Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2009, 16:10   #121
falkon
 
falkon's Avatar
 
Reputacja: 1 falkon nie jest za bardzo znanyfalkon nie jest za bardzo znanyfalkon nie jest za bardzo znanyfalkon nie jest za bardzo znany
Kiedy wyszedł na zwiad, a Elf został pilnując wejścia do jaskini, Falkon miał czas na przemyślenie swojego zachowania. Dotarło do niego że zareagował trochę za cierpko w stosunku do ”młodego” maga. Araia tymi kilkoma słowami uspokoiła jego gotujące się nerwy. Falkon nie wiedział, że rzucając światło Eliot praktycznie uratował życie dwóm członkom drużyny. Uratował życie Marthy, która nie była zupełnie obojętna Falkonowi.
Po powrocie ze zwiadu widział, jak Araia wraz z resztą drużyny układa plan dotarcia w bardziej bezpieczne miejsce niż ta jaskinie, która nie nadawała się na kryjówkę przed goniącymi ich orkami. Nie trzeba było mieć wojskowego przeszkolenia aby to wiedzieć.
Podszedł do Eliota, położył mu rękę na ramieniu i spokojnie powiedział:
- Wybacz młody, trochę mnie wcześnie poniosło. Nie miałem pojęcia, że użyłeś tego czaru "słońca" by ratować Marthę i resztę drużyny. Często reaguję siłą chwili i mimo, że potrafię radzić sobie z drżeniem rąk w moim zawodzie, nie potrafię utrzymać języka za zębami. Przepraszam. Żółwik?
Wyciągnął do Eliota rękę z zaciśniętą pięścią.

Potem przykucnął i zaczął słuchać planu Araii. W międzyczasie, kiedy większość drużyny dopinała plan na ostatni guzik, Falkon doszedł do wniosku z Eliotem, iż zrobienie magicznej pułapki, będzie dobrym pomysłem. Falkon w kilka minut zrobił prosty naciskowy mechanizm spustowy pułapki, wyjaśnił Eliotowi na które miejsce pułapki musi rzuci czar, który uaktywni się po naciśnięciu na odpowiednie miejsce. Eliot użył czaru kuli ognia, wyjaśniając, że to obecnie najlepszy obszarowy czar jaki posiada. Oczywiście aby nie narażać drużyny, na niepowodzenie rzucania tego czaru, wyszli z Falkonem poza jaskinię. Po kilku minutach wrócili a Falkon trzymał w rękach gotowa pułapkę, która czekała tylko na zamontowanie.

Wyruszali. Wszystko zostało zaplanowane: On i Martha mieli zacierać ślady, i wtedy stało się coś, co na kilka sekund jakby zatrzymało czas. Martha obdarowała go pocałunkiem, odruchowo objął ją ręką w pasie, czując delikatność jej ust. Odwzajemnił pocałunek zamykając na sekundę oczy. Poczuł coś.. czego nie było mu dane odczuwać przed długi czas. Uczucie to raczej nie jest wskazane dla kogoś w jego „zawodzie' – rozproszenie wrodzonych instynktów nie jest wskazane. Ale na te kilka sekund miał głęboko w nosie te instynkty.
- Na szczęście - dodała.
~szczęście to właśnie mnie spotkało~ pomyślał.

Drużyna wyruszyła przodem, a Falkon i Martha zacierali ślady i przygotowali pułapkę z ognia. Co pewien czas zerkał na nią, zaczął widzieć w niej kobietę, oczywiście była nią od samego początku ich znajomości, ale teraz kiedy o niej myślał, miał to dziwne uczucie, jak to mówił kiedyś mały Tobik z Cormyru - „motylki w brzuszku”.
Kiedy Martha uznała, że wystarczy już zacierania śladów, Falkon znalazł dobre miejsce na założenie pułapki Eliota. Poprosił Marthę, aby oddaliła się na minimum sześć metrów, bo kto wie czy przypadkiem nie naciśnie mechanizmu spustowego. Udało się. Teraz tylko należało czekać, aż głupie orki ją aktywują.

Kiedy dołączyli do drużyny, Falkon dał Arai dziesięć bełtów z zielonkawym grotem.
- To są bełty z kwasem, nie dotykaj grotu, po wbiciu palą przeciwnika przez kilka chwil.

Po dojściu do ruin, Falkon zaczął czuć się nieswojo, dziwne uczucie nie odpuszczało go na krok. Uczucie, że są obserwowani. Nagle ten dziwny paraliż, kobieta lew i fakt że ktoś poza Marthą ucieszył się z ocalenia malucha.
Kiedy dziwna postać zniknęła Falkon zwrócił się do Marthy:
- Pytanie czy Pani lwica wskazała nam bezpieczną drogę za ocalenie malucha, czy też wskazała nam drogę w przepaść za to że wyrznęliśmy tamte lwy?
 
__________________
play whit the best, die like a rest :)
falkon jest offline