Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2009, 08:05   #23
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
"Cholerna łajba" pomyślał Snorri sekundę po tym jak odpłynęli od brzegu. Nienawidził wody i wszystkiego co z nią związane, a podróż barką uważał za chory wymysł przemądrzałych ludzi, ale ponieważ nie miał nic do gadania chwycił mocniej topór w ręce i zszedł pod pokład w poszukiwaniu kajuty. Nie zajęło mu to wiele czasu, gdyż z propozycją wspólnego mieszkania wyszedł Orim Magnarsonem, krasnoludzki kowal i złota rączka wyprawy. "Może podróż nie będzie taka zła" pomyślał otwierając butelkę krasnoludzkiej wódki, którą nabył przed wyruszeniem w podróż.

*

Upłynął ledwie dzień, gdy podrózowali na barce, a Snorriemu zdawało się, że to już cały tydzień. Znudzony krasnolud stał na pokładzie i obserwował pracę żeglarzy, którzy uwijali się przy różnych urządzeniach, których Snorri nie potrafił nawet nazwać. Monotonię życia na barce przerwał krzyk jednego z żeglarzy:
- Kapitanie! – krzyknął i wszyscy spojrzeli w stronę dziobu, gdzie jeden z członków załogi barki trzymał bosak ociekający śluzem.
- Co znowu do cholery? – przeklął Snorri pod nosem, chwycił mocniej toporek i zaczął iść w stronę mężczyzny, gdy coś otarło się o dno barki i omal jej nie wywaliło. Krasnolud o mały włos nie wypadłby do wody, ale w ostatnim momencie złapał się jakieś liny.

Zapanowała, dziwna, nienaturalna cisza. A potem z wody wystrzeliły macki uderzając z obu stron burt, ale Snorri za późno zorientował co się dzieje. Gruba macka szybko oplotła go wokół pasa i porwała do góry, dobre 5-6 metrów nad lodowatą wodą. Krasnoludowi udało się co prawda uwolnić prawą rękę, ale w żaden sposób nie mógł dosięgnąć broni za pasem. Dyndając do góry nogami obserwował co dzieje się na pokładzie, jak żeglarze i jego nowo poznani kompanie walczą nieporadnie o życie.

- Kurwa!!! Medicus, mój topór! Podaj mi cholerny topór! – rzucił do medyka, gdy ten odrzucił pistolet i z otwartą gębą przyglądał się sytuacji. Dieter spojrzał się tępo na Snorriego, jakby krasnolud mówił do niego w khazalidzie, a nie w imperialnym, a po chwili znikł pod pokładem. – Złamany chuj! – krzyknął krasnolud za mężczyzną, po czym nie myśląc wiele spróbował wydobyć broń przypiętą u pasa. Bo też co innego mógł zrobić?
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 30-06-2009 o 08:08.
woltron jest offline