Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-06-2009, 14:25   #11
 
Petros's Avatar
 
Reputacja: 1 Petros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodze
"Ale smród. Co ja tu w ogóle robię? Mam tu siedzieć aż zgniję?"

Edgar długo kontemplował nad sensem istnienia próbując wyłowić z gulaszu jakieś dziwne żyjątka, lecz nagle kontemplację przerwało mu uderzenie drzwi.

"Co do kurwy. Pali się?"

- Herr Doktor!!! Herr Doktorrr!!!!

- Jestem tutaj. Co się dzieje?

- Przywieźli go… Herr Doktor ma ściąć mu włosy.

"Przywieźli? Kogo?"

Edgar pobiegł czym prędzej za strażnikiem prosto na dziedziniec. Tam dopiero się zatrzymał i skłonił Hrabiemu. Od razu rzucił mu się w oczy jego buldog.

"Niech on trzyma lepiej z dala ode mnie to bydle, bo przysięgam, że zrobię mu wiwisekcję."

Wzrok Edgara spoczął na człowieku, który budził wśród uzbrojonych po zęby twardzieli taki strach, że musieli obstawić cały teren w kilkudziesięciu a i tak nie czuli się zbyt pewnie.

"Kim jest ten facet...zaraz zaraz...ja go skądś kojarzę...kurwa to przecież stary Hess!"

Edgar nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jeszcze to nazwisko...von Schwerin. Doktorek był skołowany.

"Co się tu dzieje na wszystkie demony Chaosu!?"

- Przykro mi, że tak Hrabiego rozczarowałem. Witam Herr Doktor.

Wobec szoku tą całą sytuacją Edgar był wstanie tylko kiwnąć więźniowi głową i czekać na rozwój wypadków. Może Grubas zaszczyci go kilkoma słowami wyjaśnień...
 
Petros jest offline  
Stary 16-06-2009, 21:00   #12
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Niestety Edgar nie doczekał się oczekiwanych wytłumaczeń od Grubasa. Bo i po co by miał się tłumaczyć jakiemuś nędznemu golibrodzie, który od czasu do czasu pełni funkcję konowała w więzieniu.

- Rozczarowanie to mało powiedziane. Tak zhańbiony i spaczony ród już dawno powinien przestać istnieć.
– Hrabia wyraźnie się zirytował.

- Może i dopuściłem się małych machlojek finansowych, ale nie jestem spaczony i w życiu nie miałem styczności z plugastwem Chaosu, chyba że ich łby zdobiły mój miecz. – Splunął w ziemię z pogardą. Na co jeden ze strażników z przyjemnością kopnął go w zgięcie kolana od tyłu.

- Małych? Sto pięćdziesiąt tysięcy koron, które powinny trafić do Skarbca Cesarskiego nazywasz małą machlojką? Sczeźniesz w najgłębszych lochach Twierdzy, o których Bogowie zapomnieli, a światło pozostało jedynie złudnym wspomnieniem. Zabrać go do łaźni i do celi śmierci. – Rozleniwiony pies Grubasa zaszczekał na potwierdzenie.

Czterech gwardzistów prowadziło ich doskonale znaną Edgarowi drogą. Doktorek jeszcze nie wiedział co się dzieje, ale nie podobało mu się to cholernie. W pomieszczeniu, które nazywano łaźnią stała już balia z gorącą wodą, kilka szmat, ubranie więzienne i przybory do golenia. Strażnicy wycofali się za drzwi.

- W razie kłopotów jesteśmy za drzwiami. – Oznajmili z iście żołnierską błyskotliwością. Hess, Baron czy kim tak naprawdę jest, usiadł na krześle.

- Nie będzie chyba uścisków na powitanie? Nim cokolwiek powiesz, chciałbym zaznaczyć, że to Ty mnie wtedy zostawiłeś na pastwę losu umierającego w środku lasu. To chyba dosyć mocny argument. Poza tym potrzebuję pomocy. W ramach rekompensaty, mógłbyś chociaż wysłuchać mojego problemu, a następnie stwierdzisz czy chcesz pomóc…
 
DrHyde jest offline  
Stary 18-06-2009, 23:27   #13
 
Petros's Avatar
 
Reputacja: 1 Petros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodze
"Nie wiem co się tu dzieje...mam tak wiele pytań..."

Został sam z Gerhardem. Jego słowa bardzo Edgara zirytowały.

- Nie zostawiłem Cię!...Nie wiem...nie pamiętam co się działo. Traciłem co chwila przytomność, by się obudzić i znów ją stracić...mam mętlik w głowie. To wszystko jest chore!...Kim Ty do kurwy jesteś? O co chodzi z całym tym długiem, rodem...z tym wszystkim? Odpowiedz mi! Tylko bez wykrętów. Mam już dosyć tego, że każdy albo milczy albo daje mi jakiś ochłap informacji i mówi "Won"...co się tutaj dzieje na bogów?

"Tak wiele pytań i tak mało odpowiedzi..."

Edgar wiedział, że to go przerasta. Wiedział, że to jest jakaś większa sprawa, o której tak naprawdę nie powinien wiedzieć, dla własnego dobra. Chciał jednak w końcu poznać prawdę. Chciał pomóc Hessowi...von Schwerinowi...kimkolwiek on jest i wyrwać się daleko stąd...

"Jestem...zmęczony...tak bardzo zmęczony..."
 
Petros jest offline  
Stary 20-06-2009, 08:38   #14
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
- Nieświadomie wpakowałeś się w niezłe gówno Doktorku. Niestety nie mogę Ci wyjaśnić, o co dokładnie chodzi. W dzisiejszych czasach ściany potrafią dobrze słuchać. Rozumiesz prawda? Wszystkiego dowiesz się wieczorem, a teraz powiedz strażnikom, że nie będziesz mnie golił, bo jestem agresywny. - Von Schwerin zbliżył się twarzą do twarzy i zaczął szeptać. - Wieczorem zjawi się tu młoda dama w towarzystwie. Jej ochrona zostanie na dziedzińcu. Ona zaś poprosi o widzenie ze mną i opłaci to wysoką kwotą. Do tego czasu masz postarać się aby przejście do więziennego portu było czyste. Poprowadzisz nas i wtedy Ci wszystko wyjaśnię.
 
DrHyde jest offline  
Stary 20-06-2009, 11:02   #15
 
Petros's Avatar
 
Reputacja: 1 Petros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodze
- W niezłe gówno powiadasz? No właśnie zauważyłem. Jak mam do diabła oczyścić przejście? Jestem tu zwykłym felczerem, którego w dodatku lubią mocno średnio...Dobra, coś wymyślę. Nie ma rzeczy niemożliwych...Wieczorem tak? Mam nadzieję, że wiesz co robisz, bo inaczej wszyscy będziemy mieli przesrane jak w Kraju Trolli. A teraz daj mi w pysk jeśliś łaskaw...

Jeżeli von Schwerin ustosunkował się do prośby Edgara, ten woła straż:

- Straże! Straże!

I mówi:

- Ten człowiek jest zbyt agresywny. Nie mogę go ogolić, bo strasznie się rzuca...
 
Petros jest offline  
Stary 20-06-2009, 11:59   #16
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Strażnicy bardzo szybko zareagowali na słowa Edgara i potraktowali Barona pałkami i butami gdy już leżał na podłodze.

- Twój czas się skończył szmato! Teraz odwiedzisz nasze podziemne komnaty dla szlachty o PANIE! - Na ostatnie słowo strażnik załadował z całej siły kopniaka w twarz Barona. Ten natychmiast zemdlał. Bynajmniej tak wydawało się straży, lecz gdy wywlekali go z sali Edgar zobaczył jak puszcza mu porozumiewawcze oczko z uśmieszkiem na twarzy.
 
DrHyde jest offline  
Stary 24-06-2009, 12:57   #17
 
Petros's Avatar
 
Reputacja: 1 Petros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodze
Edgar kiwnął głową von Schwerinowi i zwrócił się do strażników:

- Rozumiem, że nic tu po mnie. Czy wyznaczono mi jakieś inne zadania?

- Tak. Rusz tyłek do kapitana Kreutzhoffa. Podobno stary ma ostre sranie i przydałoby się coś z tym zrobić. Lepiej żebyś nie nawalił. bo spodziewa się jakiegoś gościa i wolałby go nie przyjmować w wychodku.

- Rozumiem. Udam się pierwej do swego pokoju. Tam mam potrzebne leki.Nie obiecuję jednak, że szanowny pan kapitan wydobrzeje jeszcze dzisiaj...każdy człowiek ma inny organizm i nie można dokładnie przewidzieć jak dany lek zadziała.

- Ja tam nie wiem...masz się tym zająć i tyle. Czy to takie trudno skończyć pierdolić i wziąć dupę w troki?

- Trochę grzeczniej synku...nigdy nie wiadomo czy i Ty nie będziesz potrzebował mojej pomocy...

Strażnik trochę spokorniał na te słowa. Słyszał, bowiem nieraz o tym w jaki sposób cyrulicy zajmują się poważniejszymi przypadkami, takimi jak np. gangrena i raczej nie chciał być kiedyś w rękach jednego z nich.

- Kazał wam ktoś tu stać jak kołki? Zabrać te ścierwo do lochów nim tu zakwitnie!

Edgar postanowił skorzystać z odrobiny świętego spokoju i udać się do swego pokoju. Jego kwatera znajdowała się w zachodnim skrzydle twierdzy, niedaleko koszar. Była to mała, lecz przytulna komnata z oknem na dziedziniec.
Stanął przed drzwiami...

"Kurwa mać, gdzie mój klucz."

Zaczął gorączkowo szukać klucza do kwatery, nie mogąc uwierzyć w to, że go zgubił.

"Psia krew. Zlinczują mnie chyba...uff jednak jest."

Po dłuższej chwili udało mu się znaleźć mały mosiężny kluczyk, w wewnętrznej kieszeni kaftana. Natychmiast włożył go do zamka i przekręcił.
Wszedł do pokoju i usiadł na łóżku, gdzie leżała niewielka, czarna torba.

"No to teraz trzeba trochę poszukać..."

Po kilku chwilach grzebania w torbie pełnym maści, nalewek i innych leków w końcu znalazł to, czego szukał. Była to niewielka bryłka czegoś, co wyglądało na węgiel.

"Mam. Trochę mnie to maleństwo kosztowało, ale jak widać przyda się. Teraz tylko trzeba ją troszkę sproszkować na jedną porcję i iść czym prędzej do kapitana...inaczej nogi mi z dupy powyrywa...kurwa. Nie zapytałem, gdzie mam go znaleźć...ech trudno. Na pewno trafię na kogoś w okolicy, to zapytam."

Edgar usiadł przy niewielkim stoliku, po czym sięgnął po skórzany przybornik, leżący na szafce obok. Wyjął z niego szmatkę oraz nożyk. Szmatkę położył na stoliku i zaczął skrobać nad nią kawałek węgla póki nie uzyskał odpowiedniej porcji proszku. Następnie wszystko pochował, a szmatkę zawinął.

"Nie będzie to nic smacznego, ale jak od razu popije wodą, to może źle nie będzie"

Gdy już zrobił swoje, wyszedł i zamknął pokój. Miał już iść na dziedziniec, kiedy usłyszał znajomy warkot w żołądku.

"No racja...obiad. Wypadałoby pójść na stołówkę do koszar. Kapitan poczeka."

Jak pomyślał, tak też zrobił. Udał się do koszar, gdzie od razu poczuł piękny zapach pieczonej kaczki.

"Hrabiemu można by przypisać wiele nieprzyjemnych epitetów, ale co by nie było o ludzi swoich dba."

Gdy dotarł na stołówkę od razu zobaczył przy jednym ze stolików Klausa - młodego żołnierza, którego wyleczył z jakiegoś paskudnego zakażenia jamy ustnej. Od tamtej pory się zaprzyjaźnili.

- Witaj Klausie. Jak kaczka? Mam nadzieję, że kucharze się postarali...

- Kaczka wyborna. Idź po swoją porcję i siadaj. Tak dawno nie rozmawialiśmy.

- No wiesz...praca. Ty kisisz się w lochach, ja latam po całej twierdzy goląc, wyrywając zęby i takie tam. Zaraz przyjdę.

Udał się do bufetu po swoją porcję, po czym wrócił i usiadł na przeciwko przyjaciela.

- Zatem opowiadaj Doktorku. Co tam u Ciebie słychać?

- Ach stara bida. Mam teraz poważne zlecenie. Kapitan jest niezdrów i muszę go jeszcze dziś na nogi postawić...

- Hahaha no tak, słyszałem o tym. Staremu coś nieźle zaszkodziło. Nie chciałbym być w skórze kucharza.

- Ani ja przyjacielu...ani ja. W każdym razie ledwo zjem i już mam robotę. Powiedz mi...jak tam Twoja paskudna gęba? Już lepiej?

- Haha tak, już lepiej...dzięki Tobie oczywiście. Gdyby nie Ty, to zapewne nie mógłbym się tak cieszyć tą kaczką.

