Kapitan Kreutzhoff wyszedł na dziedziniec sztywnym krokiem. Edgar lustrował wzrokiem otoczenie, czekając na Klausa przy koszarach. Zgarbiony woźnica i tak już niskiego wzrostu zsiadł na ziemię. Z gęby ciekła mu ślina i spływała obrzydliwie po brodzie. Włosy brudne, tłuste i rozwalone na wszystkie strony świata. Poza elegancką liberią i w miarę znośnym ubraniem zapewne jego ciało też nie prezentowało się uroczo. Otworzył drzwiczki od powozu. Do środka uderzył zimny powiew górskiego powietrza i zapach gówna, który był tak mocny, że nawet Thorgal poczuł w gardle poranny posiłek. Jako pierwsza wysiadła Lady Lena von Altmann i jako drugi krasnolud Thorgal, który bacznie się rozglądał. Kapitan zrobił krok do przodu i jego twarz wyglądała jakby miał się za chwilę zesrać. - W…w…witamy wyyy…kurwa…Twierdzy. – Wycedził z trudem Kapitan i zrobił lekki ukłon, po którym dało się słyszeć jakby pierdnięcie. – Lady von Alt…alty…mann w jak…jakiej sprawie?
W głowie Thorgala pojawiła się jedna myśl – on się zaraz zesra. Krasnolud znał to okrutne uczucie sraczki i szczerze współczuł człeczynie. Na drugim końcu dziedzińca pod wejściem do koszar w dalszym ciągu stał Doktorek, do którego właśnie dołączył Klaus. - Sprawa załatwiona. Przeprowadzę was starym przejściem do portu, gdzie będzie czekać na was łódź, broń i prowiant. - Rzucił z uśmiechem na twarzy Klaus.
Ostatnio edytowane przez DrHyde : 30-06-2009 o 10:05.
|