Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2009, 13:34   #95
Mical von Mivalsten
 
Mical von Mivalsten's Avatar
 
Reputacja: 1 Mical von Mivalsten nie jest za bardzo znany
Grzegorz spokojnie wsłuchiwał się w słowa i myśli adepta. Jak łatwo jest ludziom wydać osąd na innych. Magowie nie byli w tym względzie ani trochę lepsi. W końcu z ust akaszyty wydobyły się delikatne, uspokajające słowa.
- A czy zwykłego chłopka z ulicy nauczysz, jak włamywać się do pentagonu tylko dlatego, że Cię o to poprosi? Zdejmij nogę z gazu. To czego mogę Cię nauczyć, wymagało tysięcy lat pracy moich mistrzów i mistrzów ich mistrzów. Zjedź na pobocze. - Umysł to bardzo delikatna konstrukcja; sztuka polega tylko na umiejętności trafienia w lukę. W momencie gdy ciche rozkazy Grzegorza wnikały w jaźń Jona akaszyta prawie modlił się, by znaleźć tam ślady indoktrynacji. W przeciwnym wypadku Adepta czekała śmierć.

Ciężarówka była coraz bliżej. Niemalże dało się wyczuć smród spalin, spod kół bryzgał brudny śnieg. Tymczasem Grzegorz błyskawicznie trafił w strumień myślowy Abrahama. Niczym popchnięcie kostki domina w jaźni informatyka zaowocowało przemożną chęcią zjechania na chodnik. Zrobił to prawie natychmiast, zaraz przed skrzyżowaniem. Nie to jednak najbardziej niepokoiło Grzegorza.
Wraz z uderzeniem w umysł, wszystkie złe przeczucia pękły. Wszystkie echa myśli. Nie było nic, cisza. W jaźni swego kierowcy nie znalazł nic co mogło sugerować morderczy zamiar. Pustka. Stanęli, Jon jeszcze dochodził do tego, czemu zjechał z drogi zaraz pod jedną z moskiewskich kawiarni. Tir wiozący bale drzewa zwolnił, zasygnalizował zatrzymanie pośrodku skrzyżowania blokując ulicę. Jak na komendę rozległy się klaksony oburzonych kierowców i chuderlawy „chłopek-roztropek” kierujący tirem wyskoczył klnąc na wycieki oleju.

- Co do kurwy nędzy! Pamiętasz czemu tu stanęliśmy?

Wycofujący się z umysłu mag, dalej nie znalazł niczego niepokojącego. Nie było ani jednej z tych myśli w Jonie, miał pewność, ze nikt na niego nie wpływał.

Wielki harmider klaksonów.

Po chwili między nimi a latarnią uliczną zaparkował srebrny mercedes kompletnie blokując im wyjazd. Z przodu zablokowane skrzyżowanie, z tyłu auto, na ulicy zdenerwowani kierowcy. W oddali zaczynał pobrzmiewać dźwięk syren.

- O co do cholery chodzi! Obława?

Strużki potu biegły po poczerwieniałej twarzy informatyka i kończyły swój bieg kapiąc po brodzie.

- Na zewnątrz, szybko. - Akaszyta nie krzyczał, to nie było w jego stylu. Wojna, byli pośrodku wojny. A z relacji Jona polak mógł wywnioskować, że Technokracja zaczęła grać dużo ostrzej niż zwykle. Prawdopodobnie wynikało to ze zmian gdzieś na średnim szczeblu. Nowy, młody tryb machiny próbował pokazać, jak dobrym i niezastąpionym jest elementem. Tacy byli najgorsi, ukryci za biurkami gdzieś w konstruktach, wszystko traktowali liczbami i statystyką. A na ulicach ginęli przez to śpiący. Typowo rosyjskie myślenie.

Jon ociągał się, jeszcze nie bardzo rozumiejąc, co się stało. Grzegorz przechylił się więc, otworzył drzwi kierowcy i bezceremonialnie wypchnął informatyka na zewnątrz. Całe szczęście, nie miał doczynienia z typowym, ledwo chodzącym spaślakiem. Z takim nawet on mógłby mieć problem.

Wirtualny Adept gruchnął o ziemię jęknąwszy cicho. Paradoksalnie tak nienormalne zagranie mogło ich uratować pod warunkiem, że bali się radiowozu który właśnie pomknął w stronę ciężarówki. A za nim drugi i trzeci. Skończyło się na drugim, bo wraz z nerwowym oswabadzaniem się Jonklnącego pod nosem, trzeci pojazd policyjny zaparkował w oddali. Dwóch słusznie zbudowanych mężczyzn w garniturach przypominających funkcjonariuszy dawnego KGB zaczęło przeciskać się między samochodami przez cala długość ulicy. Z mercedesa popłynął dźwięk radia.

- Myślisz,ze to po nas?

Skrzywił się Jon wyciągając z samochodu swoją walizkę. Problemem były też bagaże Grzegorza. Szybko porzucił myśl o zabraniu torby z ubraniami. To w końcu były zwykłe rzeczy. Nic, czego nie mógł kupić później. Założył więc na plecy tylko torbę z książkami, część z nich była prawdziwymi unikatami. Jego pasja nie pozwalała mu zostawić ich na pastwę wroga.

Grzegorz i Jon ruszyli powoli w stronę skrzyżowania licząc, że jakoś umknął. Powoli, nie zwracając na siebie uwagi maszerowali. Policja pomagała przy ciężarowce, inni przesłuchiwali kierowcę.

- Grzegorz..

Wirtualny Adept chciał coś powiedzieć, lecz jakby się zaciął. Chociaż kroczył normalnie, dostał kilku tików na twarzy i jego pieść zaczęła nerwowo się zaciskać. Klaksony kontynuowały swoją arię, a przy braku ruchu, w powietrzu mag mógł wyczuć delikatna woń spalenizny jakby od strony Jona. Zbliżali się, a idący ulicą funkcjonariusze przyśpieszyli kroku.

- Grzegorz... Niedobrze mi.

Rzekł Jon nie mając już tików, lecz zapach pozostał. Jakby palone przewody. Grzegorz przystanął na chwilę, spoglądając uważnie na swojego towarzysza. Myśl która przemknęła mu przez głowę była absurdalna, ale możliwa. I oznaczała, że mieli jeszcze większe kłopoty niż myślał.

- Idź szybciej. Potem odpoczniemy. - Niestety, jeśli tamci ich ścigali, nie miał teraz czasu na żadne magyiczne efekty.
 

Ostatnio edytowane przez Mical von Mivalsten : 08-07-2009 o 14:18.
Mical von Mivalsten jest offline