Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2009, 20:44   #273
Kokesz
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Kłótnia o elementy zbroi nie wywarła żadnego wrażenia na Bretończyku. Jeszcze kilka tygodni temu musiał wysłuchiwać takie sprzeczki niemal codziennie. Jego dawni kompani tak jak i ci tutaj głośno wyrażali swoje zdanie. I choć często ich opinie były warte tyle co pukiel sierści zdechłego psa, to jednak w tym momencie brakowało ich Louisowi. Kiedyś banita miał władzę. Może nie była to duża władza – miał pod sobą ledwo kilku zabijaków i złodziei. Aczkolwiek był ich przywódcą i napawało go to dumą. Teraz bez swojej kompani nie wiele znaczył.

Czuł się jak pies na smyczy. Niby mógł się poruszać, ale i tak zawsze szedł tam gdzie zaciągnął go jego pan. Czuł w kościach, że pogoń za nekromantą będzie jego ostatnią przygodą. Nie wierzył w to, że grupa najmitów może pokonać jakiegoś czarnoksiężnika. Do takiej roboty potrzebny był mag lub przynajmniej jakiś kapłan. Przecież w tym przeklętym kraju mają jakiś kapłanów Sigmara czy innego bożka. Przeczuwał, że już dawno spisano tą grupę na straty. Wynajęto ich tylko po to, by wieśniacy i mieszczanie myśleli, że arystokracja działa.

Louis nie wsłuchiwał się w toczącą się rozmowę. Podszedł do Elanie i dosyć szorstko poprosił ją o pokazanie mu zbrojowni. Po kobiecie widać było zadowolenia z roli przewodniczki. Szybkim, stanowczym krokiem zaprowadziła Bretończyka pod drzwi zbrojowni. Następnie nie odzywając się słowem odeszła.

Zbrojownia była Dość dużą, podłużna salą. Na środku stała długa ława, o którą oparte były bronie. Broń znajdowała się także przy ścianach. W pomieszczeniu panował względny porządek. Części zbroi były umieszczone w na jednym końcu sali. Broń znajdowała się na drugim końcu, a właściwie zajmowała pozostałą powierzchnię komnaty.

Przez dłuższą chwilę Louis spacerował po zbrojowni uważnie przyglądając się znajdującemu się w niej ekwipunkowi. Szukał swojego młota. Jednak nie znalazł go, co nie poprawiło mu humoru.
„Ot, kundle…” - pomyślał przypominając sobie scenę jego zatrzymania przez strażników miejskich.
- Już zdążyli ukraść moją broń. Niech no ja tylko spotkam… Łapy powykręcam. – Powiedział na głos sam do siebie.

Przeszukał raz jeszcze zbrojownie w poszukiwaniu odpowiedniej dla siebie broni. Znalazł półtora-ręczny miecz. Miecz stał oparty o ścianę i schowany do skurzanej pochwy. Bretończyk chwycił go obiema rękoma. Leżał w dłoniach idealnie. Był dobrze wyważony. Widać, że była to porządna robota, choć może nie mistrzowska. Prócz miecza ze zbrojowni zabrał jeszcze sztylet o długim ostrzu, łuk i kołczan ze strzałami. W ten sposób z jego dawnego ekwipunku zostały mu jedynie ubrania i kaftan kolczy.

Przez chwilę zastanawiał się co dalej robić. Szybko jednak żołądek przypomniał mu, że dawno nie jadł. Udał się, więc na poszukiwanie jakiegoś jadła. Znalazł w reszcie kuchnię. Kucharki nie powiały go radośnie. Aczkolwiek widząc uzbrojonego mężczyznę szczególnie nie protestowały, gdy ten zaglądał do kolejnych garów. Louis zalazłszy w jednym z kotłów jakąś potrawkę, nalał ją sobie do głębokiej misy. Usiadł przy stole, który stał na środku kuchni. Siorbiąc i zagryzając chlebem szybko pochłonął zawartość naczynia.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline