Jak do tej pory kapitan nie sprawiał żadnych kłopotów. Nawet zapewnił, iż osobiście załatwi naszą sprawę. Naiwny był to człowiek. Zresztą jak większość mężczyzn w towarzystwie pięknych kobiet. Przymilają się, poświęcają, prezentują z jak najlepszej strony, a ona i tak wybierze jakiegoś przystojnego kogucika. Bądź jej wybiorą...
- Eech... Ano tak panie. Taka dziewczyna bez ochroniarza to prawdziwo duży kąsek dla zbojów. Od razu by się zrzuciło wiara cała.
Żołnierz odwrócił się do nich tyłem i ruszył przed siebie. Krasnolud spojrzał tylko w oczy swej towarzyszki i gestem wskazał jej pierwszeństwo. W sumie spodobała mu się rola ochroniarza i wczuwał się w tę rolę. Spojrzał w stronę kapitana. "Byle tylko nic mu się nie wymckło gdy bedziemy za nim. Oj wiatry ni sprzyjajo"
__________________ Why so serious, Son? |