Stróż wyszedł z pomieszczenia aby po chwili powrócić, niosąc tacę z szklankami wypełnionymi przeźroczystym płynem. Mimo słów Jana o wodzie, Vratyas miał nadzieję, że to co innego. „Gorzałka! No to chyba się dogadamy.” – radośnie pomyślał Vratyas i jego twarz rozjaśnił uśmiech. Jednak stróż rzeczywiście przyniósł wodę. Vratyas wziął podaną mu szklankę i zaczął pić, słuchając odpowiedzi Jana.
- Chcecie wszystko wiedzieć, co? Muszę sobie we łbie poukładać, co ojciec tej dziewki mi gadał...Tak.. Eee.. To macie już to, że dostaniecie pięćset wieców od łebka za przyprowadzenie dziewczyny, i to, że dostaniecie zaliczkę, o wysokości pięćdziesięciu wieców, jeśli zgadzamy się z tym panem. Dostaniecie też oddział wojów, o tym też mówiłem. Będzie ich dziesięciu. Nie otrzymacie mapy, bo takowej nie mamy. Powiem tak : idźcie na północny wschód, to dojdziecie. Jeszcze jakieś pytania? Jeśli nie, to przejdźmy do spisywania ekwipunku.
„Teraz już trochę lepiej. W końcu jakieś konkrety. Niezbyt wiele szczegółów ale zawsze to lepsze niż nic” – pomyślał, jednak jego rozmyślania przerwał Hario, który niczym piorun wpadł do pomieszczenia. – Witamy, witamy – zagadnął go Vratyas. – Nieco spóźniony, ale jesteś. Wybacz ale zaczęliśmy bez Ciebie...
Stygijczyk przyglądał się Darkelowi, jak ten pisze swoją listę. „Uczony. Pisać umie” – zazdrośnie patrzył jak pióro kreśli na kartce skomplikowane znaki. On sam nigdy nie nabył umiejętności czytania i pisania. Nie były mu w dziczy potrzebne. Jednak w głębi zazdrościł tym, którzy to umieli. W końcu czasem się przydawało, jak na przykład teraz. Dobrze, że chociaż liczyć umiał. Zaledwie do stu, i to z trudem, ale zawsze to lepiej niż w ogóle nie umieć.
- Dla mnie zapiszcie co następuje – powiedział, gdy Darkel oddał Janowi kartkę. – Konia z siodłem i uprzężą, byleby narowisty nie był, bo za dobrze nie jeżdżę, trochę obroku dla niego, suszonego mięsa i sucharów zapas, ciepłe koce i dobry, nieprzemakalny namiot, kilka pochodni i ze trzy butelki oleju do lampy, duży zapas dobrych, podkreślam dobrych, bełtów do kuszy, najlepiej z drzewa kesti zrobionych, co dalej? Hmmm, dwa bukłaki bardzo mocnego trunku na rozgrzanie i wywar z czerwonej loissery na rany. Tak, tak wiem, że to ostatnie ciężko zdobyć i dużo kosztuje, ale w końcu jesteśmy w mieście, a tu o wszystko łatwiej. – Czy będzie łaskawa się zobaczy – spojrzał na Darkela stojącego przy oknie, a potem na Jana. – Jak tu jest z pogodą, długo jeszcze ta zima będzie trzymać kraj w swych objęciach? |