Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2009, 20:46   #19
Solfelin
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Diriad, "niskobudżetowość" może być sprawą subiektywną, jeśli chodzi o opinie ludzi, nie jakąś ustaloną ogólną klasyfikację... niektórzy mogą uznać film za kilka tysięcy za niskobudżetowy, a niektórzy film za kilka milionów za niskobudżetówkę.


Cóż, widzę, ludzi fajnie ponosi przy ocenianiu filmów. Phi. "Kicha". Co za lol, jednym słowem!
Pośmiać się można czasami z krytycznych opinii ludzi.
Zwłaszcza, gdy im się film nie podoba...


A mnie? No mi się podobał i nie.

Najpierw zacznijmy od wykładu na temat, jaki film powinien być. Hmmm, z filmem to trochę jest jak z chłopakiem - dziewczyny zrozumieją, o co chodzi.
Z jednej strony napakowany, z drugiej inteligentny, z trzeciej zaś rozsądnie i okazyjnie romantyczny (nie przesadnie, idealnie romantyczny). No i uporządkowany.
No i humor przede wszystkim.

Zatem co do Helsinga, heLsinga (nie heLLsinga, diabły ortograficzne Wy jedne!), film był:
nieuporządkowany, szalony, chory, jednak strasznie humorystyczny.
I chyba autorom o to chodziło... żeby nie był strhhhasznie mhrrrrroczny...

... tak na boku... co do tych dzieci, to cóż. Świat Mroku też może być uznany za stek bzdur przez nie RPGowca lub nawet przez RPGowca. (Nawet samego gracza.) Zatem czemu nie martwe dzieci do niby horroru wprowadzić?

I nie wiem, czy Van Helsing był inteligentny, jednak był twórczy. Twórczy do bólu, dlatego szalony i chory. Wiele pomysłów, nie sposób było się nudzić - a automatyczna kusza zabijała nie tylko fizycznie... Jak ktoś nie ma poczucia humoru, cóż! Trudno i naprawdę szkoda, hahaha!...

Romantyczny wątek też był w porządku. To był "happy end", jednak "happy" w bardzo głęboki, inny sposób... nie było żadnego "i żyli długo i szczęśliwie" lub inne blabla, a wieczność i pożegnanie w innym znaczeniu.


Aha, byłbym zapomniał. Van Helsing przypomniał mi Indianę Jonesa - taki sam styl, tylko inny klimat i tło. Jak ktoś nie lubi Indiany, to może tym bardziej nie lubić Helsinga.


Underworld. Powiem tak.
Trafili w klimat. Naprawdę... tak bardzo, że Świat Mroku się doburzył o to, że obrazują wampiry w podobny sposób, gdy tym nie chce się ruszyć tyłka by to zrobić (tzn. ująć na filmach Świata Mroku)!

Tylko za dużo gore. No cóż, kto co lubi - to już osobiste preferencje. Jednak porównując Underworld do Van Helsinga, to w Helsingu nie ma żadnej "jawnej" przemocy czy gore - może "straszne" obrazki, jednak nie gore, nie latające mięcho (to nie nawiązanie do Draculi ;-D).

Romantyczny wątek też wydaje się do kitu, sprawia przynajmniej takie wrażenie (powtarzanie schematów, ogólna niezręczność w tworzeniu odpowiednich scen przedstawiających ją), reszta się już wypowiedziała na ten temat.

Niespójność też może przyprawić o ból głowy.

Ogólnie jednak - historia może budzić zaciekawienie, niektóre efekty, te wspomnienia jakby "w krwi" Michaela.
Ta cała mutacja lub też jej sam pomysł, różna historia wampirów/wilkołaków też jest warta wspomnienia (bo odbiega mimo wszystko i przeciwnie do wątku miłosnego, od ustalonych i powtarzanych banałów).


Mówiąc o częściach:
I Tajemnicza, trochę niszczy to duża ilość gore i wątły wątek miłosny.
II Za dużo gore, można oglądnąć tylko by się dowiedzieć, co się stało dalej. I ciągle wydaje mi się też, że autorzy dodali scenę seksu i większego gore by przyciągnąć więcej ludzi i uzupełnić inne braki
III Hmmm, trudno się wypowiedzieć, szczerze mówiąc, to wydaje mi się NAJMNIEJ niedopracowana... tam nie ma raczej żadnej też takiej przesady, wątek miłosny pomiędzy niewolnikiem mającym stać się wolnym i równorzędnym, a radną (i co się później okazuje tragedią i przyczyną całego dalszego nieszczęścia), też wydaje się ciekawszy od jakiegoś wątku pomiędzy 2 wolnymi, młodymi ludźmi, którzy blabla...

Dlatego Underworld całościowo: za dużo gore, mało humoru, za to wystarczająco dużo klimatu i nawet ciekawy plan lub pomysł (albo chociaż małe odejście od konwencji), jednak co wyszło, to wyszło w wykonaniu...


Czyli... by zachować obiektywność, mi się podobają i nie podobają te filmy. Zależy, o co pytać. Dla mnie to lepsze wyjście niż jechać bezwstydnie, bez poczucia winy czy żalu czy nawet poczucia obiektywności lub jakiekolwiek szacunku do pracy włożonej w zrobienie czegokolwiek (oj tak!) i po filmach, które mogą się komuś podobać...
 
__________________
Soulmates never die...
Solfelin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem