Nachyliła się nad śpiącym. "Szczęściarz". Wsłuchała w oddech. - Siergiej?
Wyglądał spokojnie. Wcale nie podejrzanie. Na pewno nie niebezpiecznie. Jak dziecko, które znalazło zgubioną zabawkę. Nawet się nie poruszył. - Siergiej?
Nawet się nie dziwiła. Po wczorajszym dniu, gdyby dopadła łóżka i udałoby się jej złapać mocniejszy sen, też leżałaby jak zabita. - Sieroża?
I nie chciałaby, żeby ktokolwiek ją budził. Ale Siergiej był jej nieodzownie i koniecznie potrzebny. Grymas przebiegł przez twarz śpiącego, ale na to nie zwróciła uwagi. Dotknęła palcem leżącej na kołdrze bezbronnej dłoni. - No, Sieroża, proszę, potrze...
- Ja płonę!
Odskoczyła gwałtownie, kiedy zerwał się jak oparzony. Przypadła do ziemi i wytrzeszczyła oczy. W rozszerzonych źrenicach maga zobaczyła odbicie własnego przerażenia. W spazmatycznym oddechu powtórzenie swojego. Muzyka bijąca od Siergieja ryknęła jej w uszy urywanym jazgotem.
"Nerwy" - odetchnęła. "Tylko nerwy. Koszmary".
Ręka Ravny przesunęła się wolno i schowała w przepastnej kieszeni. Chwilę później przycisnęła dłoń do podłogi. Okrąg różowego kwarcu wciśnięty na palec stuknął głucho o posadzkę. Usta szamanki poruszyły się bezgłośnie. Palce mrozu dotknęły skroni maga i zniknęły, zostawiając po sobie uczucie chłodu. - Nieprawda - szepnęła. - Nie płoniesz. I jest chłodno. Oddech ci paruje.
Jazgot zszarganych nerwów Sieroży w uszach Ravny cichł. Przycupnięta na podłodze, bosa i potargana, uspokajała własny oddech, badawczo przyglądając się magowi.
"Koszmary. Nic, czego nie znam". |