Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2009, 12:32   #19
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Podróż nawet była znośna. Ba! W porównaniu z częstym bredzeniu w śniegu, błocie, o suchym pysku czy idąc przez pola gdzie kule świszczą nad uszami to droga była całkiem przyjemna. Zresztą nie często jedzie się szlachecką karetą w towarzystwie damy z błękitną krwią. Krasnolud wpatrywał się w zmieniającą się okolicę czasami tylko przyglądając się swej towarzyszce. Z jego twarzy nie schodził szczery uśmiech. Thorgal był naprawdę rad z takiego rodzaju poruszania się.
- Panienka to naprawdo szczęście mo co takim wozkiem jeździć może. Ech... młodym jest acz wiele mil musiałem na swych nogoch przewędrować - poklepał się po swych pieńkowatych kończynach - Ni żebym narzekał... jednako czasami uciążliwe to je. Heheh, jajca czasami se zdarzają gdy taki zielonoskóry nochal pod młot przypadkiem wpodnie. Hehe.

Jednak wszystko ma swój koniec. Nawet przejażdżka w luksusach. Kareta wjechała na dziedziniec twierdzy. Drzwiczki otworzył zgarbiony woźnica. Nie wiedząc czemu Thorgal nie przepadał za nim. Jakoś tak nie przypadł mu do gustu. Może to jego nawyki? Gdy tylko drzwi stanęły otworem do pojazdu wdarło się tutejsze powietrze. Oprócz zapachu gór przypominającego czasy dzieciństwa czuć się dało zapach gówna przypominającego o śniadaniu. Chybo kto zapomniał o pozbywaniu sie smrodów ze budynku. Przełamując chęć zamknięcia drzwiczek i zostania w karecie khazad wyszedł tuż za Lady. Gdy rozejrzał się dokoła ujrzał widok placówki strikte wojskowej. Kilku żołdaków stało na murach i z ciekawością przyglądając się gościom, a na dziedzińcu czekał już na nich jakiś człowiek. Gdy zrobił krok do przodu zwracając na siebie uwagę szlachcianki i jej niskiego towarzysza musiał przeżywać piekło. Wyglądał jakby uciekł jakiemuś choremu alchemikowi ze stołu doświadczalnego.

- W…w…witamy wyyy…kurwa…Twierdzy. – Słowa z trudem wydobywały mu się z ust. Mimika twarzy wskazywała jakby chciał coś w sobie zatrzymać. Jednak gdy się skłonił przegrał tą rozgrywkę. Dało się usłyszeć odgłos wypuszczanego powietrza bynajmniej nie z płuc. – Lady von Alt…alty…mann w jak…jakiej sprawie?

Uuuu... Bidak. Sroczki się nabawił. Okropności. Jelita mu przekręci. Ciekawe czy te zapachy to jego sprowka... Aż mi go żol. Khazad nie zaprzestał swego rozglądania się po twierdzy. Wolał wiedzieć co gdzie jest w zupełnie obcym miejscu. Często podczas ucieczki przydaje się ta wiedza.
Jego wzrok przykuł mężczyzna nie wyglądający jak rasowy żołnierz. Promyk inteligencji widniał mu na twarzy. Podszedł do niego inny mężczyzna mówiąc coś do niego. Z tej odległości nie dało się dokładnie usłyszeć co mówią, ale na pewno Lena była centrum ich uwagi. Pewno kobity dawno nie widzieli... Bidne chłopoki, rzadko pewno chodzą na miasto.
Krasnolud spojrzał na szlachciankę zastanawiając się czy mają tu dobre piwo. I coś na ząb. Akcje na głodnego nie są przyjemne. I często kończą się fiaskiem. A on chciał szybko wykonać tą robotę.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline