Sathem nawet nie poczuł, że został ogłuszony. Po prostu bez większych problemów (na szczęście dla drowa) 'odpłynął'. Co się będzie męczył biedak z walką - przynajmniej nie będą mu mówić że znowu coś robi źle, albo nie do końca dobrze, albo że nie tak... 'No sorry - nie moja wina że to akurat mnie ogłuszył' - i nikt się nie czepia. Tylko że wtedy muszą na niego uważać, co raczej nie jest możliwe w ciemnej, wąskiej jaskini, tym bardziej że szukali wroga i wiedzieli, że gdzieś tu jest. Ale cóż - biedny Sathem na to wpływu nie miał, więc spokojnie, beż żadnych protestów oszołomiony osunął się na ziemię.
---***---
Wielka sala. On, sam, stoi na przeciwko Kruka, razem z pięcioma Duszami, które zdobył pracując przez całą drogę.
- Więc zdobyłeś wyznaczone pięć dusz?
- No, jak widać, zrobiłem to.
- Więc po co tu przyszedłeś?
- Odebrać daną mi nagrodę za wypełnienie zadania.
- Więc słucham.
- Eee...? O.o
- No słucham. Jakie masz pytanie?
- Jakie pytanie?
- No pytanie. Nagrodą za pięć Dusz jest prawdziwa odpowiedź na jedno z pytań, które mi zadasz. Nie pamiętasz?
- Przecież to miał być miecz który mi wcześniej pokazywałeś!
- Miecz... Miecz... Miecz...?
- No miecz! Taki duży, błyszczący i w ogóle!
- Aaaa... Ten miecz... No to ten... Jakby Ci to tu... Hmmm... Widzisz, takie miecze są bardzo cenne... I tego... Musiałem jakoś zapłacić za czynsz i wyżywienie... Bo wbrew pozorom taka zbiorowa teleportacja to nie jest tak hop siup! Wiesz ile ja muszę później energii regenerować po takim zaklęciu?
- A kto Ci każe to robić!? Odeślij nas z powrotem do naszych wymiarów i nie będziesz się musiał z nami użerać! Wielki mi problem! -.-
- Ty ej... Niezły pomysł! To zaraz was odeślę!
- Ale czekaj!
- ?
- Nagroda to nagroda, tak czy nie?
- Ehhh... Dobra, pytaj.
- Od zawsze interesowało mnie jedno pytanie, na które nikt nie zna odpowiedzi...
- Pytasz czy nie?!
- No pytam pytam... Spokojnie... Nie denerwuj się tak, bo Ci się piórka za bardzo nastroszą... Pytanie: Ile rogów ma dwujednorożec?
- Ciekawe pytanie... Dwujednorożec, wbrew pozorom jakie tworzy nazwa, zazwyczaj posiada rogów... KSZSZSZSZSZSZSZSZ...
Inna sceneria. Prosty, biały PGRski blok z oknami, dość stary widać. Z bloku zwisa lina, przy niej stoi Uzjel, Is, Kall'eh i Szamil w ubraniach osiedlowych mafiozo, czyli bluzy z kapturami i dżinsy. Szamil chwyta linę, zaczyna powoli, ale pewnie wspinać się po bloku. Uzjel cofnął się, oparł halabardę o ziemię i na szpicu postawił kamerę.
- Jiszczy mysisz, wyżoi, wyżoi! - krzyczy Kall'eh z dołu do Szamila
Szamil coraz wyżej się wspina, nagle z okna na parterze wychyla się Nizz i krzyczy:
- O Ty skurkowańcu! Urwiesz mi od internetu kabel!
- Spadaj! - odkrzyknął Szamil zjeżdżając w dół.
- Nie weszłeś! - wtrącił Is.
- Ty ciulu jeden! - krzyczała Nizz
- Jestem hardkorem! - wrzasnął Samael.
- Porąbany elfie!
- Jestem kaskaderem!
- Tu masz, pod szczechą kurna! - krzyczała Nizz, pukając się po głowie, podczas gdy cała ekipa (prócz Uzjela - kamerzysty) zbierała się o wyjścia.
- Robie w holliłudzie! Mam na to certyfikaty cztery! - odpyskował, pokazując trzy palce. Uzjel się wziął z kamerą i ruszył za oddalającą się grupą.
- Nie wszedł! - powiedział głośno.
- Wszedłem! - wrzasnął Szamil, po czym cała grupa śmiejąc się i gadając oddaliła się w stronę domów...