Ulga zmieniła się w uczucie, które gdyby miała większą wprawę w nazywaniu takich stanów, nazwałaby pewnie szczęściem, co z tego, że trwającym kilka sekund jednego pocałunku. I znowu przez moment wszystko było prostsze, cel jasny, chodziło tylko o to, żeby przeżyć. Żeby oni we dwójkę przeżyli.
Trwała wojna, oni sami byli nosicielami obcych genów, świat na ich oczach zmieniał się w terytorium obcego gatunku, zostawiła w Berlinie brata balansującego na krawędzi człowieczeństwa a nagle poczuła się zakorzeniona w swoim życiu i naprawdę pragnęła je ocalić.
Ale zniknęła Ys. Tanja w żadnym wypadku nie mogła zostawić tu lekarki. Prawdopodobnie nie mogłaby zostawić nikogo, ale Yseult ze swoimi tabletkami, czarnym humorem i depresją stała jej się zadziwiająco bliska. Chyba po prostu ten rodzaj reakcji na rzeczywistość wydawał się fizyczce zrozumiały i głęboko ludzki.
Zgodziła się na cały plan poszukiwań.
- Dziękuję – uśmiechnęła się do Axela niestosownie do okoliczności, bo jakoś radośnie. - Ys miała słuchawki w uszach. Może sobie o nich przypomni i się z nami skontaktuje.
- Ys słyszysz mnie, odezwij się, idziemy po Ciebie, tylko powiedz gdzie - jakby nie dopuszczała myśli, że Yseult stało się coś złego.
__________________ "Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie |