Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2009, 00:07   #331
Makuleke
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
- Wiatr niesie echo waszych przygód. Czego szukacie w Tharbadzie? - zapytał Avaron. Siedzący naprzeciw niego Galdor przez dłuższy czas milczał jednak i tylko mierzył Strażnika wzrokiem. Zapewne namyślał się nad odpowiedzią, niepewien, jak wiele sekretów może powierzyć napotkanemu ledwie przed chwilą człowiekowi. Może też, co by wszak nie dziwiło przy dosyć podejrzliwej naturze elfa, może chciał upewnić się, czy na prawdę ma do czynienia z potomkiem Numenorejczyków, przenikając swoim wejrzeniem duszę Avarona? Tak mógł pomyśleć ktoś postronny, ani Dunedainów ani Eldarów nie znający - jak hobbit czy krasnolud spod Samotnej Góry, którzy całe swoje życie spędzili raczej wśród swoich żyjąc pobratymców, czasem tylko z niższymi urodzeniem ludźmi czy Sindarami mając okazję się spotkać. Ktoś jednak bardziej zaznajomiony ze zwyczajami obu szlachetnych rodów, czy w swoich długich podróżach, czy też ktoś z kompanii Avarona - ten mógł domyślać się, że oto między tymi dwoma może odbywać się żywa rozmowa, nie na słowach i gestach się opierająca, lecz prawdziwa rozmowa jednej duszy z drugą, kiedy myśli płyną po niciach przenikliwych spojrzeń.

Reszta - zarówno inni Strażnicy, jak i drużyna Galdora - nie przerywała im tej cichej rozmowy czy też próby wzroku. Wędrowcy z Rivendell mieli za sobą długą podróż, dlatego korzystali z każdej sposobności, żeby usiąść wygodnie przy buzującym ogniu i choć na chwilę uciec myślą od trosk misji, jaka przed nimi stała. Manfennas i Teliamok, pykający w milczeniu fajki, sprawili, że wkrótce cała izba wypełniła się wyraźnym, lekko gorzkawym zapachem Gwiazdy Południa. Po chwili jednak Brandybuck zwrócił się do reszty towarzyszy:

- Przysiądźcie się! Nie uwierzysz Olo, ale nasi gospodarze - tu hobbit skinął głową z szacunkiem w kierunku krzątających się ludzi. - Nasi gospodarze mają najlepsze ziele fajkowe - nie inne jak tylko samą Gwiazdę Południa prosto z Ćwiartki Południowej. Nie wiem, czy macie swoje fajki, ja swojej zapomniałem w pośpiechu wyjazdu, ale dunedainowie użyczyli nam swojej - to mówiąc przekazał fajkę Balthimowi, a sam wyciągnął się jeszcze wygodniej na macie przy kominku. - Jak sądzicie, co teraz zrobimy? Co, Sokolniku, co myślisz - przyjdzie nam już wracać do Bree? Ja myślę, że najpierw będziemy musieli odnaleźć towarzyszy Balthima i dopiero wtedy będziemy mogli wracać do „Rozbrykanego Kucyka”... - mówił tak jeszcze sporo, o ile ktoś mu nie przerwał tego rozmyślania o przyszłych i przeszłych podróżach, nie pomny, że dopiero co narzekał na trud i niewygody.
Wkrótce też do aromatu Gwiazdy wydobywającego się z krążącej przy palenisku fajki dołączył coraz silniejszy zapach pieczonego przez Falaya kurczaka. Tymczasem Dagnir, skończywszy najwyraźniej zajmować się wierzchowcami, dosiadł się do kręgu wokół ognia. W blasku płomieni mężczyzna wydawał się jeszcze szczuplejszy, a cienie zalegające w fałdach zbyt dużego ubrania sprawiały, że zdawała się rozmazywać w półmroku.

- Witajcie, jestem Dagnir, podobnie jak moim bracia i towarzysze, z rodu Geroda Żeglarza - przedstawił się mężczyzna. - Widziałem, że wasze konie są bardzo zdrożone - zauważył. - A i wy nie wyglądacie na bardziej wypoczętych. Słyszałem tylko, że przeprawialiście się przez Eriador i przez bagna, jeśli więc to żadna tajemnica - Dagnir obejrzał się w stronę Galdora, ten jednak nie zwracał na niego uwagi, omawiając coś z Avaronem. - Jeśli więc możecie, powiedzcie - skąd i dokąd zmierzacie?

***

Jeszcze przed wieczerzą, do wieży wrócił również Kethan - cały przemoczony, w wejściu wyciągając z włosów liście. Od razu podszedł spiesznym krokiem do Avarona i rzekł coś na ucho starszemu bratu. Ten zrobił nieco zawiedzioną minę.

- Nie dobrze, że podeszli tak blisko. Ale - na twarzy Strażnika pojawił się po chwili chytry uśmiech. - Może uda nam się nieco pomieszać szyki generała.

Nie za bardzo rozumiejąc, o co chodzi, Galdor zrobił pytającą minę, Strażnik odpowiedział mu tylko uniesieniem ręki - „Później. Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie.” Nie dociekając więcej, elf wstał i gestem zwrócił na siebie uwagę rozmawiających przy kominku.

- Opowiedziałem Avaronowi o naszej podróży i celu naszej misji. Jak się okazało mieliśmy szczęście, że w karczmie trafiliśmy akurat na nich - przy tych słowach kolejny już raz zmierzył wzrokiem Telia, który jednak zdawał się nie przejmować zbytnio wyrzutami przewodnika drużyny i tylko udał zakłopotaną minę. - Dobra wiadomość jest taka, że szlachetni dunedainowie zaoferowali nam swoją pomoc i towarzystwo, muszą tylko załatwić jakieś swoje sprawy tu, w Tharbadzie - o to jednak na razie nie pytam - elf ponownie wymienił spojrzenie z Avaronem - „Na razie - ale nie myśl, że będę czekał z tym do jutra” - zdawał się mu mówić w czasie krótszym niż mgnienie oka. - Dowiedziałem się też, że widziano niedawno w okolicy grupę dziesięciu czy dwunastu krasnoludów pod wodzą Thorina Dębowej Tarczy, którzy zmierzali na północ, w kierunku Ered Luin, Gór Błękitnych. Avaron i jego bracia przypuszczają, choć nie rozmawiali osobiście z krasnoludami, że skierują się oni po drodze do Bree. Byłoby to nam na rękę i nie musieli byśmy się rozdzielać, Balthimie. Powiedz mi tylko, czy to ci khazadowie, w których poszukiwaniu przybyłeś do Imladris?

- Zła wiadomość niestety jest taka, że całkiem niedawno - jakieś trzy dni temu, - przez Tharbad przejeżdżała również i inna kompania - podjął po chwili Noldor. - Ta druga drużyna jednak, jeśli wierzyć słowom Strażników, a mylą się oni w tych sprawach rzadko - składała się z ludzi najgorszego pokroju. Nie zatrzymywali się na dłużej, ale boję się, że nie są to przypadkowi grasanci, których sroga zima wypchnęła na szlak w poszukiwaniu łupów. Nie jestem tego pewien, ale czuję, że nad tą krainą wezbrał jakiś tajemniczy cień. Konni pod Amon Sul i górale następnego dnia, a przede wszystkim orkowie przy Ostatnim Moście - wiele wskazuje, że zbiera się dookoła jakaś złowroga potęga, dlatego musimy się spieszyć. Nie wiem, co trzyma wasz oddział w tej wieży - zwrócił się do Avarona. - Ale nie możemy wyruszyć w drogę później niż jutro przed wieczorem. Zanim zapadnie zmierzch, chciałbym pokonać przynajmniej kilka mil Zielnego Traktu.
 

Ostatnio edytowane przez Makuleke : 29-06-2009 o 00:13.
Makuleke jest offline