Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2009, 17:09   #28
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Co za gówno! - Peter zgrzytnął zębami, z trudem odrywając miecz od pokrytej śluzem macki. - Jakby klejem...

Potężny cios, który mógłby odrąbać nogę dorosłego mężczyzny nie zrobił na potworze żadnego wrażenia. A rana była zadziwiająco płytka...
Kolejny cios, wymierzony dokładnie w to samo miejsce, sięgnął głębiej. Dopiero teraz macka, jakby z wahaniem popełzła za burtę.
Peter nie zamierzał jej ścigać - jeszcze zdecydowałaby się wrócić...

Na szczęście ostrzelany, podpalony, posiekany potwór zdecydował się na odwrót... Niestety zabierając ze sobą paru uczestników wyprawy.
Peter rozejrzał się dokoła.
Niekrasow skakał za burtę, tuż obok był Fieofan. Dieter pochylał się nad skrybą...
Nim Peter zdążył ruszyć na ratunek duszonemu medykowi do akcji wkroczyła Nastia. Na powstrzymanie jej nie starczyło czasu...

"Żeby ci ręka odpadła "- zażyczył jej w duchu, widząc bezsensowny postępek Kislewitki.

Skryba, dźgnięty ostrzem rapiera, osunął się na deski pokładu. Zdecydowanie martwy.

- Czto ty zdiełała?! - wykrzyknął Peter. Miał nadzieję, że do głupiej baby słowa wypowiedziane w ojczystym języku prędzej dotrą. - W plen nada było wzjac... Żywcem i przepytać... Eh...
"Żenszczina" - dokończył w myślach.

Wołanie Jacoba uniemożliwiło rozwinięcie dialogu.

- Izwinitie, pażałsta - powiedział Peter.

Nie czekając na odpowiedź skoczył do burty.
W wodzie, całkiem niedaleko, taplał się Klaus. Wyglądało na to, że choć kąpiel nie sprawia mu zbyt wielkiej przyjemności, to jednak Klaus nie zamierza wrócić na pokład. Na szczęście Jacob skoczył do wody, by pomóc. Trzeba było tylko rzucić linę...
W końcu dygocący z zimna Klaus znalazł się na pokładzie. Razem z Jacobem ruszyli do kajuty.


W tym momencie dobiegł do Petera cichy szloch.
Wciśnięta w kąt, tuż przy zejściu pod pokład, siedziała skulona w kłębek Suil. Z jej oczu płynęły łzy.
Peter przyklęknął obok dziewczyny.

- Co się stało? Zranił cię ten potwór? - spytał.

- Nnie... - wydusiła z siebie dziewczyna. - Bbbo oni wypadli za burtę, a ja... - Suil przerwała.

Peter czekał cierpliwie.

- Nie umiem pływać ani walczyć. Jestem bezużytecznym gryzipiórkiem... - szlochała dziewczyna. - Tylko do tego się nadaję... Do pisania tekstów i noszenia ksiąg za profesorem...

Dość trudno było zaprzeczyć - trochę racji w tym było. Z drugiej strony, nie każdy musi umieć walczyć. Ładna i mądra dziewczyna ma wiele zalet, chociaż nie potrafi sprawnie machać rapierem czy strzelać z pistoletu. Czy to jednak mogło pocieszyć Suil?

- Nie płacz - powiedział Peter - proszę. Ci, co nie biorą udziału w walce są bardziej przydatni po jej zakończeniu.
- Otrzyj oczy... - kontynuował. - Zobacz, ile osób potrzebuje pomocy. Klaus ... Nathaniel... - Peter wskazał na chłopca, którego przed chwilą wyciągnęli z wody Niekrasow wraz z Fieofanem. - Tak samo Snorri. Wszyscy są przemoczeni, zmarznięci. Potrzebne są koce, coś na rozgrzewkę...

Tego, co pojawiło się na twarzy Suil, raczej nie można było nazwać uśmiechem, ale lepsze to było, niż łzy.

- A jeśli zechcesz - dodał Peter - nauczę cię strzelać...



- Co się stało z krasnoludem i małym? Co ze skrybą, nie wyglądał jakby to monstrum go dopadło - siła uścisku trzymającej go za ramię dłoni Klausa świadczyła o tym, że mężczyzna odzyskuje nadwątlone podczas walki siły.

- O, właśnie cię szukałem - Peter podał Klausowi kubek interesująco pachnącego napoju. - Suil załatwiła coś na rozgrzewkę. Naszego chłopca wyłowił Niekrasow. A nie wygląda na takiego, co skoczyłby do wody by ratować małego łapserdaka - Peter pokręcił głową. - Zaś krasnoluda wyratował ten kowal, Ori. Ale Snorri'emu kąpiel chyba nie przypadła do gustu, bo klął wniebogłosy, gdy go wyciągali i odgrażał się potworowi, że go jeszcze dopadnie...

- Za to skryba... - Peter wzruszył ramionami. - Leżał sobie nieruchomo na pokładzie, więc medyk, jak to medyk, wziął się za ratowanie. Nagle skryba zaczął medyka dusić. Ale już się nie dowiemy, o co poszło, bo jej wysokość Nastia Osipowna zaszlachtowała skrybę i nie będzie z kogo wydusić zeznań...
 
Kerm jest offline