Sytuacja była klarowna, a plan szedł tak prosto, że aż ciężko było w to uwierzyć. Za prosto. Thorgal miał przeczucie, że coś się zesra w kluczowym momencie i na pewno nie będzie to Kapitan. Dowódca wprowadził ich na teren głównego holu, który tworzy coś o charakterze sukiennic wokół dziedzińca. W końcu otworzył drzwi jednej z baszt. Zaraz obok drzwi w górę pięły się wąskie schodki, prowadzące na mury od strony urwiska. W ciasnym pomieszczeniu baszty siedziało czterech strażników i jedli właśnie kolację. O ile w ogóle można to nazwać jedzeniem.
- Idziemy na dół. – Odezwał się dowódca i skierował głowę na strażników.
– Pilnujcie żeby mysz się nie przecisnęła. Baron ma widzenie.
Ruszyli schodami na dół baszty. Wąskie i krzywe schodki nie ułatwiały poruszania się. Dobrze, że chociaż pochodnie oświetlały drogę. Pomieszczenie, do którego dotarli było o wiele większe od poprzedniego. Naprzeciwko drzwi do dalszej części podziemnego kompleksu znajdowało się obsadzone przez kusznika stanowisko z zamocowaną kuszą samorepetującą. Na oko Thorgala znajdował się w niej powiększony magazynek. Być może trzydzieści bełtów. Przy stoliku pod ścianą siedziało dwóch strażników. Jeden w lekkiej zbroi z mieczem przy pasie, a drugi w jakichś łachmanach z pałką przy boku i całym pękiem kluczy.
- Otwierać drzwi! – Dowódca ryknął i strażnik z kluczami momentalnie poderwał się na nogi.
– Ja muszę udać się z powrotem na naradę. – Szybkość z jaką wycofał się Kapitan zdecydowanie świadczyła o parciu gówna na jego tyłek.
* * *
Tymczasem Steiner w towarzystwie Edgara czekali na dogodną sytuację, żeby przedostać się do winnicy, gdzie znajduje się stare podziemne przejście do więziennego portu. Klaus szturchnął Doktorka i zaczął wyjaśniać dokładnie plan.
- Jeśli się nie mylę, to Kapitan wyjdzie żeby oddać się przyjemnością w wychodku. Zaraz po tym usunie się z stamtąd straż, którą opłaciłem żeby milczeli. W tym samym sektorze znajduje się winnica i właśnie tam jest podziemne, zapomniane przejście do portu. Rzeczy wkładamy do pustej beczki. – Klaus złapał za spakowany plecak wojskowy i wrzucił do beczki.
– W razie gdyby ktoś nas zagadał, idziemy po wino dla Hrabiego. Znosimy beczkę do winnicy i zamykamy drzwi do baszty na klucz, który strażnik zostawi w drzwiach. Asekurujemy naszą wesołą grupkę i w porcie będzie czekać już na nas łódka. Oto mapa. - Baron osadzony jest w celi oznaczonej X. Nasze przejście znajduje się pod beczkami oznaczonymi X. To w zasadzie wszystko. - Gdy Klaus skończył, w tym samym momencie dostrzegli na dziedzińcu dowódcę, który spiesznym krokiem udał się do wychodka.
* * *
Strażnik wprowadził Lady i Thorgala do korytarza za drzwiami. Zatrzymał się w połowie przy drzwiach po lewej stronie. Oboje zauważyli, że na końcu są jeszcze jedne drzwi. Wprowadził ich w oświetlony dwiema pochodniami korytarzyk z drzwiami do cel. Pierwszą rzeczą jaka w nich uderzyła to odór. Niesamowity odór zgnilizny, moczu, gówien i Bogowie wiedzą czego jeszcze. Doszli do końca korytarza do ostatniej celi po prawej stronie mianowicie szóstej. Strażnik włożył klucz do zamka w solidnie wykonanych z drewna drzwiach, wzmocnionych okuciami. Lady zauważyła, że to jedyne drzwi bez okratowanego okienka. Drzwi otworzyły się.
- Masz gości Baronie. – Strażnik odwrócił się do Lady.
– W razie niebezpieczeństwa proszę krzyczeć Panienko. – Odór z jego gęby wcale nie był lepszy, stwierdziła w myśli Lena z zażenowaniem. Strażnik wpuścił ich do środka i zamknął drzwi na klucz.