Stał triumfalnie przy prawie martwym drowie. Kręgosłup miał na pewno przetrącony. Nie widział innej możliwości. Ork mógłby może wytrzymać ale nikt mniejszy i mizerniejszy.
Stał i czekał na przybycie
Szamila. Wiedział, że ten będzie chciał zaciągnąć języka. Jak by to nie miało wyglądać. Przyglądał się całemu zajściu z toporem w pogotowiu. Nic tak nie irytuje jak prawie martwy osobnik próbujący jeszcze dać dyla.
Szamil był rzeczowy. Proste pytania, na które powinny być proste odpowiedzi. Nic wygórowanego czy wziętego z kosmosu. Jednakże ciemna odmiana tej rasy, z którą
Szamil miał jakieś powinowactwo nie śpieszyła się do udzielenia rozsądnych odpowiedzi. Zatem nie było wyjścia... No dobra było ale niepotrzebne.
Gdy
Szamil skończył obaj udali się do komnaty przy wyjściu i pokazali zdobycz czekającym tam osobnikom.
-
takoj załatwia si sprawy po naszymu...- rzekł
Kall'eh i przybliżył szybkim ruchem głowę drowa do twa... mordy jednego z gnomów.
Szamił poszedł sprawdzić co i jak ze skałami które im zakryły wejście. Jak były prawdziwe
Kall'eh zwrócił się w stronę goblinów.
-
Wu tu ło dużo czasu pewno spędzily. Prowadźta nas do innego wyjścia, migiem. - Pomachał im głową drowa przed oczami jak strachem na wróble.
Kall'eh ruszył za goblinami pomagając
Sathemowi jak będzie trzeba. Oczywiście o ile wiedzą gdzie jest inne wyjście. Jak nie to położy głowę w okolicy wyjścia oczywiście pod opieką np.
Sathema i uda się na rekonesans biorąc tarcze od jednego z goblinów.