- No pewnie. Połykałbyś co najwyżej własne zęby hahaha. Ale skończmy te żarty, bo mam do Ciebie poważną i poufną sprawę.

- Ciekawe w co żeś się wpakował...mów, chętnie wysłucham.

Edgar ściszył głos i zaczął mówić:

- Obawiam się, że sprawa jest zbyt skomplikowana żebym mógł Ci ją wyjaśnić. Sam niewiele z tego rozumiem. W każdym razie pewne osoby stąd chcą skrzywdzić niewinnego człowieka, który nie jest mi obojętny. Tylko tyle mogę powiedzieć...im mniej wiesz tym lepiej.

- Rozumiem...jaki ma być mój udział w tym...przedsięwzięciu?

- Wieczorem muszę mieć czysto w przejściu do portu więziennego. Ludzie Cię tu lubią, więc nie powinieneś mieć z tym wielkich problemów...

- A jak miałbym to niby uczynić?

- Panie Steiner. Macie więcej pod kopułą niż przeciętny człowiek. Jestem pewien, że coś wymyślicie...jedyny problem polega na tym, że będziecie jednym z tych, którzy mogą dostać po dupie.

- O wiele prosicie Panie Drakholt...

- To prawda...lecz tylko na Ciebie mogę liczyć. Mogę?

- Klaus Steiner jeszcze nikogo nie zawiódł. Niechaj więc będzie. Zrobię, co będę mógł...

- Dziękuję...hrabia spodziewa się wieczorem jakiegoś gościa. Gdy przyjedzie, będę przy wejściu do koszar. Ty też tam bądź i daj cynk, czy wszystko gotowe...

- W porządku...Doktorku...uważaj na siebie.

- Ty też na siebie uważaj przyjacielu. Na mnie już czas. Najadłem się, więc czas wrócić do obowiązków. Do wieczora...

- Bywaj.

- Byłbym zapomniał...znowu. Gdzie mogę znaleźć kapitana?

Po tym jak Klaus wytłumaczył mu najszybszą drogę, ten udał się tam szybkim krokiem. O dziwo nie zgubił się i dotarł bez większych problemów do kwatery kapitana. Przed wejściem stało dwóch strażników.

- Czego!?

- Edgar Drakholt. Miałem pomóc panu kapitanowi z jego...problemem.

- Cyrulik? Świetnie. Możesz wejść. Kapitan czeka...

Pierwsze co Edgar poczuł wchodząc do komnaty kapitana był niewyobrażalny smród ludzkiego gówna, dobywający się najprawdopodobniej z dużego nocnika, leżącego koło łóżka kapitana.

- Czego kurwa chcesz? Bogowie zaraz wysram całe jelita.

- Nazywam się Edgar Drakholt panie kapitanie. Pomogę Wam z Waszą dolegliwością i - jeśli bogowie pozwolą - będziecie sprawni do wieczora.

- Ach cyruliku, jesteście prawdziwym ukojeniem. Zróbcie swoje i ulżyjcie staremu człowiekowi w cierpieniu.

- Zrobię wszystko, co w mej mocy. Mam tu dla was sproszkowany węgiel leczniczy. Powinien pomóc. Całą zawartość należy wziąć do ust i popić wodą.

- Czy to na pewno pomoże?

- Czy na pewno, to nie wiem. Każdy człowiek ma inny organizm i inaczej reaguje na dane leki czy nawet jedzenie. W końcu tylko Wy się tak rozchorowaliście, co dowodzi słuszności mojej tezy.

- Cóż...Wy się lepiej znacie. Na stoliku jest dzbanek z wodą i kubek. Nalejcie mi, to spożyję te Wasze świństwo.

Doktorek zrobił co było trzeba. Nalał kapitanowi pół kubka wody, po czym podał zawiniątko. Kapitan posłusznie wszystko łyknął, popijając wodą i krzywiąc się przy tym niemiłosiernie.

- Na Sigmara toż to najobrzydliwsza rzecz jaką miałem kiedykolwiek w ustach.

- Większość leków nie jest smaczna, ale za to pomagają.


- Dobrze. Dziękuję Wam. Możecie już odejść. Zostawcie mnie w spokoju, bo muszę się wysrać.

Edgar posłusznie opuścił komnatę kapitana kiwając na pożegnanie strażnikom, po czym udał się do swej kwatery.

"Trzeba się przygotować. Pakuję swoje manele i - jak dobrze pójdzie - opuszczam to miejsce."

