Klaus z największym trudem utrzymał powietrze w płucach nim dotarł do powierzchni. Umęczony i zmarznięty ledwo miał siłę by walczyć z prądem rzeki. Czuł, że pomimo niemalże cudownego uratowania jego życie dalej wisi na włosku. Przeraźliwy chłód wody docierał w każdy zakamarek jego ciała, każdy jego mięsień odmawiał posłuszeństwa. Wysiłek, jaki musiał wkładać w utrzymanie głowy ponad wodą był nie do zniesienia. Machał rękami czując jak chwile zanurzenia stają się coraz dłuższe… czuł jak zaczyna tonąć. A barka wcale się nie przybliżała.
Wtem poczuł mocny uchwyt z tyłu.
- Nie szarp się po obaj skończymy w rzece. Powiedział ktoś za jego plecami.
Ciągnij, mam go! Krzyknął po chwili.
Klaus poddał się wybawicielowi, jego zmarznięte do szpiku kości ciało z każdą chwilą było bliżej upragnionego ratunku, bliżej ciepłej kajuty. Wracał do żywych.
***
Gdy znalazł się na pokładzie ledwo mógł oddychać. Wyglądał jakby ledwo, co wstał z grobu. Jego sino blade oblicze, fioletowe usta, z których wypływał mieszanka śluzu, wody i resztek żołądka sprawiały, iż wyglądał jak zombi. Ktoś narzucił na niego koc, ktoś inny podał flaszkę z wódką.
- Masz pij. Rzucił oschle.
To cię rozgrzeje. - Ściągnijcie z niego te mokre rzeczy, bo nie wyżyje do jutra. Musi się teraz ogrzać. Dobiegło do niego z lewej strony. Klaus zwrócił głowę w tamtą stronę. Dostrzegł doktorka i ciało skryby…
Ktoś go pochwycił, pomógł mu wstać i zejść do kajuty. Nim zszedł przez głowę przeszła mu myśl na temat dziwnej rany, jaką zobaczył na jego ciele jakby wcale nie był ofiarą potwora.
***
Przebrał się. Suche i dobrze chroniące przed zimnem ubrania oraz rozgrzewający trunek robiły swoje. Z każdą chwilą wracał do siebie. Przypiął pas z mieczem i z wyraźnym wysiłkiem powędrował na pokład. Każdy krok był okupiony zaciskaniem warg. Ból żeber dawał się we znaki – ale wyglądało na to że nie miał ich połamanych.
Starał się dowiedzieć się o zajściach na pokładzie. Widząc
Petera złapał go za ramię.
- Co się stało, co z krasnoludem i małym? Co ze skrybą, nie wyglądał jakby to monstrum go dopadło.