Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2009, 14:13   #82
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
-Niech chwalą. Chciałbym jeszcze raz pogratulować zwycięstwa krasnoludowi. Rzadko zdarza się ktoś z głową twardszą od Bruna - odparł szczurowaty z uśmiechem na twarzy.
-Być może z krasnoludem jeszcze nie próbował. Wypijmy zdrowie zwycięzcy -Varl uniósł kufel w geście toastu.
- Zdrowie - Odparł szczurowaty i także uniósł kufel do góry – ostlandczyk zauważyłeś jednak, że jedynie przyłożył go do ust. Jego towarzysze zaś chętnie wypili toast.
-Czemu to nie pijecie? - zapytał Varl. -Ah, zapomniałem się przedstawić. Moje miano Varl. Bo to mawiają, że z nieznajomymi źle się pije...
- Zapewne. Na mnie mawiają w okolicy Szczur, sam nie wiem dlaczego - poruszył nosem w charakterystyczny dla gryzoni sposób po czym kontynuował - ale na imię mam Leopold Usodzki.
- Toście nie stąd jak mniemam. Bo nazwisko jakby kislevskie, czyż nie?
- Jestem stąd i chyba można powiedzieć że jestem po części Kislevczykiem, chyba bo matka nigdy nie mówiła mi skąd pochodził mój ojciec, ale tak mnie tytułowała.
-Tośmy nieco podobni - mruknął Varl i od razu zmienił temat. - A z naszym towarzyszem co go tu nie ma to się znacie?
- Nie. Wręczyłem mu obiecaną kwotę i pogratulowałem. Gdzie się podział? Lepiej żeby nie wędrował nocą bo trwa godzina policyjna. Jak go spotkają strażnicy to może nie być ciekawie.
-Raczej nie będzie wędrował bo nie żyje - stwierdził kwaśno Varl i pociągnął z kufla, znacząco patrząc na Leopolda i jego kompanów.
- Nie żyje? Jak to? Kiedy odbierał pieniądze był niezwykle uradowany? Ktoś go napadł? - spytał Leopold z nienaturalną sztucznością i troską. Dało się zauważyć na jego twarzy znaczący uśmiech. Nie pomogło nawet zasłonięcie się kuflem. Najwyraźniej nie chciał się wcale ukrywać, albo strugał głupiego.
-Chyba tak - Varl podniósł nieco głos. - I myślimy, że mógłbyś nam pomóc w rozwiązaniu tej sprawy. Zdrowie wasze w gardła nasze!
- Zdrowie! - odpowiedział jednak znowu nie wypił. - W jaki sposób mogli by wam pomóc takie mieszczuchy i hazardziści jak my?
-Ano w taki, że pewnie co nieco wiecie o tutejszym półświatku i o tym, kto tu trzęsie... Bo wiecie, dobrze się stało... -Varl zawiesił głos i czekał na reakcję Leo oraz przyglądał się dwóm jego towarzyszom, starając się ocenić ich stan upojenia alkoholem. Obaj byli jeszcze w miarę trzeźwi.
- O półświatku? Broń Sigmarze, nie. Skąd mieli byśmy wiedzieć? Zwłaszcza teraz po ataku Chaosu gdy wszystko jest do góry nogami? - odpowiedział udając zdziwienie. - W jakim sensie dobrze się stało?
-Mieliśmy z tym Sharmem zatarg... nieważne o co. Hej, dziewko! Dajże jeszcze piwa! No i dobrze się stało, że ktoś za nas... Wiecie... Ten sztylet w brzuch... O jest piwo! Za wasz dobry uczynek!
- Za dobry uczynek? Mam wrażenie że nie powinieneś już pić drogi Varlu. Zaczynasz już mylić się w tym co mówisz. Jaki dobry uczynek?
-Dobre to piwo... - Varl zrobił ruch jakby zaraz miał zjechać pod stół, ale w ostatnim momencie się chwycił blatu. - No... Przecież wyście go.... jak wychodził.... w brzuch pchnęli, czyż nie tak było? Na Sigmara, sam widziałem!
- Varl, bo możemy już chyba sobie mówić na ty prawda? Naprawdę radzę udać się już na spoczynek. Bredzisz... - pozostała dwójka na ruch głowy szczurowatego położyła ręce na sztyletach przy pasach. - Naprawdę nalegam, żebyś odpoczął.
-Nie, nie... Nie rozumiemy się... Chciałem podziękować, a wy tak mnie traktujecie. Nie rozumiecie nic! - Varl wstał od stołu i udając dość pijanego podszedł do Leo.
-Mam coś dla ciebie, Leo, ale teraz muszę się odlać -pochylił się i powiedział szeptem. Leopold spojrzał z zainteresowaniem.
-Chodź, dam ci teraz – Varl markując pijackie gesty pociągnął Leopolda za ubranie. - Ależ mi się chce lać...
-Wybacz Varl ale muszę pilnować przyjaciela. Jesteś pijany. Udaj się do swojej stancji czy innej stajni w której mieszkasz i zabierz kolegę. – Szczur jakby od niechcenia odtrącił szarpiącą go rękę. W jego głosie dało się już wyczuć irytacje.
-Oj! Wcale nie jestem... Idę szczać... - Varl odszedł chwiejnym krokiem od stołu. W momencie w którym nie było go już widać od stolika zatrzymał się i ostrożnie odwrócił patrząc co dzieje się przy stole
- Co kombinujesz? Załatwmy ich tu i teraz i będzie po sprawie. Mój topór już się na nich ostrzy... – do Varla podszedł milczący do tej pory krasnolud.
Tymczasem przy stole Szczurowaty walnął kuflem o stół i coś gadał ożywiony do swoich towarzyszy którzy tylko słuchali i kiwali głowami...
-Wrócimy tam za chwilę - odparł Varl krasnoludowi. - Ja znowu coś powiem do Szczura i się wyrżnę na niego, a ty miej oko na tych dwóch... A potem chodu.
- W porządku. jestem z Tobą - mruknął krasnolud.

Kilka minut później Varl i krasnolud powoli, zataczając się wrócili do stołu przy, którym zapadło krępujące milczenie. Varl powiódł wzrokiem po siedzących i mocniej chwycił ukryty w połach kubraka nóż. - Będziemy szli, wedle twej rady... Jeszcze tylko chciałem... zapłacić ci za ubicie tej szui, Sharma.

Varl zatoczył się i upadł wprost na siedzącego Szczura. Padając wyrwał nóż i przygniótł ciężarem ciała Szczura.
- To za Sharma - syknął do niego i zadał cios między żebra.

Kiedy Varl upadał, Szczur oczywiście próbował się usunąć, ale nie zdążył. Reka Varla wyprostowała się do ataku, kiedy poczuł, że zostaje chwycona w przegubie, zmieniając kierunek. Cios przebił jedynie płaszcz Szczura, który patrząc ostlandczykowi w twarz uśmiechnął się. - Przyznaje to było niezłe. Mógłbyś do nas dołączyć, gdybyś nie był tak irytujący. Teraz radzę Ci się wycofać, jeżeli nie chcesz tutaj zginąć. Mam tutaj wielu przyjaciół nie tylko tych dwóch. I nie wchodźcie nam więcej w drogę.
Szczur szybkim ruchem szarpnął rękę i Varl poczuł jak jego nadgarstek się wygina, a sztylet upada na podłogę. Szczur odepchnął napastnika i podniósł sztylet oddając go właścicielowi.
- Odejdźcie teraz póki jeszcze możecie.

-Dorwę cię jeszcze, Leo - Varl wyszarpnął sztylet z ręki Szczura. - Nie dzisiaj, to jutro...
- Zobaczymy. To miasto wcale nie jest takie duże - odparł mrugając okiem.

Varl nie odpowiadając pociągnął krasnoluda za sobą i razem wyszli z karczmy.
-Trzeba było spróbować. Następnym razem się uda. Chodźmy do magazynu, znaleźć naszych towarzyszy. Tylko, na pokrętne ścieżki Ranalda, gdzie to jest? -Już na zewnątrz ostlandczyk zwrócił się do krasnoluda.
 
xeper jest offline