Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2009, 10:31   #12
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf

Helga wyspała się dobrze. Nie czuła wczorajszego zmęczenia. Rzuciła okiem przez otwarte okno – słońce stało już dość wysoko. Wprawne oko Helgi oceniło, że na dworze jest około ósmej rano. Nieco później Helga zauważyła że na podłodze siedzi kot i czeka na nią. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem i delikatnym głosem przywołała zwierzę. Mogła użyć innego sposobu, ale jeśli tylko była taka możliwość, to wybierała drogę pokojową. Kot podszedł i po chwili Helga wykorzystując amulet powoli dowiadywała się co widział kot, a przy okazji dowiedziała się co nieco o elfie.

Przez chwilę miała problemy z kocim widzeniem świata, ale szybko się do tego przyzwyczaiła. Szybko dotarło do niej, że elf jest bardzo ostrożny – usłyszeć kota, dla niej niepojęte, dla Elfa błahostka. Zdziwiło ją, że kot dał się złapać elfowi i że ten nic mu nie zrobił. Większość ludzi w Altdorfie miała raczej nieprzychylny stosunek do dzikich kotów – przeganiała je, niektórzy, jak rzeźnicy, wręcz tępili.

Helga widząc obraz karczmy do której wszedł elf przez chwilę zastanawiała się gdzie ona się znajduje. Problem w jej zlokalizowaniu stanowił fakt, że po wypuszczeniu przez elfa kot nie szedł wprost za nim ulicą ale korzystał głównie z dachów domów i różnych dziwnych miejsc. Ostatecznie Heldze udało się „mniej więcej” zlokalizować ową karczmę. Postanowiła, że po wizycie w kancelarii, jeżeli elf się tam nie zjawi, pójdzie do niej i spróbuje swego szczęścia.

Na koniec dała kotu resztki jedzenia i powiedziała:
– Poczekaj tu na mnie, a skombinuję jeszcze coś na ząb. A właściwie to na kilka zębów. uśmiechnęła się do kota, ten jakby rozumiejąc co mówi patrzył i na koniec dodał „miau”.
Helga, chociaż do spraw mycia dawnej podchodziła z rezerwą, to wspólne mieszkanie z czarodziejem wyrobiło w niej nawyk mycia się codziennie. W sumie również dzięki temu mogła wykorzystać swoje atuty. Po szybkiej ablucji zaordynowała śniadanie, zapytała przy tym niewinnie o surową rybę dla swojego kota. Co prawda karczmarz zdawał się nieco zaskoczony prośbą o surową rybę – ale bez pytania posłał młodego posługacza po zakupy.

Po niecałej godzinie śniadanie było zjedzone, a świeża flądra czekała na talerzu. Helga zapytała o rachunek za nocleg, kolację, piwo i śniadanie. Karczmarz zbył ją ruchem ręki i powiedział, że nie musi płacić za jeden dzień – dla przyjaciół Martina był widocznie wielce łaskawy. Chwilę później Helga dostarczyła kotu świeżą rybę i życząc smacznego, pomyślnych łowów i długiego życia ruszyła do Kancelarii.

Droga do kancelarii była taka jak poprzednio. Mnóstwo ludzi miasto tętniło życiem, po drodze tu i ówdzie słyszała rozmowy o mieście Hirschenstein, domysły ludzi na temat zadania jakie może mieć Kanclerz dla poszukiwaczy przygód. Po drodze dokonała kilku zakupów. Zaopatrzyła się między innymi w surowe mięso. Później dyskretnie w zaułku zwabiła kilkanaście kotów wybrała najsilniejszego i delikatnie sztyletem odcięła nieco futra. Oczywiście kotu nic przy tym nie zrobiła, a zwierzę wydawało się nie zauważyć braku kilku kłaków.

Przed kancelarią Helga stanęła na chwilę zastanawiając się po raz ostatni czy dobrze robi. Po chwili wahania weszła śmiało do środka.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline