Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2009, 21:05   #126
Sonadora
 
Sonadora's Avatar
 
Reputacja: 1 Sonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemuSonadora to imię znane każdemu
Oliwkowe oczy Carmellii otworzyły się szeroko. Coś lekko stuknęło w okno. To już, przyszedł przewodnik od Dazzaana. Dziewczyna szybko poderwała się z łóżka, porwała swoją broń i podeszła do stolika i zgasiła świecę. Poczekała aż Mago przymocuje kotwiczkę do okna i zniknie w mroku. Szybko i cicho weszła na parapet, mocno chwyciła za linę i niemal bezszelestnie wysunęła się na zewnątrz. Po chwili stała już na ziemi rozglądając się za przysłaną osobą. Po chwili wraz z Mago podeszła do stojącej pod drzewem niziołczej dziewczyny. Od razu wydała jej się bardzo sympatyczna. Po przywitaniu i omówieniu trasy ‘wycieczki’ natychmiast ruszyli w noc.

Przemykali przez pogrążone we śnie miasteczko, nie spotykając nikogo po drodze. Szli zwartą grupą, wszystkie ich ruchy były niezwykle zgrane. Żadnych zbędnych działań, porozumiewali się niemalże bez słów. Tylko Mago wydawał się być trochę rozkojarzony, tropicielka uśmiechnęła się pod nosem na widok jego krótkich spojrzeń rzucanych co chwila w stronę Maggy.
Po kilkunastu minutach dotarli pod domek kowala. Każde z nich wiedziało co ma robić. Nie oglądając się na innych Carmellia, najdokładniej jak tylko mogła w nocnych warunkach, zaczęła przepatrywać ziemie w poszukiwaniu tropów. Znalazła je, a jak! Tylko, że były to miliony śladów, wstęgi przecinających się ścieżek wydeptanych przez mieszkańców przybywających w interesach do kowala. Rozpaczliwie starała się wypatrzeć coś niezwykłego, na nic jednak były jej wysiłki. Zerknęła na przyjaciela, który przepatrywał sam domek. W pewnym momencie podniósł coś z ziemi i gestem przywołał do siebie dziewczynę. Kiedy się zbliżyła pokazał jej włos jaki znalazł. Długi i gruby jasny włos, podobny do tego, który wcześniej pokazała jej Risha. Wzięła go do ręki i po jej plecach przebiegł dreszcz. A więc jest więcej tych potworów…

Z zamyślenia wyrwała ją Maggy, popędzając i prowadząc do kolejnego domu, jak się okazało tutejszego szczurołapa. Chatka stała trochę na uboczu, więc Carmellia miała nadzieję, że tu znajdzie coś istotnego. Na pewno jeśli były tu jakieś ślady nie zostały zadeptane, nie było to raczej miejsce często odwiedzane. Budynek stał na skraju lasu, z tamtego też kierunku zaczęła tropić. Już po chwili znalazła ślady prowadzące do drzwi domku. Kształtem przypominały odciski ludzkich stóp, jednak były zdecydowanie za duże. Szła powoli tropem rozglądając się na boki aby niczego nie przegapić. Kiedy podeszła do drzwi zaczęła się dokładnie przypatrywać zarówno im jak i ścianom. Niewiele nad ziemią znalazła jakieś dziwne małe znaczki wydrapane w drewnie. Nie wiedziała co to, podejrzewała, że to jakieś dziwne pismo. Przywołała do siebie Niziołka żeby też to obejrzał.

Drzwi otworzyły się z hukiem. Zdziwiona przekrzywiła głowę na bok, próbując dojrzeć wnętrze domku. I wtedy poczuła wiatr. Tuż obok jej głowy przemknęła gałązka. Po chwili następna. Za nią kolejna. Powietrze wypełniło się wirującymi patykami, kamyki na ziemi podskakiwały wykonując jakiś dziki taniec. I wtedy wybuchnął wicher, z niewiarygodną siłą wsysając we wnętrze domku wszystko co znajdowało się w jego pobliżu. Carmellia próbowała z całych sił złapać się progu, chwilę dyndała w przestrzeni próbując stawić opór nieziemskiej mocy, jednak siła podmuchu po prostu wyrwała go i wciągnęła dziewczynę w gardziel domku. Przyciąganie stawało się coraz silniejsze. Po chwili chatka połknęła pozostałych, trzy postaci malejące z każdą sekundą zniknęły w oślepiającej otchłani.

***

Carmellia poczuła bardzo silny wstrząs. Trochę trwało nim przyszła do siebie. Czuła się ogłuszona, kręciło jej się w głowie i wszystko bolało tak jakby spadła z bardzo dużej wysokości. Po chwili zmysły zaczęły się wyostrzać. Poczuła okropny zaduch i zapach stęchlizny. Coś gniotło ją w plecy; coś twardego. Oprócz przyśpieszonego oddechu dwójki swoich towarzyszy usłyszała coś jeszcze: złowieszcze chrobotanie czy drapanie od którego włoski na karku stanęły jej dęba. Wzrok nie mógł przebić ciemności dlatego zaczęła macać dłonią po ‘podłodze’. Coraz bardziej jej się to miejsce nie podobało, a już na pewno nie spodobało jej się to co wymacała. Mimo mroku jej oczy otworzyły się szerzej ze strachu. Kiedy Maggy zapaliła gałązkę jej spełniły się najgorsze obawy tropicielki. W garści trzymała długą kość, z wyglądu ludzką. Z obrzydzeniem wyrzuciła ją z ręki, wtedy też usłyszała ogłuszający krzyk przerażenia przewodniczki. Poderwała się na nogi wyciągając sejmitar. Za niziołczą kobietą stała bestia. Długie łapy zwisały wzdłuż ciała, w świetle zabłysły ogromne szpony. Na ciele potwora błyszczały jakieś znaczki, podobne znajdowały się na ścianach jaskini, w której wylądowali. Z przerażeniem zobaczyła jak wielkimi zębiskami stwór przebija się przez krtań dziewczyny, jak małe ciałko opada bezwładnie na ziemie. Prawie w tej samej chwili za sobą poczuła cuchnący oddech i charczenie. Tuż za nią stał drugi podobny lecz o wiele większy. Zaatakował Carmellie lecz ta zdążyła uskoczyć łamiąc i roztrącając kości leżące na podłożu. Wykorzystała chwilę, w której kończył zamach łapami aby pchnąć go sejmitarem. Wykonała naprawdę potężny cios, ostrze przebiło skórę. Rozpalone płomienie zgasły kiedy broń spotkała się z ciałem stwora, ku zdumieniu dziewczyny rozdarta skóra prawie natychmiast się zrastała. W ślepiach łypiących zza brudnej szmaty, którą okryty był stwór rozbłysła żądza mordu. W nową zawziętością runął na kobietę gryząc ją potężnie w ramie. Carmellia syknęła z bólu, ale już po chwili trzymała w ręku miecz. Zaatakowała, cięcia gładko wchodziły w cuchnące cielsko. Wkładała w te pchnięcia całą swoją siłę, korzystała ze wszystkich swoich umiejętności. Zaczęła swój taniec ze śmiercią. Zgrabnie umykała przed próbującym dopaść ją mutantem sama zadawała mu co chwila nowe obrażenia. Obok Mago całkiem nieźle radził sobie z mniejszym stworzeniem. Biegał po pieczarze zadając pełno ciosów sztyletami. Nagle znalazł się po drugiej stronie stwora z którym walczyła tropicielka. Niziołek był naprawdę cholernie skuteczny. Przewrócił mniejsze brzydkie kilkukrotnie zatapiając w nim ostrze. Kiedy odwrócił się do większego aby zaatakować razem z dziewczyną potwór wyskoczył w górę i przylgnął do sklepienia. Będzie się teraz małpa, regenerować. Cholera!
Carmellia podbiegła do leżącej maszkary i pomogła Mago zawzięcie dźgając przebrzydłe ciało. Niziołek dokończył roboty po czym wrzasnął:
- Leć do Maggy, pędem!
Nie musiał powtarzać dwa razy. Popędziła w stronę nieprzytomnej przewodniczki. Runęła obok niej na kolana modląc się żeby nie było za późno. Odrzuciła na bok broń, głowę kobiety ułożyła sobie na udach i zaczęła przywoływać leczniczą moc. Odchyliła się do tyłu z całych sił skupiając na pragnieniu pomocy tej małej. Magia wniknęła w nią, a po chwili przez jej dłonie przelała się w ciało Maggy. Jej pierś rozjarzyła się lekkim złotawym blaskiem. Po chwili światło zgasło, zniknęły też mniejsze zadrapania, poważniejsze rany lekko się zmniejszyły. Carmellia jednak wiedziała, że dziewczyna ma pełno wewnętrznych obrażeń, na pewno strzaskane jedno ramie i groźną ranę krtani. Nie zostało jej dużo czasu… Muszą się pośpieszyć.
Zostawiła ciało, chwyciła broń i ruszyła do potwora, którego w tym czasie Mago zdołał ściągnąć z powrotem na ziemię. Zdążyła zadać mu jeszcze dwa ciosy kiedy Niziołek powalił także drugą bestię.
- Mago… - szepnęła. Oczy jej się zaszkliły, kiedy zobaczyła pełne troski spojrzenie mężczyzny. Przypomniała sobie o tych ukradkowych uśmiechach rzucanych w stronę przewodniczki kiedy badali domy zaginionych. – Nie mamy dużo czasu, zostały jej cztery godziny..
- No to migusiem do Mamci Fiary – odparł sarkastycznie niziołek. – Tylko weźmy te ustrojstwa.

