Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2009, 09:53   #25
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Ledwo przebrzmiały słowa Dorra, by podpalić macki, a z zaskoczenia ocknął się Le Boeuf. Wyrwał z pochwy swój ciężki, kawaleryjski rapier. Ostrze zalśniło bladą, błękitną poświatą, gdy Bretończyk z okrzykiem :
- Macki ! Ciąć macki w imię Pani Jeziora ! – doskoczył do najbliższego ramienia stwora, by je przeciąć.
Brzeszczot ze zdumiewającą łatwością przeszedł przez śluz i przeciął ramie do połowy. Armand natychmiast poprawił i odciął mackę drugim uderzeniem.
Tymczasem jeden z najemników Jacob Fuchs posłuchał rady Petera i skrzesał ogień podpalając oblaną przez Dorra mackę. Z początku nic się nie stało, ale po jakimś czasie stwór puścił i wycofał oparzone ramię do wody. Peter już na to nie patrzył zajęty przecinaniem kolejnego ohydnego ramienia. Śluz skutecznie blokował ostrze i trzeba było się napocić, by je wyrwać. Na szczęście choć nie udało się mężczyźnie przeciąć macki, to zadane rany były tak głębokie i najprawdopodobniej bolesne, że potwór i w tym wypadku puścił barkę chowając pokrwawione ramie w wodzie.

Decyzja o pozostaniu pod pokładem była chyba jedną z najlepszych jaką Dieter podjął w życiu. Zamiłowanie do kobiet i alkoholu najpewniej ocaliło go. W momencie ataku nic mu nie groziło. Gdy zaś wydostał się na pokład po wstępnym szoku jaki przeżył dość szybko przeszedł do działania. Pomimo wypitych kilku głębszych w towarzystwie uroczej Kislevitki strzał nie był trudny. Cel był bliski i duży. Garłacz rzygnął ogniem wypluwając z impetem pocisk, który trafił trzymającą Nata mackę tuż nad nogą chłopca. Kula dosłownie oderwała koniec ramienia stwora i młody łotrzyk z impetem wpadł do lodowato zimnej wody. Instynktownie zdążył złapać haust powietrza nim zamknęły się nad nim wody Aver. W panice jaka go ogarnęła przez chwilę się nie ruszał obserwując pod wodą z przerażeniem potężnego potwora uczepionego kadłuba barki. Dzięki temu nagromadzone w płucach powietrze wypchnęło go ku powierzchni. Zdążył wziąć oddech i zaczął rozpaczliwie machać rękoma i nogami, by dopłynąć do burty. Jednak nie umiejąc pływać jego ruchy odniosły skutek przeciwny do zamierzonego. Głowa skryła się pod wodę, co spowodowało jeszcze gwałtowniejsze ruchy, tym samym zmniejszając jego szanse na przeżycie. Nat się topił. Jeszcze przez chwilę próbował się utrzymać na powierzchni, lecz w końcu zachłysnął się wodą i poszedł na dno. Przestał walczyć, a jego umysł oszukiwał się tworząc wizje bezpiecznego dopłynięcia do burty barki, co było niestety nieosiągalne.

W międzyczasie przez nikogo nie zauważona Margot toczyła walkę, która mogła w razie powodzenia wszystkich uratować. Niestety pierwszy czar nie powiódł się dowodząc kapryśności wiatrów magii. Drugi znacznie trudniejszy magiczka wykonała perfekcyjnie niczym na egzaminie w kolegium, jednakże stwór, który miał się podporządkować jej woli pozostał nieczuły na jej urok. Margot zaczerpnąwszy tak dużo mocy osunęła się na deski pokładu tracąc przytomność. Pełna ofiarności walka zakończyła się fiaskiem.

Znacznie więcej szczęścia miał Snorri. Nie bacząc na zagrożenie zatonięcia barki i okrzyki ludzi Ori postanowił ratować pobratymca. Z przezornością zwykł był trzymać ze sobą nabitą, skróconą rusznicę, którą nazywał „obrzynem”. Teraz zaś wycelował i odpalił trafiając w mackę poniżej nóg Snorriego. Ranny stwór puścił krasnoluda, który niczym kamień wpadł do rzeki. Ori patrzył przez chwilę w wodę. Nie widząc jednak wynurzającego się Snorriego kląc pod nosem ściągnął skórznię i wskoczył do wody. Zobaczył od razu jak pobratymiec idzie na dno niczym kowadło. Oba topory skutecznie ciągnęły go w dół. Ori chwycił Snorriego z tyłu pod pachy, ale kompan był zbyt ciężki. Próbował tedy wyjąć zza pasa topory, ale wtedy zabójca zaczął gwałtownie machać rękoma.

Tymczasem na pokładzie trwała walka. Dwóch Stirlanczyków zajadle atakując w końcu przecięło kolejną mackę.

Wielebny Angus modlił się by wlać otuchę w serca walczących ludzi i chyba z powodzeniem, bo wszyscy dwoili się i troili, by odeprzeć atak.

Niekrasow berdyszem przeciął kolejne ramię, zaś Fieofan posłał bełt w mackę trzymającą Vogela, którą mężczyzna już ciął nożem, ta jednak nie puściła i dopiero kula z pistoletu kapitana Mauera skłoniła stwora, by się wycofał, jednakże ciągle mężczyznę trzymała druga macka, która wciągnęła go pod wodę. Co gorsze pierwsza macka zniknęła wraz z ugrzęźniętym w niej ostrzem.

