł, raczej wlókł się, starając się zdążyć za posiadającym niespożyte siły krasnoludem. Czasem przygryzał wargi, jak go bolały, mniej myślał o nogach. Szczęśliwie nie musiał wkładać energii w Tensera. Dysk po prostu sunął nad ziemia z rannymi dziewczynami i kupą bagażu. Był za nim. Dobrze, że Araia nie widziała teraz jego pobladłej twarzy. Nawet laska wydawała się zbyt ciężka, ale bał się ją wyrzucić, żeby orki przypadkiem nie znalazły. Byłby to jednoznaczny dowód, że idą dobra drogą za drużyną. Zresztą, i tak szły. Przyjaciel Erytrei poinformował, iż banda rozdzieliła się na dwie grupy. Cóż, jej herszt musiał być niegłupi. To tylko zmniejszało szanse na wyjście z tego w miarę cało, chyba, że coś wreszcie pójdzie po ich myśli ... Poszło! Niespodziewana lwiopanna. Może boginka tego terenu? Może ktokolwiek inny … był zbyt zmęczony, żeby się nad tym zastanawiać. Przed chwilą udał, że idzie na bok za potrzebą, ale tak naprawdę to wyrzygał się z wyczerpania. Pusty niemal żołądek wyrzucił z gardła piekący kwas, który obrzydliwą żółcią opadł na jakieś liście. Zaśmierdziało, mroczki zaś zamajaczyły przed oczyma. Miał, jasny gwint! Dosyć, dosyć niemal wszystkiego. Tymczasem trzeba było iść na poobcieranych, krwawiących nogach. Byle do przodu, byle dalej … licząc, że coś się zdarzy.

Lwiopanna! Potem zaś pomysł Falkona, żeby zrobić kolejną pułapkę. Pomógł ile umiał. Zgadzał się, iż to miało sens, nawet nie dlatego, że zabije jakiegoś orka, ale spowolni pościg. Wszak idący za nimi bandyci musieli mieć na względzie, że pułapka przygotowana przez drużynowego speca nie jest wyjątkiem. A kolejna mogła ich jeszcze utwierdzić w tym przekonaniu. Nawet orki nie są takie głupie, żeby pakować się na kule ogniste, a taki właśnie czar umieścił w pułapce. On nie miał pojęcia, jak się to robi, ale Falkon miał. Widocznie współpracował już z czarodziejami przy takich sprawach. Szczęśliwie potrwało to tylko moment. Falkon potrzebował jego umiejętności jedynie na chwilę, a poza tym sam pracował nad konstrukcją. Miał chwilę. Spojrzał na Araię i zwalił się pod jakim kamieniem byle tylko chwile oddechu złapać. Każdy moment odpoczynku przywracał mu drobinke tak potrzebnej siły.

- Może uleczyć twoich przyjaciół? - Gdy Eliot odwrócił się słysząc głos za sobą znajomy głos, zobaczył stojącą kilka kroków dalej, opartą o duży głaz, delikatnie uśmiechnięta Livię.


- A skąd ty ... - na chwilę zaniemówił z wrażenia, a jego ogłupiające zmęczenie, które sprawiało, że miał ochotę tylko położyć się spać, na moment zostało zastąpione przez zdziwienie. - Tak - skrzywił wargi - jeżeli możesz. Wszyscy ... wszyscy bylibyśmy wdzięczni - co do krasnoluda nie miał pewności, ale zakładał, iż także będzie, choć, czy krasnolud był ranny? Ech, jednak był przemęczony i nie tylko gadał, ale nawet myślał głupoty.
- Mówiłam Ci przecież, że mogę się zjawiać w miejscach gdzie jest magia. To miejsce mocy, bardzo starej i potężnej. Kiedyś dawni mieszkańcy zbudowali tu nawet miejsce kultu, ale odeszli przed wiekami i pozostała po nich tylko ta rozwalająca się kupa kamieni. Moc jednak pozostała niezmieniona. Czujesz to, prawda?
- Czuję
- ocenił - wprawdzie mniej niż swoją własną przepoconą koszulę oraz piekący bąbel po odparzeniu na dużym palcu lewej nogi, ale czuję – zgryźliwe, choć całkiem prawdziwe, słowa ironii bardziej pasowały do sytuacji, niżeli miłe gadki. Tym bardziej, że nie miał na nie siły. - A, czy oni będą cię widzieli podczas leczenia? Czy muszą się jakoś ustawić? I wiesz co, cieszę się, że przyszłaś. Jesteśmy w porąbanej sytuacji. gdyby nie boginka tego miejsca, byłoby kiepsko. Teraz jednak mamy szansę uciec – to miło móc rozmawiać z kimś niemal bezgłośnie, kiedy nawet uniesienie wargi jest potężnym wysiłkiem.

Livia pokiwała głową:
- Nie wiem, co jest po za tą świątynią, ale widzę, że nie wyglądacie najlepiej – Rzuciła eufemizm i oderwała się od kamienia. Podeszła do ołtarza, na którym wcześniej spoczywała Kalia w postaci białej lwicy. - Powiedz im, by podeszli do tego ołtarza. Tam nici mocy łączą się ze sobą i są najsilniejsze. Nie wiem czy będą w stanie mnie zobaczyć, może czarodziejka, może elf, bo w nim jest moc choć dziwnie stłumiona, nie rozumiem tego. Reszta raczej nie ...
~ Hm, ranne są Araia i Erytrea, ponadto elf. chyba nikt więcej
~ przekalkulował Eliot rozglądając się i poprosił cała trójkę, żeby podeszła do ołtarza. - Wspominałem w podziemiach, że doznałem oświecenia – rzekł chrapliwie i łyknął trochę wody przepłukując suche gardło. - Nie kłamałem, choć to nie było to, co opowiadają rożnego rodzaju durnie wrzeszcząc po ulicach. Proszę, podejdźcie tam, a może pewna osoba zdoła wam pomóc. Przed nami długa droga - mruknął już raczej do siebie, bowiem przecież to akurat wiedzieli wszyscy. ~ Jejku ~ obiecał sobie ~ biorę kasę od szefa kopalni i odpoczywam przez kilka dni.

***

- Musicie już iść - powiedziała Livia do maga, gdy ranni zostali uleczeni, a pułapka zamontowana i napełniona czarem. Popatrzyła na niego z nieśmiałością i dodała. - Nie mogę zjawiać się przy tobie po za miejscami takimi jak to, ale ty możesz mnie wezwać ... by to zrobić, rzuć zaklęcie przyzwania trzymając łzę i myśląc o mnie.
- Wyjaśnię później
- powiedział wszystkim starając się jak najgłębiej oddychać. - Dziękuję - odrzekł cicho spoglądając na efekty zaklęcia dziewczyny - wszystkim nam się przyda. Łatwiej będzie … tak, uciekać – skonstatował. - Twoją łzę umieściłem w woreczku i wierz mi, nie … nie wyrzucę jej, aczkolwiek podczas walki, sama wiesz, może się wiele zdarzyć, ale obiecuję, ze na pewno jej nie wyrzucę. I cieszę się, ze poznałem kogoś tak miłego, jak ty, kto pomaga nam wszystkim. Mam nadzieje, że tobie także uda się pomoc. Tak, idziemy już - podniósł się wzbudzając protesty obolałego, zmęczonego ciała i wkurzającego bąbla. - Do zobaczenia - machnął do niej ręką próbując nieudolnie mrugnąć wesoło okiem. Skrzywiona twarz i ciężki oddech średnio pasowały do czegoś, co teoretycznie miało być rodzajem uśmiechu.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 28-06-2009 o 16:21.
Kelly jest offline