"Prosimy o zachowanie spokoju. Został wprowadzony stan najwyższej gotowości. Na radarze został dostrzeżony obcy statek, nie mamy jednak pewności czy jest wrogo nastawiony." Kyle uderzył o posadzkę. Strażnik przygniótł go łokciem i zamarł słysząc komunikat. Po paru sekundach wzruszył ramionami, docisnął Scruffy'iego do podłogi i zatrzasnął kajdanki na jego nadgarstkach. Kufa, poszedł mi ząb...
- No dobra teraz pójdziesz ze mną- uśmiechnał się szyderczo strażnik
Nie było sensu stawiać oporu. Kyle potulnie został odprowadzony do aresztu. Co mi kurfa zrobią, pocieszał się. Przecież nie będą mnie utrzymywać w areszcie do końca życia, a ze statku mnie też raczej chyba nie wyrzucą. W końcu wypuszczą, albo dadzą coś do roboty. Zdrówko!
Wrzucili go do sterylnego pomieszczenia, wyglądającego trochę jak izba wytrzeźwień na ziemi. Wyścielane gąbkami ścian. Przerażająco biała farba pokrywająca pokój znikała jedynie w miejscu gdzie stała ławka. Za Scruffy'm zatrzasnęły się drzwi. Menel usiadł na ławce, kurcząc przy klatce skute nadgarstki
- SUKINSYNY!- ryknął, gdy zamykały się drzwi. Kyle wyciągnął kopyta i czekał w ciszy. "Zagrożenie zostało odwołane, nie ma się czym martwić"
Przewrócił oczami. Co mnie to obchodzi? Skąd wogóle dochodzi komunikat, przecież w tym pomieszczeniu nie ma głośników!
Minął pewien odstęp czasu.
Zamek cicho się otworzył
Do pomieszczenia wszedł inny mężczyzna, nie ten który pojmał Kyla. Usiadł na krześle naprzeciwko niego i zapalił papierosa.
- No dobra, wiemy że nie było cię na liście pasażerów. Więc jak się tutaj dostałeś – rzucił groźnie. Kyle spojrzał na niego spode łba. Następnie pokazał środkowy palec.
-Daj fajka, to może zachce mi się gadać |