Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2009, 22:51   #125
Joann
 
Joann's Avatar
 
Reputacja: 1 Joann ma z czego być dumnyJoann ma z czego być dumnyJoann ma z czego być dumnyJoann ma z czego być dumnyJoann ma z czego być dumnyJoann ma z czego być dumnyJoann ma z czego być dumnyJoann ma z czego być dumnyJoann ma z czego być dumnyJoann ma z czego być dumnyJoann ma z czego być dumny
Ich działania chyba musiały przynosić jakiś skutek, bowiem orki nie dogoniły ich przez dłuższy czas. Wreszcie też robiła to co umiała i nawet jeśli nie lubiła - to czuła się pewnie. By nie skłamać, pomagała w tym również obecność Falkona. I tak udało się im wejść we mgłę, gdzie musiała przejąć rolę przewodnika. Sama do końca nie wiedziała czy dobrze idzie, ale zapewne jej doświadczenie w tym przypadku przewyższało te starszych od niej ludzi i nieludzi, skoro nikt nie zgłaszał sprzeciwów. Wykorzystywała więc całe swoje doświadczenie i padła naprzód, w kierunku, który wydawał się jej tym prawidłowym. Aż dotarli do... lwicy? A może druidki, widziała kiedyś człowieka zamieniającego się w zwierzę. Nie zamierzała tu protestować, skłoniła się tylko dziwnej kobiecie i usmiechnęła do niej. Odezwała się dopiero, gdy nieznajoma zniknęła, pozostawiając im radę.

-Nie ma się co zastanawiać. W razie czego możemy wrócić.

Oby. Zresztą nie mieli wyjścia, czar Eliota nie będzie działał wreszcie a nawet ona ciężko już łapała oddech. Inna sprawa, że już i tak zdecydowano się podjąć decyzję. Po drodze pojawiło się coś jeszcze, zjawa, której zresztą nawet nie widziała, chociaż ufała w tym względzie magom. Na szczęście nie była ranna i nie zamierzała korzystać z tej pomocy. Tu musiała przyznać rację krasnoludowi, wolała wiedzieć co i kto ją leczy. Może po prostu była nieufna? Trzymała się przy tym wszystkim blisko Falkona, jakby to on mógł zapewnić jej bezpieczeństwo. A potem poszli do kolejnych jaskiń.

Gdy czarodziejka zabrała się za zawalanie wejścia, Martha zaczęła rozpalać lampę górniczą, którą niosła jeszcze od wioski górniczej. Teraz znów się przydawała. Płomień zaświecił się zadośnie, a tropicielka ruszyła przed siebie, starając się zbadać jaskinie.
-Zostańmy tu trochę, ale tylko tyle, by odzyskać siły. Jeszcze trochę wysiłku i będziemy już bezpieczni przy kopalni. Dacie radę?
Poświeciła w stronę towarzyszy, szukając w ich spojrzeniach jakiegoś potwierdzenia. Ona wciąż miała siły by iść dalej, a zbyt długi odpoczynek może dać za wiele czasu orkom.
-Zieloni są niezmordowani jak wpadną w szał. Te jaskinie dadzą nam trochę czasu, ale może zawał nie okaże się wystarczająco duży? Jestem za tym, by ruszyć za trzy godziny. Wezmę pierwszą wartę, dam znać, gdy coś usłyszę.
 
Joann jest offline