Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2009, 08:56   #30
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Przybycie Edgara nie zaskoczyło dwarfa. Jego kroki słychać było z kilku metrów. Czuły słuch krasnoluda często ostrzegał go przed takimi sprawami ratując skórę. Jednak zamiary człowieka lekko i miło zdumiały Thorgala. Nie spodziewał się sojusznika który już wszystko za nich załatwi. Jednak mimo to jego przemowa w duchu rozbawiła krasnoluda.

"Kolejna utrapiona duszyczka starająca sie sięgnąć to co ni osiągalne. Ech... kobito przeklęta... złam mu serducho, a będzie kompon do picio."

- Miło Cię poznoć doktorku. Jam jest Thorgal Miedzianobrody z domu Todenhart klanu Flammestein. To co? Bierzemy dupę w troki i za pas.

"Jo mam być czymś kluczowym? Jo mam zapewnić spokojnom przyszłość? Jako jo? Chybo za wiele od mnie sie wymogo... Hehe. Może o to chodziło kowalom. Wielki wyczyn!"

Myśli kłębiły mu się pod kopułą. Były to nawet przyjemne myśli. Marzenia w których był on bohaterem. Siedział na tronie zrobionym z orczych czaszek. Inne krasnoludy opowiadały o nim opowieści i wykuwały płaskorzeźby z jego wizerunkiem. Bardowie śpiewali pieśni, a elfy składały mu pokłony.

Ale rzeczywistość jak na razie na to nie pozwalała.

Przedzierali się ciasnymi tunelami pogrążeni w ciemnościach. Tylko pochodnia Edgara dawał nikłe światło, ale przyzwyczajone do ciemności oczy khazada wyłapywały wszystkie szczegóły. Thorgal szedł na końcu grupy osłaniając tyły. O dziwo nie spowalniał pochodu. Jego niewielkie nóżki przebierały szybciej niż by się mogło na pozór wcześniej wydawać. W końcu usłyszeli szmer wody i wyszli na zewnątrz tunelu. Znajdowali się w porcie, lecz tutaj czekała na nich niespodzianka. Trzech mężczyzn stało przy ich łódce. Jeden z nich zakrzyknął tylko "To pułapka!" i już tylko dwóch ludzi stało. Krzykacz zwijał się w bólu po niehonorowym sztychu w brzuch.

- O w morde!

"No i się zesrało. Już ja wam kości porachuje. Bezbronnego w brzuch? Mieczem? Ni godzi sie!"

- Niech panienka stoi z boku. My się tym zajmiemy... - mówiąc to chwycił mocniej rękojeść swego młota i przygotował drewnianą tarczę. - Celujecie do spokojnych ludzi? A kopnął was kto kiedy w dupe?! Żryjta stal z krasnoludzkich kopalni! - ominął swych towarzyszy i zasłaniając się tarczą ruszył na dwóch niegodziwych gwardzistów.

- Czas młota! - okrzyk bojowy samowolnie dobiegł mu z ust gdy ten unosił swego Todenmeichera w powietrzu do ataku. Jego ciężkie kroki dudniły po posadzce portu. Broda podskakiwała mu na piersi w rytm biegu. Kto by przypuszczał, że będzie tak szybko pędził?

Kusznik nie czekając na zaproszenie wycelował i strzelił. Niestety szczęście nie jemu dopisywało. Mechaniczny spust odmówił posłuszeństwa i zaprotestował. Kusza nie wyplunęła pociskiem.

Krasnolud biegł dalej.

- O kurwa! - były to jedyne słowa jakie zdołał wypowiedzieć zanim ciężki młot nie trafił go central w klatkę piersiową. Ciche stęchnięcie wydobyło się z jego ust. Upadł na kolana i splunął krwią. Niesforna kusza, jakby wiedziona własnym rozumem wpadła do wody. Bo kto by stawał na drodze wściekłego khazada?

- Szmaciarze? My? - Thorgal nie zważając na nic wokół wykonał ponownie zamach. Ciężka głownia jego mistrzowsko wykonanego młota opadała coraz niżej. Wkoću trafiła na czerep nieszczęśnika. Krucha kość czaszki nie wytrzymała naporu kafara i rozbryzgała się w drobny mak. Kawałeczki mózgu dołączyły do niej sekundę później. biedny korpus upadł na ziemię, a gwardzista poleciał do lepszych krain.

Jego kompan, przejawiając oznaki intelektu, wskoczył w ślady broni swego towarzysza. Może lepiej pływał niż walczył? Krasnolud nie dowiedział się tego gdyż nie miał zamiaru gonić go w odmętach tej mokrej cieczy.

- Krowy doić! A ni spokojnych ludzi straszyć! - Zakrzyknął za nim wymachując ręką z młotem w dłoni. Splunął obficie na truchło i odwrócił się do towarzyszy.

- Doktorku! ten tutaj to chyba jeszcze cyrulika będzie potrzebował - wskazał na ciało mężczyzny z raną po mieczu. - Jeśli żywy to zbieramy i gnamy dalej. Ni wiemy kto tu się jeszcze zjawi.

____________________
Szarża na kusznika.
Atak 1: 51
Obrażenia: 12
Atak 2: 4
Obrażenia: 13
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 03-07-2009 o 10:42.
andramil jest offline