Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2009, 12:20   #124
Suarrilk
 
Suarrilk's Avatar
 
Reputacja: 1 Suarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodze
Czarodziejka z ulgą wsiadła na dysk, dziękując zmęczonym głosem Eliotowi. Zasklepiona rana ćmiła nieco, a poza tym Erytrea czuła się bardzo zmęczona. Wyczerpała ją nie tylko wędrówka, nie tylko pierwsza w jej życiu walka czy też wszystkie przeżycia i nieustanne napięcie pod ziemią – bo przecież byli w ciągłym napięciu, nie wiedząc, tak naprawdę, co ich spotka, dokąd zaprowadzi ich ciąg jaskiń – lecz także ciągła koncentracja. Musiało minąć coś koło dwunastu godzin, zapewne zbliżała się północ, choć kobieta nie była pewna – wszak w labiryncie podziemnych korytarzy, wśród niesamowitych barw, świateł i kształtów lub też pośród ciemności, zatraciła trochę poczucie czasu i rzeczywistości.

Teraz też pozostawała skupiona, połączona więzią z Blasfemarem. Wieści, które miał dla niej i jej towarzyszy, nie były radosne. Nie oczekiwali jednak cudów. Mimo wszystko bogowie musieli im sprzyjać. Wpierw ta biała lwica, dająca im nadzieję na ucieczkę, potem Livia... Erytrea nie była osobą naiwną, nie ze względu na łatwowierność zdecydowała się skorzystać z obu form pomocy, jaką zesłał im los, lecz z powodu wrodzonego pragmatyzmu oraz rozsądku. Nie mieli zbyt wielkiego wyboru – dokąd uciekać, liczyć na to, że mgła i pułapki zdezorientują orki, wściekłą hordę złaknioną zabijania? Czarodziejka zeskoczyła z wyczarowanego przez Eliota dysku. Krótka rozmowa ożywiła ją nieco, wyrwała z odrętwienia.
- Oboje macie rację, ale cóż... Mój przyjaciel zwykł mawiać, że nie należy ufać czemuś, czemu nie można dać w zęby. I choć ubrałabym to w słowa inaczej, zgadzam się z nim. Zróbcie to i chodźmy dalej – rzekła Araia. Erytrea skinęła głową, szanując jej decyzję, po czym spojrzała na Luriena. Elf podszedł do wskazanego przez Eliota miejsca od razu, gdy wyraził swoje zdanie, nie oglądając się na innych. Tak, być może w jakiś sposób to, co przeżyli, związało ich ze sobą, nadal jednak byli gromadą obcych sobie osób, silnych osobowości, z których każda miała mocno rozwiniętą indywidualność. W jaki sposób mają przejść razem tę drogę do końca? Czy po dotarciu do osady górników ich ścieżki się rozejdą? Magini odłożyła te myśli na bok, podchodząc za elfem do głazu, przy którym widziała zjawę kobiety. Zupełnie, jakby widziała ducha. Przez ciało nieznajomej prześwitywało otoczenie. Czarodziejka spróbowała dotknąć jej rękę, poczuła jednak pustkę. Kobieta uśmiechnęła się lekko, przelotnie, kręcąc głową. Była jak magiczna projekcja. Jednak kiedy przystąpiła do leczenia, Erytrei zdało się, że stała się bardziej materialna.


Nadal jednak nie czuła jej dotyku, gdy dłonie obcej dziewczyny sięgnęły ku niej. Usłyszała za to cichą modlitwę. Kapłanka modliła się do swej bogini o uleczenie czarodziejki. Od razu też poczuła efekt boskiej mocy – wróciły jej siły, a plecy przestały boleć. Magini uśmiechnęła się.
- Dziękuję – powiedziała cicho, skłoniwszy lekko głowę.

Potem przywołała nietoperza. Chwilę trwało, nim do nich dotarł, potrafił jednak latać szybko, gdy była taka potrzeba. Erytrea wyciągnęła rękę, przysiadł na jej przedramieniu. Pogłaskała go. Nie było czasu, ale i tak wyciągnęła kawałek suszonego jabłka i nakarmiła go, nim wysłała do wskazanej przez lwicę jaskini. Po jakimś czasie rzekła do kompanów:
- Lwica nie kłamała. Trzy jaskinie, takie jakby wielkie sale, połączone ze sobą mniejszymi przejściami. Na końcu trzeciej znajduje się wyjście. Wszystkie są puste. - Skończywszy relację, ruszyła ku wejściu do groty pierwsza. Chciała obejrzeć ten nawis, o którym opowiedziała im Kalia. Rzeczywiście, gdyby osunął się na wejście, przekopanie się przez osuwisko zajęłoby orkom kilka godzin. U podstawy mógł mieć ponad cztery metry, a ku górze rozszerzał się, osiągając nawet kilkanaście.

Zaczekała, aż wszyscy znaleźli się w środku.
- Odsuńcie się jak najdalej. Nie chciałabym, by komuś coś się stało.
Sama również zajęła bezpieczną pozycję, na tyle daleko, by kamienie nie przygniotły jej, ale i na tyle blisko, by czar, który zamierzała rzucić, objął półkę. Sięgnęła po magię. Przenoszenie przedmiotów siłą woli zawsze wywoływało w niej dziwne uczucie. Jej wzrok szukał niewielkich kamieni, odłamków, które mogłaby obluzować, podczas gdy umysł wyciągał się po nie niczym dłoń. Chwyciła jeden, oplotła myślami i wolą, i magią, jakby zarzuciła nań pętlę albo jak gdyby wzięła go w dłoń i objęła palcami. Skoncentrowała się, czując, jak kamień przesuwa się lekko, obluzowany. Z satysfakcją "pociągnęła" mocniej.
 

Ostatnio edytowane przez Suarrilk : 03-07-2009 o 12:23.
Suarrilk jest offline