Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2009, 11:38   #487
Grytek1
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
Wspomnienia przelatywały przez gasnący umysł młodzika niczym spadająca gwiazda po wieczornym niebie. Nieświadom stanu swej cielesnej powłoki z wielką przyjemnością oddawał się on przeżywaniu na nowo swojego życia. Beztroskie lata zabaw w murach siedziby ojca, pobyt w Oku Tyra w Neverwinter oraz szkolenie niezbędnych umiejętności przetrwania w wielkim świecie...


Wszystko to stało pod powiekami jako przykład sielanki...
Wszystko skończyło się tak szybko że nawet sam paladyn nie potrafił dokładnie powiedzieć kiedy się to wydarzyło...życie płynęło niczym rzeka porywając i niosąc z sobą zdarzenia zarówno przyjemne jak i te przykre.

(***)

Otworzył oczy i ujrzał zarys osoby ratującej jego życie


Luna poruszała się właśnie do kolejnego rannego niosąc pomoc. Skrycie wciąż podziwiał tę istotę za poświęcenie dla cierpiących. Luna mogła stanowić przykład dla wielu opasłych kapłanów spędzających swe życie za biurkami zamiast nieść pomoc najbardziej potrzebującym. Drażniły go powszechne opłaty za leczenie. Wielokrotnie tylko wyjątkowo bogaci ludzie mogli sobie pozwolić na "usługi" powiernika bogów. Neverwinterczyk ujrzał Lunę leczącą Yona który z trudem toczył bój o kolejny życiodajny oddech. Nieopodal Severa klęczał malec zwany przez grupkę Milo który z niedowierzaniem przenosił wzrok od ciała do ciała.... Złociste oczy aasimara podążyły za wzrokiem niziołka. Pole pokrywały świeże ofiary konfliktu dobra z złem.


Siabo Laumee Harr człowiek którego ledwo co zdążył poznać leżał straszliwie okaleczony i już najprawdopodobniej martwy. Aner szarpiąca ciałem w bezskutecznej próbie wyrwania towarzysza z ramion okrutnej kochanki... Postać maga miała już na zawsze stanowić zagadkę dla Blake'a. Tajemnice swego życia zabrał on z sobą do zimnego grobu.
Blajndo elf któremu jeszcze nie tak dawno sferotknięty zasłonił pole strzału w walce z mackowatym monstrum leżał nieopodal fontanny. Nie zdążył go do tej pory przeprosić...
Calumrun smoczy potomek poległ tak jak w wielkich pieśniach. Otoczony wieńcem usieczonych przeciwników. Niechęć do smoczego potomka wyparowała gdzieś z neverwinterczyka.Niestety za późno...
- Jeśli tu jesteście wybaczcie mi...


Sever stał i rozglądał się po polu bitwy by móc potem sławić pamięć poległych. Był im to winien. Czuł się podle że to on przeżył podczas gdy oni składali głowy do wiecznego snu.
Wszystkie obrazy pozostałych zabitych były niczym bodziec do dalszych działań. Nie mógł sobie pozwolić na słabość gdy tak wielu liczyło na wsparcie, zbyt wiele szlachetnych duchów opuściło swe ciała by dołączyć do przodków i zająć wśród nich zaszczytne miejsce. Aasimar nie mógł zawieść żyjących.
Był poobijany i zmęczony lecz Luna podarowała mu kolejną szansę by nieść światło w chwilach ciemności, dobro w tym złym świecie oraz ukojenie w bólu.

(***)

Ruszył do ciał poległych strażników poszukując ocalałych. To oni byli prawdziwymi bohaterami tego miasta. Oddali co mieli najcenniejsze - życie. Poruszał się powoli niczym lunatyk ogarnięty straszliwym koszmarem. Cały plac zasłany poległymi,osmalonymi i rozerwanymi od siły wybuchu ciałami. Ból jaki odczuwał niemal powalał go na kolana. Dzięki silnej woli zmuszał swe ciało do kolejnych kroków. Wszystko było nie tak..Śmierć straciła cały swój majestat w oczach paladyna. Nie było werbli czy hołdów. Ludzie leżeli niczym porzucone w trakcie zabawy lalki. Lalki bogów. Kruchość życia odciskała swe piętno na charakterze dotychczas butnego aasimara.Widząc koniec potężnych wojowników zrozumiał że on również nie jest nieśmiertelny.
Utykając zbliżył się do miejsca masakry.


Najmłodszy poległy był niemal w jego wieku. Sever zdecydowanym ruchem sztyletu odciął od swego pancerza polerowany naramiennik po czym przetarł go strzępami własnego płaszcza ścierając sadzę. Przystawił go do ust chłopaka w oczekiwaniu na ślad pozostawiony po oddechu....takowa się nie pojawiła. Sprawdzanie pozostałych zajęło mu jeszcze chwilę po czym dotarł do burmistrza. Pozbawiony złudzeń przyłożył blaszkę. Niewielki ślad jaki pozostał na metalu mógłby zostać niezauważony przez niewprawne oko lecz Sever wychwycił ten sygnał życia niczym pies myśliwski woń tropionej zwierzyny. Złożył on obie dłonie na piersi rannego i skupił swą pochodzącą od boga siłę na leczeniu.

Robił to by przywracać na nowo ład w zrujnowanym mieście. Robił to dla Tyra. Lance musiał żyć, był ważny dla miasta i mieszkańców. Niebieska delikatna mgiełka snuła się z opuszków palców zalegając wokół zdradzieckiego bełtu Rothera. Burmistrz zamrugał oczyma i gwałtownie zachłysnął się powietrzem.

- Spokojnie, proszę się nie ruszać, wszystko będzie dobrze - uspokajał notabla pewnym głosem.

Mieszczanie widząc zakończenie walk gromadami wypełzali z swych ukryć. Posiniałe wargi i pobladłe twarze sugerowały że zmagania nie odbyły się bez widzów. Poczta pantoflowa działała również niezawodnie toteż niebawem plac zapełnił się milczącym tłumem. Bierni obserwatorzy przygryzając wargi i niepewnie przerzucając ciężar z nogi na nogę zastanawiali się cóż mają czynić. Sever postanowił skorzystać z ich pomocy by rozpocząć przywracanie ładu.


(***)


Wydając polecenia powoli się uspokajał. Przymknąwszy oczy skupił się na swoim oddechu.
Dopiero mieszczanin w zielonym odzieniu odważył się wyrwać go z zadumy.
- Panie co uczynić z waszymi poległymi ?
- Przewieźcie ich do świątyni.
Chcę ich tam pożegnać.- pomyślał smutno
Z zmęczenia przed oczyma pojawiły mu się mroczki. Zachwiał się tak że gdyby nie podtrzymujący go mieszczanin zapewne ponownie osunął się na ziemię. Nim zdążył podziękować źrenice uciekły mu w głąb czaszki ukazując wyłącznie białka oczu. Wyczerpanie wzięło górę nad obowiązkami

(***)

Ocknął się czując wilgotny materiał na czole. Przed oczyma ujrzał zaś twarz dojrzałej kobiety. Po chwili skojarzył twarz - był w domu Cedary.

 

Ostatnio edytowane przez Grytek1 : 02-07-2009 o 12:02.
Grytek1 jest offline