- Ja bym se tych Noży na łeb nie sprowadzał, trunek i tak robi mi w niej swoje, hehe! Sami wejdą, to sam ich wypłosze, choćby dziś w nocy! A niech no tylko spróbują mnie capnąć, to już ja im pokażę! Ha! - ryczał Gusin, bo gdy duża ilość alkoholu spotyka się z porywczym temperamentem to rozum robi sobie drzemkę.
Mesto próbował go uspokoić. Wszak ręczył gospodarzowi, że tych dwoje nie narobi problemów, a tubalny głos Gusina obudzić mógł gospodarzowi wszystkich gości. Im bardziej Mesto się starał tym mniej to dawało, a gdy jedynym argumentem jaki mu pozostał było ostrzeżenie przed Ognistymi Nożami... wtedy się zaczęło. Gusin zrobił się czerwony na gębie i wrzasnął czarodziejowi prosto w twarz:
- Aaa co ty sobie myślisz, że ja jestem jakiś chuderlawy elf, co to się z elficami na drzewach chędoży?! Ja jestem Gusin z klanu Horderherk, co to toporem rozgania głupców, którzy chcieliby na mnie się swoimi wykałaczkami zamachnąć! - krzyczał krasnolud - Haa! A niech se przyjdą te Noże... czekaj - właściwie to czemu kazać im zwlekać! Wyjdźmy im na przeciw! - Gusin aż podskoczył z podekscytowania po czym chwycił swój topór, który przed momentem odłożył i wbiegł z uśmiechem na ustach z pokoju krzycząc po drodze 'idziemy bić Noże hej!'.
Najwyraźniej wypita przed chwilą niemal duszkiem flaszka kolejnej porcji mocnego piwa przelała czarkę w umyśle krasnoluda i wysłała trzeźwe myślenie na wakacje w jakieś odległe i egzotyczne miejsce, w dodatku bez konkretnej daty powrotu. Nie zwiastowało to zbyt spokojnej nocy i choć swoim zachowaniem Gusin rozeźlił Mesto nie na żarty to jednak czarodziej nie zwykł odwracać się plecami do potrzebujących towarzyszy, a Gusin potrzebował solidnego snu po zbyt hucznej popijawie tylko nie zdawał sobie z tego sprawy i to właśnie Mesto z Gordronem powinni mu to wyklarować, bądź też siłą do łóżka go położyć.
- Chyba trzeba go przypilnować, żeby kłopotów na siebie nie ściągnął co? - rzucił tylko Mesto do swojego drugiego, trzymającego się nadal nieźle towarzysza, a gdy w swoim wzroku odczytali aprobatę - wyszli z pokoju i powlekli się za hałasem jaki wywoływał pijany krasnolud.
Gordron przeklinał na Gusina człapiąc obok Mesto, gdy wyszli na ulicę. Zza rogu dobiegała ich radosna piosenka wyśpiewywana tubalnym głosem i brzmiąca mniej więcej tak:
MUZYKA Szedł se krasnal po ulicy przed siebie on parł,
Przed siebie on parł, oOOo, przed siebie on parł, oOOo,
No i spotkał Ognistego Noża szwarnego, oOOo,
Noża szwarnego, oOOo, Noża szwarnego, oOOo,
A tam gdzie Gusin i gdzie noże są, oOOo
To on mocno chce napierdolić im, oOOooO [...]
Może i Gusin był kompanem honorowym i miał swój wewnętrzny kodeks, ale widać iście krasnoludzkie piwo, w iście krasnoludzkich ilościach budziły w nim równie wielki krasnoludzki instynkt.
Słońce już dawno schowało się za budynki,a niebo zmieniało już kolor z karmazynowego w ciemny granat, który z kolei zamierzał w bardzo niedługim czasie zmienić się w czerń nocnego nieba przetykanego błyszczącymi gwiazdami pomiędzy, którymi przepływa słodka, srebrzysta Selune i jej Łzy.
Nagle słowa piosenki umilkły za najbliższym rogiem, a gdy Gordron i Mesto wyskoczyli zza rogu dogoniwszy Gusina - zobaczyli, że stoi on i gada z jakimś długouchym gościem...