Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2009, 14:27   #46
Zielin
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
Obydwaj krasnoludzi, wraz z owłosioną bestią uprzednio zaopatrzoną w prowizoryczny kaganiec ruszyli w stronę owalnej komnaty. Dotarcie zajęło im dużo czasu jak na tak krótki odcinek, woleli jednak zachować wszelkie środki ostrożności.
Kapłan, którego Thorius widział wcześniej, z uniesionymi w górę rękami odprawiał kolejny rytuał. Mruczał chyba coś pod nosem, gapiąc się w sufit. Na szczęście obyło się od głośnych krzyków. Krasnoluda zastanawiało to, jak w takim szybkim tempie znalazł się spowrotem w tej komnacie. Widział przecież, jak znika w obłoczku dymu.
- Widziałem jak znika! - szepnął do towarzysza.
- Przecież zna czary. Pewnie się tylko teleportował - odpowiedział Grumil.
- Chyba masz rację, przyjacielu.
- Pewnie że mam. Mówiłeś przecież o jakichś rytualnych wrzaskach. A on nic tylko gapi się w sklepienie. Jakby odpłynął myślami.
- Sam nie wiem o co w tym chodzi. Patrzymy dalej...


Złowieszcza cisza nie zapowiadała nic dobrego. Zawsze bowiem po niej przychodzi niezwykła burza. Dało się wyczuć oczekiwanie krasnoludów, wiszące w powietrzu. Byli zniecierpliwieni.
- Nic się nie dzieje.
- Może mu nie wyszło. Albo potrzebuje więcej czasu.
- To co robimy?
- szepnął Grumil.
- Cicho. Czekamy - odparł Thorius.

Kapłan pokłonił się do czegoś. Puszek coraz bardziej wyrywał się Grumilowi. Wyczuwał niebezpieczeństwo i chciał uciec, albo wręcz przeciwnie - pałała w nim agresja i chciał się rzucić na kapłana. Jego zduszone przez kaganiec warczenie drażniło uszy.
Grumil próbował uspokoić pupila, ale nie najlepiej mu to wychodziło. Warczenie dudniło coraz bardziej bo korytarzu.
- Uspokój go bo nas wyda! - syknął Thorius.
- Staram się, ale to na nic. Wyrywa się. Jest za silny.

Nagle kapłan odwrócił się w ich stronę. Natężenie dźwięków wydobywających się z zakneblowanej paszczy Puszka wreszcie zwróciło jego uwagę. To i tak zajęło mu dłużej, niż obaj krasnoludzi sobie wyobrażali. Musiał być zmęczony, albo wyjątkowo zajęty. Dalej wydarzenia potoczyły się błyskawicznie, tak, że żaden z brodatych wojowników nie zdążył zareagować.
Najpierw Puszek, którego trzymał już nawet Thorius, wyrwał się im obydwu i popędził w stronę zdziwionego kapłana. Tamten nie zdążył się nawet obronić. Jednym kłapnięciem paszczy Puszek rozerwał skórzany kaganiec, a w chwilę potem skoczył do krtani wysokiego kapłana. Żadnemu z nich nie udało się jednak nic więcej dostrzec.
Salę dosłownie zalało niesamowicie jaskrawe światło. Odwrócili wzrok, ale to i tak na wiele się nie zdało. W chwilę później zapadła nienaturalna ciemność. A potem...

* * * * *

Stali w wąskim korytarzu, oświetlonym kilkoma pochodniami umieszczonymi w uchwytach na ścianie. W niczym nie przypominał miejsca, w którym byli przed chwilą. Korytarz był tu wąski i stosunkowo niski. Za sobą natomiast krasnoludzi mieli solidne drewniane drzwi z okuciami metalowymi.


Początkowe zdziwienie zastąpione zostało entuzjastyczną radością. Obaj brodacze uśmiechnęli się do siebie. Niski korytarz oznaczał robotę ich pobratymców. A jak na ich rasę przystało, za solidnymi drzwiami zawsze czeka solidna nagroda.To musiał być ten osławiony skarbiec.
I tajemne przejście na skróty do Korony Władzy...
Grumil sięgał już za uchwyt, gdy za jego rękę złapał Thorius.
- Co jest?
- Nie słyszysz?
- Nie. Co...
- Cicho! Przyłóż ucho do drzwi.


Zza drzwi dało się słyszeć warczenie. Trochę przytłumione, ale jednak nadal groźne dla uszu. Wizja zdobycia skarbu nie powstrzymałaby ich jednak przed niczym.
- Dobra, otwieraj. Wchodzimy!
Szybkie pociągnięcie za uchwyt prawie pozbawiło kształtu nosa Grumila. Drzwi nie były zamknięte! Cudowna wiadomość. Weszli do środka.
W skarbcu było ciemniej niż na korytarzu. Przeszli kilka kroków w stronę środka pomieszczenia. Dopiero po chwili ich wzrok przyzwyczaił się do panującej w pokoju...pustki.
- Jest pusty! Cholera!
- Obawiam się, że nie masz racji, przyjacielu.


Warczenie odbiło się od ścian dudniącym echem. Z mroku wychynęły kolejno postacie kilku Gargulców. Miały tu legowisko...
- Z deszczu pod rynnę...
- Nie czas na zbędną gadkę. Przygotuj się na walkę

Gargulce zaczęły ich otaczać. Drzwi wejściowe zamknęły się ze skrzypnięciem. Thorius i Grumil ustawili się plecami do siebie. Koło wokół nich się zacieśniało.
- Hej Grumil.
- O co chodzi?
- Załóżmy się.
- Co?
- Zabije więcej tych paskud niż ty.
- Chyba śnisz! Nigdy nie wygrasz z takim wojownikiem jak ja!
- Jeszcze się przekonasz. Pokaże ci siłę mojego Topora!


Obydwaj odskoczyli od siebie na małą odległość, Tak, by nie zawadzać sobie w ruchach. Pierwsza "fala" już nadchodziła. Thorius ścisnął mocniej rękojeść topora. Od tej chwili będzie zależeć ich życie.
Uniósł go lekko, po czym rzucił się na pierwszego z brzegu potworka...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>

Ostatnio edytowane przez Zielin : 06-07-2009 o 08:42.
Zielin jest offline