Haze patrzał na całe zajście pomiędzy cudakiem w kostiumie, świrem od demonów i tą irytującą kobietą z lekkim zażenowaniem. Nie dość, że dwaj, hm, panowie wypełniali powietrze w promieniu kilometra stężonym testosteronem, to idiotka z głosem wwiercającym się w bębenki koniecznie chciała coś powiedzieć. Wreszcie doszło do nieuniknionego: osobnik przedstawiający się jako Black Tarantula cisnął tą całą Deadpool w powietrze. Sądząc z zasięgu owego rzutu, spędzał większość wolnego czasu w siłowni.
Sytuacja zrobiła się jeszcze ciekawsza, gdy człowiek wyglądający trochę jak pilot z czasów I wojny światowej postanowił wyjaśnić pająkowatemu, jak powinien postąpić prawdziwy dżentelmen w takiej sytuacji. David z trudem powstrzymał się od śmiechu. Przed chwilą trafili w nieznane miejsce, a już ktoś musi się wykłócać. Gorzej niż dzieci, trochę jak zarząd firmy. Zanim jednak zajście przekształciło się w bójkę, jeden z komitetu powitalnego wypalił dziurę w klatce piersiowej wnerwiającej kobiety. Haze zauważył dwie ważne rzeczy; po pierwsze, niepozorny człowieczek w kombinezonie był jakimś cholernym Transformersem, a po drugie, otwór w ciele 'Pool zaczął zarastać ciałem. Rauch był mocno zaskoczony. Jego stanu emocjonalnego nie polepszył ani trochę wywód ich gospodarza. W młodości czytał wiele powieści science fiction, więc teoria światów równoległych była mu z grubsza znana. Nie posiadał rzecz jasna doktoratu z fizyki, ale lepsze to niż nic. Ale przemowa Erika zrujnowała jego plany na najbliższą przyszłość. Zamierzał po prostu podziękować za ratunek i wrócić do domu. Wyglądało jednak na to, że będzie musiał wytrzymać bardzo długo z bandą świrów i furiatów.
Przypomniało mu to nieco sytuację sprzed pięciu lat, nieznajomego w domu. Podobnie jak wtedy, nie miał żadnego wyboru. Podobnie jak wtedy, dawało mu to szansę na nowe życie (choć, musiał przyznać, tym razem było to bardziej dosłowne). I zapewne to wszystko skończy się kiepsko. Jednak wrodzony pragmatyzm Haze'a kazał mu wyciągnąć z takiego obrotu sytuacji chociaż jakieś korzyści.
Tak więc ściągnął z głowy kominiarkę, ukazując zebranym praktycznie niczym nie wyróżniająca się twarz o brązowych oczach i takich oczach, po czym zwrócił się do swoich "dobroczyńców". -Co dokładnie mamy zrobić? Czeka na nas ściągnięcie kotka z drzewa, czy może gdzieś tam pociąg pełen wystraszonych, uczciwych obywateli pędzi na spotkanie z przepaścią? Oczywiście, metaforycznie rzecz ujmując. Poza tym załóżmy, że się nam uda. Co dalej? Będziemy czekać tutaj na kolejne zlecenie, czy może odeślecie nas do jakiegoś przytulnego świata, gdzie dożyjemy spokojnej starości, a tą historię opowiemy wnukom jako anegdotkę?
Ostatnio edytowane przez Storm Vermin : 28-06-2009 o 21:05.
|