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Doktorek spakował wszystko co najpotrzebniejsze i zaczął rozmyślać nad Steinerem.

"Szkoda mi go trochę. Poczciwy chłop, który mógłby w życiu wiele osiągnąć. Może...może uda mi się go namówić żeby uciekł z nami..."

W pewnej chwili Doktorek usłyszał jakieś hałasy za oknem. Wychylił się i ujrzał wjeżdżający na dziedziniec powóz oraz krzątających się wokół ludzi. Jego uwagę przykuł dziwny herb, przedstawiający głowę wściekłego wilka na biało-czarnej szachownicy.

"Pewnie to herb rodziny Schwerin. Ciekawe...nigdy nie widziałem takiego herbu..."

Edgar niemal od razu zszedł na dziedziniec, zabrawszy swoją torbę, przybornik, oraz sakwę z kilkoma rzeczami i stanął przy koszarach czekając na Klausa.
 
Petros jest offline  
Stary 30-06-2009, 09:19   #18
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Kapitan Kreutzhoff wyszedł na dziedziniec sztywnym krokiem. Edgar lustrował wzrokiem otoczenie, czekając na Klausa przy koszarach. Zgarbiony woźnica i tak już niskiego wzrostu zsiadł na ziemię. Z gęby ciekła mu ślina i spływała obrzydliwie po brodzie. Włosy brudne, tłuste i rozwalone na wszystkie strony świata. Poza elegancką liberią i w miarę znośnym ubraniem zapewne jego ciało też nie prezentowało się uroczo. Otworzył drzwiczki od powozu. Do środka uderzył zimny powiew górskiego powietrza i zapach gówna, który był tak mocny, że nawet Thorgal poczuł w gardle poranny posiłek. Jako pierwsza wysiadła Lady Lena von Altmann i jako drugi krasnolud Thorgal, który bacznie się rozglądał. Kapitan zrobił krok do przodu i jego twarz wyglądała jakby miał się za chwilę zesrać.

- W…w…witamy wyyy…kurwa…Twierdzy. – Wycedził z trudem Kapitan i zrobił lekki ukłon, po którym dało się słyszeć jakby pierdnięcie. – Lady von Alt…alty…mann w jak…jakiej sprawie?

W głowie Thorgala pojawiła się jedna myśl – on się zaraz zesra. Krasnolud znał to okrutne uczucie sraczki i szczerze współczuł człeczynie. Na drugim końcu dziedzińca pod wejściem do koszar w dalszym ciągu stał Doktorek, do którego właśnie dołączył Klaus.

- Sprawa załatwiona. Przeprowadzę was starym przejściem do portu, gdzie będzie czekać na was łódź, broń i prowiant. - Rzucił z uśmiechem na twarzy Klaus.
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 30-06-2009 o 10:05.
DrHyde jest offline  
Stary 30-06-2009, 12:32   #19
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Podróż nawet była znośna. Ba! W porównaniu z częstym bredzeniu w śniegu, błocie, o suchym pysku czy idąc przez pola gdzie kule świszczą nad uszami to droga była całkiem przyjemna. Zresztą nie często jedzie się szlachecką karetą w towarzystwie damy z błękitną krwią. Krasnolud wpatrywał się w zmieniającą się okolicę czasami tylko przyglądając się swej towarzyszce. Z jego twarzy nie schodził szczery uśmiech. Thorgal był naprawdę rad z takiego rodzaju poruszania się.
- Panienka to naprawdo szczęście mo co takim wozkiem jeździć może. Ech... młodym jest acz wiele mil musiałem na swych nogoch przewędrować - poklepał się po swych pieńkowatych kończynach - Ni żebym narzekał... jednako czasami uciążliwe to je. Heheh, jajca czasami se zdarzają gdy taki zielonoskóry nochal pod młot przypadkiem wpodnie. Hehe.