Tymczasem dwaj żeglarze próbowali odnaleźć Olafa, który został zmieciony z dziobu barki. Jeden z nich obwiązał się liną i skoczył do wody, gdy drugi asekurował go z pokładu.


Kislevitki nie było na pokładzie. Zamiast walki postanowiła sprawdzić co z końmi. Ich dziwnie spokojne zachowanie stało się jasne, gdy zauważyła w sianie powrzucane przesuszone główki makówek i kłącza mandragory. Pytanie kto i dlaczego chciał uciszyć konie pozostawało na razie bez odpowiedzi.

Wtedy na pokład wpadł Richthofen, a tuż za nim Baucholz. Stali przez chwilę zdezorientowani. Profesor podbiegł do leżącej Margot, by sprawdzić co się jej stało, zaś Martin kolnął najbliższą mackę. Rana jaką zadał była w sumie niewielka, ale najwidoczniej stwór nie był przygotowany na tak zajadła obronę i miał już dość. Na powierzchni rzeki zabulgotały bąble powietrza i trzymające jeszcze macki jedna po drugiej zaczęły się ześlizgiwać z pokładu.

Po ataku Suil obudził gwałtowny wstrząs i trzęsienie. Jakieś krzyki i trzaskanie dobiegały z zewnątrz. Przestraszona dziewczyna zaczęła szukać innych, bała się być sama, barką kołysało tak mocno! Najbliższa była kajuta Nastii. Zapukała, a nie słysząc nic zajrzała ostrożnie, może podczas wstrząsów dziewczynie coś się stało ? W pomieszczeniu było ciemno, pewnie coś zgasiło lampę przytwierdzoną do ściany. Jakiś dziwny kształt leżał koło koi, podbiegła tam, ale to były tylko ubrania, które rozsypały się podczas wstrząsów. Najwyraźniej nikogo nie było tu więcej. Ze strachem i biciem serca ruszyła ku wyjściu na pokład. Wielkie macki trzymające ludzi i okręt wprawiły ją w przerażenie. Gdy jedna z nich znalazła się niebezpiecznie blisko jej głowy, nie wytrzymała. W ostatniej chwili podbiegła do burty i wychylając się na zewnątrz zwymiotowała w wypełnione szlamem odmęty.

Wycofujący się stwór po chwili zniknął w głębinach rzeki. Nigdzie nie było widać jego ramion. Zniknął jakby go w ogóle nie było. Wraz z nim zniknął Jurgen Kraft woźnica, któremu nikt nie pomógł i Klaus Vogel ciągle będący w uścisku potwora. W głębinach został Nathaniel, dwa krasnoludy i dwójka żeglarzy.


Zmęczeni krótką, ale intensywną walką ludzie dyszeli ciężko. Pierwszy otrząsnął się Le Boeuf.
- Gdzie wpadli do wody ?! – krzyknął.
- Hohenzoler gdzie wpadł mały ? – spytał pomijając „von”.
Dieter podbiegł do burty.
- Gdzieś tam … - wskazał ręką.
- Izwol'te gospodin wracz. – odsunął go Niekrasow odpinając pas z bronią i skoczył do wody.
- Lina ! – krzyknął Armand po niewczasie.
- A Vogel i Craft ? – spytał Wielebny Angus.
Bretończyk uciekł wzrokiem w bok.
- Macki ich wciągnęły … Im nie pomożemy. – stwierdził poważnie.

Dieter podszedł do leżącego skryby. Mężczyzna nie oddychał. Medyk sprawdził puls na szyi … nic. Rozerwał koszulę na piersi Kurta, by przytknąć ucho do piersi i … zamarł.
Skryba miał na piersi wytatuowany znak … a raczej symbol



Nagle Kurt gwałtownie otworzył oczy i … chwycił oburącz Dietera dusząc go z całych sił za szyję.

Michaił wynurzył się prychając.
- Nie wiżu malczika. – odkrzyknął i zanurkował ponownie nieco dalej od burty.

Vogel tracił świadomość. Zimna woda powoli lecz stale pozbawiała go czucia i tylko resztkami woli bronił się by nie wciągnąć jej do płuc. To byłby koniec. Stwór przyciągnął mackę w pobliże potwornie wielkiego łba. Klaus dostrzegł ogromne oko, które jakby mu się przyglądało. Po chwili która zdawała się wiecznością macka … puściła. Stwór pchnął ramieniem mężczyznę w górę. Vogel poczuł, że się wynurza. Przez moment przemknęło mu przez głowę „cud”.

Niekrasowa był dobrym pływakiem, lecz jego umiejętności były na nic, gdy nigdzie nie mógł dostrzec Nata. Zmącone przez stwora wody i wszechobecny śluz ograniczały skutecznie widoczność. Już zrezygnował, już zaczął się wynurzać, gdy dostrzegł w dole po lewo jakiś cień. Brakowało mu powietrza, ale postanowił spróbować ostatni raz. Wiedział, że gdy zanurkuje ponownie chłopiec, jeśli to w ogóle był on, będzie zbyt głęboko by udało się go wyciągnąć.

Tym razem też stał się „cud”. Michaił trafił na chłopca, choć cień mógł oznaczać cokolwiek innego, choćby kawałek odciętej macki. Chwycił za kołnierz Nata i mozolnie zaczął się wynurzać. Jednak przecenił swoje siły. Powierzchnia była coraz bliżej, ale Kislevita był coraz słabszy. Chciał krzyknąć „Pomocy”. Niestety nie mógł.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 02-07-2009 o 10:04. Powód: Uwaga Suarril : "Izwol'te, nie dozwolitie".
Tom Atos jest offline