Cóż podróż nie byłą najgorsza, choć brak odpowiedniego towarzystwa wyraźnie dawał się Lenie we znaki, w końcu, nawet jeśli bardzo przyjazny to jednak krasnolud ze swym prostym językiem i specyficznym sposobem życia nie był odpowiednim towarzyszem rozmów dla dobrze urodzonej panienki.
Mimo to dziewczyna z uprzejmym uśmiechem przysłuchiwała się paplaniu towarzysza podróży, aż w końcu... zatrzymali się.
Gdy woźnica otworzył drzwi, a do karety wpadło smrodliwe powietrze szlachcianka skrzywiła się z niesmakiem i niechętnie opuściła pojazd.
Parę sekund później jej niebieskie niczym szafiry oczy spoczęły na jąkającym się kapitanie. "Eh, czemu muszę spotykać się z takimi prostakami? O ileż lepszy byłby świat bez nich..."
Z trudem powstrzymując formujący się na jej bladej, okolonej złocistymi włosami twarzy grymas pogardy delikatnie skinęła żołnierzowi głową i dygnęła unosząc rąbek pastelowoniebieskiej sukni. - Jak przypuszczam jest pan tu oficerem, czyż nie? - spytała niezbyt odkrywczo Lena i uśmiechnęła się niewinnie pozwalając by jej okolone długimi ciemnymi rzęsami oczy spotkały się ze spojrzeniem nieszczęsnego wojaka. Po chwili jej łagodny melodyjny głos rozbrzmiał ponownie, gdy z wahaniem nieomal nieśmiało kontynuowała. - Poinformowano mnie, że przetrzymuje się w tym miejscu mojego dalekiego krewniaka, barona Gerharda von Schwerin'a. Chciałabym prosić o umożliwienie mi odwiedzenia go... Oczywiście wiem, że może wiązać się to z pewnymi.. komplikacjami natury finansowej, jestem jednak pewna, że tak drobne problemy uda się rozwiązać...
Dziewczyna skromnie opuszczając wzrok i czekając na odpowiedź kapitana pozwalając sobie na lekki, niemal dziecinnie naiwny uśmiech.
__________________ Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie. |