Jednak wszystko ma swój koniec. Nawet przejażdżka w luksusach. Kareta wjechała na dziedziniec twierdzy. Drzwiczki otworzył zgarbiony woźnica. Nie wiedząc czemu Thorgal nie przepadał za nim. Jakoś tak nie przypadł mu do gustu. Może to jego nawyki? Gdy tylko drzwi stanęły otworem do pojazdu wdarło się tutejsze powietrze. Oprócz zapachu gór przypominającego czasy dzieciństwa czuć się dało zapach gówna przypominającego o śniadaniu. Chybo kto zapomniał o pozbywaniu sie smrodów ze budynku. Przełamując chęć zamknięcia drzwiczek i zostania w karecie khazad wyszedł tuż za Lady. Gdy rozejrzał się dokoła ujrzał widok placówki strikte wojskowej. Kilku żołdaków stało na murach i z ciekawością przyglądając się gościom, a na dziedzińcu czekał już na nich jakiś człowiek. Gdy zrobił krok do przodu zwracając na siebie uwagę szlachcianki i jej niskiego towarzysza musiał przeżywać piekło. Wyglądał jakby uciekł jakiemuś choremu alchemikowi ze stołu doświadczalnego.

- W…w…witamy wyyy…kurwa…Twierdzy. – Słowa z trudem wydobywały mu się z ust. Mimika twarzy wskazywała jakby chciał coś w sobie zatrzymać. Jednak gdy się skłonił przegrał tą rozgrywkę. Dało się usłyszeć odgłos wypuszczanego powietrza bynajmniej nie z płuc. – Lady von Alt…alty…mann w jak…jakiej sprawie?

Uuuu... Bidak. Sroczki się nabawił. Okropności. Jelita mu przekręci. Ciekawe czy te zapachy to jego sprowka... Aż mi go żol. Khazad nie zaprzestał swego rozglądania się po twierdzy. Wolał wiedzieć co gdzie jest w zupełnie obcym miejscu. Często podczas ucieczki przydaje się ta wiedza.
Jego wzrok przykuł mężczyzna nie wyglądający jak rasowy żołnierz. Promyk inteligencji widniał mu na twarzy. Podszedł do niego inny mężczyzna mówiąc coś do niego. Z tej odległości nie dało się dokładnie usłyszeć co mówią, ale na pewno Lena była centrum ich uwagi. Pewno kobity dawno nie widzieli... Bidne chłopoki, rzadko pewno chodzą na miasto.
Krasnolud spojrzał na szlachciankę zastanawiając się czy mają tu dobre piwo. I coś na ząb. Akcje na głodnego nie są przyjemne. I często kończą się fiaskiem. A on chciał szybko wykonać tą robotę.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 30-06-2009, 19:55   #20
 
Drusilla Morwinyon's Avatar
 
Reputacja: 1 Drusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwu
Cóż podróż nie byłą najgorsza, choć brak odpowiedniego towarzystwa wyraźnie dawał się Lenie we znaki, w końcu, nawet jeśli bardzo przyjazny to jednak krasnolud ze swym prostym językiem i specyficznym sposobem życia nie był odpowiednim towarzyszem rozmów dla dobrze urodzonej panienki.
Mimo to dziewczyna z uprzejmym uśmiechem przysłuchiwała się paplaniu towarzysza podróży, aż w końcu... zatrzymali się.
Gdy woźnica otworzył drzwi, a do karety wpadło smrodliwe powietrze szlachcianka skrzywiła się z niesmakiem i niechętnie opuściła pojazd.
Parę sekund później jej niebieskie niczym szafiry oczy spoczęły na jąkającym się kapitanie.
"Eh, czemu muszę spotykać się z takimi prostakami? O ileż lepszy byłby świat bez nich..."
Z trudem powstrzymując formujący się na jej bladej, okolonej złocistymi włosami twarzy grymas pogardy delikatnie skinęła żołnierzowi głową i dygnęła unosząc rąbek pastelowoniebieskiej sukni.

- Jak przypuszczam jest pan tu oficerem, czyż nie? - spytała niezbyt odkrywczo Lena i uśmiechnęła się niewinnie pozwalając by jej okolone długimi ciemnymi rzęsami oczy spotkały się ze spojrzeniem nieszczęsnego wojaka. Po chwili jej łagodny melodyjny głos rozbrzmiał ponownie, gdy z wahaniem nieomal nieśmiało kontynuowała. - Poinformowano mnie, że przetrzymuje się w tym miejscu mojego dalekiego krewniaka, barona Gerharda von Schwerin'a. Chciałabym prosić o umożliwienie mi odwiedzenia go... Oczywiście wiem, że może wiązać się to z pewnymi.. komplikacjami natury finansowej, jestem jednak pewna, że tak drobne problemy uda się rozwiązać...

Dziewczyna skromnie opuszczając wzrok i czekając na odpowiedź kapitana pozwalając sobie na lekki, niemal dziecinnie naiwny uśmiech.
 
__________________
Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie.
Drusilla Morwinyon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172