Przygotował specjalną uprząż, w którą zapakował większego stwora i tropicielka zarzuciła ją na plecy. Delikatnie w ramiona wzięła Maggy i nie czekając aż Mago wepchnie drugą maszkarę do plecaka wyszła na zewnątrz.
Pierwsze co zauważyła to to, że kości, którymi usłana była jaskinia nie skończyły się. Na zewnątrz było ich jeszcze więcej. Wychodząc z pieczary nogą trąciła ludzką czaszkę. Świat zewnętrzny spowijała gęsta mgła. Mlecznobiałe opary unosiły się nad ziemią, przemykały przez zrujnowane budynki i ruiny, których nie można było do końca rozpoznać. W pobliżu ziały ciemne otwory kolejnych jaskiń. W powietrzu dało się słyszeć skrzeki jakiś wielkich czarnych ptaszysk oraz ciche chrobotanie, jakby stworów było więcej i kryły się one dobrze zakamuflowane za białą kurtyną. Wszystko to przypominało jakieś upiorne cmentarzysko rodem z najgorszego koszmaru.
Wraz z roztrzęsionym Niziołkiem przekroczyli niski płotek i wskazaną przez nią drogą ruszyli dalej.

***

Szli w milczeniu, przerywanym niekiedy zdawkowymi uwagami i hipotezami na temat stworów, które ich zaatakowały. Mago próbował rozszyfrować dziwne znaki ze skóry niesionego przez nią potwora, które teraz jakby trochę przygasły. W końcu odezwał się cicho, jego słowa przestraszyły ją nie na żarty.
- Car… To chyba byli Południowcy, wiesz? Te znaki to… to jest jakaś klątwa.

***

Przez gałęzie przeświecały dziwne rozedrgane światła. Zauważyła je i powiedziała o nich przyjacielowi. Poszedł sprawdzić, ona na chwilę przysiadła za kępą krzaków żeby odpocząć i przyjrzeć się dokładniej co z Maggy. Potem wstała i ruszyła dalej. Mago dogonił ją po chwili opowiadając o tym co znalazł. Pośpiesznie ruszyli dalej, nie chcąc zostać zauważonymi w okolicy obozu. Po paru godzinach przed ich oczami zamajaczyła Północna Brama. Udali się do karczmy, była bliżej niż świątynia, małej kobietce zostało już naprawdę mało czasu, a tam też znaleźliby też kogoś kto potrafiłby się nią zająć. Zrobiła to Babcia Danusia.
Do stajni wpadli akurat w samym środku awantury. Carmellia zrzuciła z siebie stwora i wyczerpana opadła na ziemie. Ułożyła się na sianie zostawiając dla Mago przyjemność opowiedzenia wszystkim co się stało.
 
Sonadora jest offline