Obydwaj krasnoludzi, wraz z owłosioną bestią uprzednio zaopatrzoną w prowizoryczny kaganiec ruszyli w stronę owalnej komnaty. Dotarcie zajęło im dużo czasu jak na tak krótki odcinek, woleli jednak zachować wszelkie środki ostrożności.
Kapłan, którego
Thorius widział wcześniej, z uniesionymi w górę rękami odprawiał kolejny rytuał. Mruczał chyba coś pod nosem, gapiąc się w sufit. Na szczęście obyło się od głośnych krzyków. Krasnoluda zastanawiało to, jak w takim szybkim tempie znalazł się spowrotem w tej komnacie. Widział przecież, jak znika w obłoczku dymu.
- Widziałem jak znika! - szepnął do towarzysza.
- Przecież zna czary. Pewnie się tylko teleportował - odpowiedział
Grumil. - Chyba masz rację, przyjacielu.
- Pewnie że mam. Mówiłeś przecież o jakichś rytualnych wrzaskach. A on nic tylko gapi się w sklepienie. Jakby odpłynął myślami.
- Sam nie wiem o co w tym chodzi. Patrzymy dalej...
Złowieszcza cisza nie zapowiadała nic dobrego. Zawsze bowiem po niej przychodzi niezwykła burza. Dało się wyczuć oczekiwanie krasnoludów, wiszące w powietrzu. Byli zniecierpliwieni.
- Nic się nie dzieje.
- Może mu nie wyszło. Albo potrzebuje więcej czasu.
- To co robimy? - szepnął
Grumil. - Cicho. Czekamy - odparł
Thorius.
Kapłan pokłonił się do czegoś. Puszek coraz bardziej wyrywał się
Grumilowi. Wyczuwał niebezpieczeństwo i chciał uciec, albo wręcz przeciwnie - pałała w nim agresja i chciał się rzucić na kapłana. Jego zduszone przez kaganiec warczenie drażniło uszy.
Grumil próbował uspokoić pupila, ale nie najlepiej mu to wychodziło. Warczenie dudniło coraz bardziej bo korytarzu.
- Uspokój go bo nas wyda! - syknął
Thorius.
- Staram się, ale to na nic. Wyrywa się. Jest za silny.
Nagle kapłan odwrócił się w ich stronę. Natężenie dźwięków wydobywających się z zakneblowanej paszczy Puszka wreszcie zwróciło jego uwagę. To i tak zajęło mu dłużej, niż obaj krasnoludzi sobie wyobrażali. Musiał być zmęczony, albo wyjątkowo zajęty. Dalej wydarzenia potoczyły się błyskawicznie, tak, że żaden z brodatych wojowników nie zdążył zareagować.
Najpierw Puszek, którego trzymał już nawet
Thorius, wyrwał się im obydwu i popędził w stronę zdziwionego kapłana. Tamten nie zdążył się nawet obronić. Jednym kłapnięciem paszczy Puszek rozerwał skórzany kaganiec, a w chwilę potem skoczył do krtani wysokiego kapłana. Żadnemu z nich nie udało się jednak nic więcej dostrzec.
Salę dosłownie zalało niesamowicie jaskrawe światło. Odwrócili wzrok, ale to i tak na wiele się nie zdało. W chwilę później zapadła nienaturalna ciemność. A potem...
* * * * *
Stali w wąskim korytarzu, oświetlonym kilkoma pochodniami umieszczonymi w uchwytach na ścianie. W niczym nie przypominał miejsca, w którym byli przed chwilą. Korytarz był tu wąski i stosunkowo niski. Za sobą natomiast krasnoludzi mieli solidne drewniane drzwi z okuciami metalowymi.
Początkowe zdziwienie zastąpione zostało entuzjastyczną radością. Obaj brodacze uśmiechnęli się do siebie. Niski korytarz oznaczał robotę ich pobratymców. A jak na ich rasę przystało, za solidnymi drzwiami zawsze czeka solidna nagroda.To musiał być ten osławiony skarbiec.
I tajemne przejście na skróty do Korony Władzy...
Grumil sięgał już za uchwyt, gdy za jego rękę złapał
Thorius.
- Co jest?
- Nie słyszysz?
- Nie. Co...
- Cicho! Przyłóż ucho do drzwi.
Zza drzwi dało się słyszeć warczenie. Trochę przytłumione, ale jednak nadal groźne dla uszu. Wizja zdobycia skarbu nie powstrzymałaby ich jednak przed niczym.
- Dobra, otwieraj. Wchodzimy!
Szybkie pociągnięcie za uchwyt prawie pozbawiło kształtu nosa
Grumila. Drzwi nie były zamknięte! Cudowna wiadomość. Weszli do środka.
W skarbcu było ciemniej niż na korytarzu. Przeszli kilka kroków w stronę środka pomieszczenia. Dopiero po chwili ich wzrok przyzwyczaił się do panującej w pokoju...pustki.
- Jest pusty! Cholera!
- Obawiam się, że nie masz racji, przyjacielu.
Warczenie odbiło się od ścian dudniącym echem. Z mroku wychynęły kolejno postacie kilku Gargulców. Miały tu legowisko...
- Z deszczu pod rynnę...
- Nie czas na zbędną gadkę. Przygotuj się na walkę
Gargulce zaczęły ich otaczać. Drzwi wejściowe zamknęły się ze skrzypnięciem.
Thorius i
Grumil ustawili się plecami do siebie. Koło wokół nich się zacieśniało.
- Hej Grumil.
- O co chodzi?
- Załóżmy się.
- Co?
- Zabije więcej tych paskud niż ty.
- Chyba śnisz! Nigdy nie wygrasz z takim wojownikiem jak ja!
- Jeszcze się przekonasz. Pokaże ci siłę mojego Topora!
Obydwaj odskoczyli od siebie na małą odległość, Tak, by nie zawadzać sobie w ruchach. Pierwsza "fala" już nadchodziła. Thorius ścisnął mocniej rękojeść topora. Od tej chwili będzie zależeć ich życie.
Uniósł go lekko, po czym rzucił się na pierwszego z brzegu potworka...