Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2009, 21:18   #19
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Jesus kwitował wszystkie złośliwości uśmiechem, wyuczony, przepięknie sztucznym uśmiechem przylepionym do jego twarzy niczym psie gówno do buta. Stał w miejscu, czuł się w miarę bezpiecznie mając za plecami świnkę i jej właściciela, a przed sobą szóstkę z pewnością nienawidzących do Spokrewnionych.

- Król?? – Jego spojrzenie utkwiło w Hektorze, uśmiechnął się przy tym szerzej. Tym razem rozbawienie, które było przyczyną wygięcia ust w C, było szczere. – Wybacz Hektorze ale tu się z Tobą nie zgodzę. – Lekceważąca nutka w głosie Ventrue była aż nadto wyczuwalna.
- Właśnie Damianie, zazwyczaj. – Zwrócił się teraz do Nosferata. – Myślę, że w obecnej sytuacji tytuł ten powinien…
- Co powinien?? – Milczący jak dotąd tajemniczy mężczyzna o ciemnej skórze wszedł w słowo potomkowi księcia San Diego. – Nasz piękny inaczej przyjaciel ma rację, władzę przejmuje ten kto potrafi ją utrzymać. Potrafisz to zrobić Jesusue Cerro De La Mesas z Ventrue?? – Spokrewniony o białych włosach obszedł powoli pokój, badając go dokładnie.

- Nie zapominaj o dostojny Louisie Normanie Lancasterze z Torreadorów – Ton jego głosu był podobny do tego w jakim przed chwilą właściciel świnki wypowiadał imię i nazwisko Ventrue, czyli na poły lekceważący na poły podniosły. - Nie zapominaj, że z San Diego jest tu najbliżej. A więc książę San Diego będzie w stanie szybko zareagować.

- Grozisz mi?? –
Lancaster i De La Mesas zdawali się nie słuchać tego o czym prawią pozostali.
- Ależ jakże bym śmiał. – De La Mesas uśmiechnął się drapieżnie. – Ja tylko staram się uzmysłowić naszym biednym, zagubionym bracią ich położenie. Oni z pewnością będą potrzebowali pomocy. Pomocy, którą jest im w stanie zapewnić mój ojciec. I dlatego pozawalam sobie, w imieniu księcia…
- Ale ja ci nie pozwalam. – Toreador uderzył pięścią w stół. – Dziś jestem wielbicielem demokracji. Dlatego pozwalam sobie wysłuchać głosów członków Rodziny z Laredo. – Wyraźnie zaakcentował ostanie zdanie. – To do nich należy decyzja czy chcą sami stanowić o swojej domenie, czy też zgodzą się przyjąć zwierzchnictwo twojego ojca. A więc wybierajcie.

Eva przyglądał się właśnie krzesłu na którym powinien siedzieć Burt Hamilton. Badała je dokładnie i powoli, starając się rozwikłać zagadkę czy Malkavian siedział na owym siedzisku czy też nie. Nagłe uderzenie pięści w stół wyrwało ją z transu.

- I na boga, Hektorze, schowaj swoją zabawkę. – Lancaster wypowiedział swoje słowa zaraz po Damianie. – Przypominam, że znajdujemy się w Elizjum. Cóż z tego, że książę nie żyje. Ja swoją powagą i autorytetem gwarantuję przestrzeganie zasad Maskarady w tym mieście. – Coś nakazało wysłuchanie wszystkim wywodu Toreadora. – Gwarantuję również nietykalność gościom nieżyjącego już księcia. Zrozumiano?? – Powiódł spojrzeniem po zebranych. To było raczej pytanie retoryczne. – Wybierajcie więc. Czy chcecie sami o swojej domenie stanowić?? Czy chcecie aby ciężar ten zdjął wam z barków Patrick McAlester, książę San Diego?? A tak przy okazji zaklepuje sobie „Siódme Niebo”. Zawsze lubiłem ten lokal.

Zapadał chwila ciszy, którą niestety przerwał De La Mesas.
- Ja stanowczo protestuję. Takie decyzje powinny być rozpatrywana przez…
- Jako Archon mam taką władzę. Możesz oczywiście przekonać ich wszystkich aby przyjęli twoją propozycję. A wam radzę rozpatrzyć dokładnie swoją sytuację. Macie na głowie łowców czarownic. Nie wiecie też kto zabił waszego księcia. Macie dużo na głownie.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline