Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2009, 14:42   #88
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zbrojownia to z pewnością nie była, ale i tak parę ciekawych przedmiotów tam się znalazło...
Na przykład cieszący oko muszkiet. Niestety zbyt rzucający się w oczy...

Pistolet, którego nowym użytkownikiem stał się Luca z pewnością swoje lata miał, ale - po pierwsze strzelał. Po drugie - robił to dość celnie.
Drugi nabytek stanowiła pistoletowa kusza. Niezbyt imponująca wielkością, ale, podobnie jak pistoletem, można było się nią posługiwać jedną ręką. Uwzględniając fakt, że Luca w prawej ręce nie tylko lewak potrafił dzierżyć, była to znacząca zaleta.

Skinął głową w podziękowaniu i zgarnąwszy woreczki z prochem i kulami powiedział;

- Zdałyby się jeszcze, bo trudno wierzyć, że potrzebne nie będą, jakieś opatrunki, maści, gdyby kto ranny został. Mikstury może jakieś wzmacniające.

Wszyscy wiedzieli, że niektóre mieszanki ziołowe, alkoholem wzmocnione, przeróżne właściwości miały. A nie skorzystać z czegoś takiego...



- Niech to Legion pochłonie...

Cóż innego można by rzec, gdy na skraju miasteczka trop stracono.
Wieści o tym, że ktoś kogoś wiózł, ale dokąd nie wiadomo, również niezbyt były pocieszające.

- Źle pytamy - powiedział Luca. - Pierwsza sprawa, choć trop to marny... Jeśli to ci ludzie, z którymi zwadę miałem, gdyśmy z Nicole do was przybyli, do dowodzi nimi ktoś, kogo Błękitnym Psem zwą. Mianem tym z pewnością się nie chwali, imienia swego prawdziwego może również nie zdradza. Ale nie sądzę, by zmienił swój wygląd i zrzucił niebieski atłas, od którego pochodzi połowa jego przezwiska. Poza tym ludzie jego, bo sam wszak tu nie przybył, usta mają i mówić czasami im się zdarzy... Karczmy z pewnością odwiedzają. Gdyby z chłopaków który - spojrzał na Siłę - do karczmy jakiejś na piwo zaszedł, może by i wieści jakoweś zdobył. Nie wątpię, że obrotne języki mają i rozpytać potrafią o pana de Saint-Treusse.

- Sługa, który człeka owego poszukuje, by list ważny do rąk własnych mu oddać... Być może znalazłby ucho uważne i usta, które kierunek odpowiedni wskażą.

- Dobrze by było, gdyby z pań która wśród innych przedstawicielek płci swojej rozpytała. Jak wiedzą wszyscy, kobiety wiedzą wszystko o wszystkich. I nie jest ważne, czy jest to przekupka na targu, karczmarka czy pani wielka, we dworze mieszkająca.

- Jedno jeszcze źródło wiedzy jest... Jak świat światem jedni tylko ludzie wiedzą i widzą więcej, niż kobiety. Nikt na żebraka nie patrzy, najwyżej kopnie go, lub monetę rzuci. A jeśli miasteczko to od innych się nie różni, to i żebracy być tu muszą. Porozmawiać by z którymś i nagrodę obiecać... Co ty na to, Siło? Da się zrobić?

- A oprócz żebraków chłopcy mali, co kręcą się wszędzie i swoje długie nosy są w stanie w każdy kąt wepchać. Za miedziaków parę wiele informacji kupić można od dzieciaczka takiego...



- Wiele jest dróg prowadzących do wiedzy - mówił dalej Luca, filozofów cytując i ignorując niebyt pochlebne spojrzenia, jakimi obrzucili go rozmówcy. - Jak wspomniała Lucyna, najemnik, co Aniołka porwał, został ranny. Jeśli do rowu go nie rzucą, by zdechł, to z pewnością medyka wezwą. Jeśli i my tego medyka znajdziemy, to i miejsce pobytu Aniołka uda nam się odszukać.

- Żeby medyka odnaleźć, nie trzeba być umierającym i nikt nigdy pytającemu się nie dziwi. Ale jeśli kto chce, można szmatą byle jaką rękę owinąć i rannego udawać. Dobrzy ludzie, a tacy na każdym kroku się znajdują - tu w głosie Luki zabrzmiał cień ironii - drogę bez namysłu wskażą, za zwykłe 'dziękuję' tylko...



- Czy mógłbym się dowiedzieć, gdzie medyka znajdę? - spytał Luca człeka, co na tutejszego wyglądał, bo stroju do podróży zdatnego nie nosił.

Zagadnięty zatrzymał się, lecz miast na pytanie odpowiedzieć, na Lukę patrzył, jakby w życiu słowa 'medyk' nie słyszał.

- Dobry człowieku - Nathalie z siodła się pochyliła i uśmiechnęła, choć w uśmiechu tym ani radości ani dobroci znaleźć się nie dało - medyka poszukujemy. Nasz człowiek - na Cygana jednego, co z głowa płótnem owiniętą za nimi jechał wskazała - pomocy potrzebuje.

Mieszkaniec miasteczka wzrok na Nathalie przeniósł i jakoś oderwać go nie mógł od atrybutów pewnych, co przy pozycji, jaką dziewczyna przybrała, znacznie się uwypukliły.

- Medyka poszukujemy - powtórzyła Nathalie, odpowiedzi na wcześniejsze słowa nie uzyskując. - I wdzięczna bym była, gdybyś drogę nam wskazał. - Jej głos ociekał słodyczą, ale w oczach płonęły mordercze iskry.

- A, medyka... - dotarło wreszcie do przechodnia, który w oczy Nathalie nie patrzył, mając własne innym widokiem zajęte. - Medyka... - po głowie się podrapał.

- Tak, medyka – Syknęła przez zaciśnięte zęby i choć z jej ust niemal kapał miód, był on z pewnością trujący. - To tako ktoś, kto rany opatruje... Gdybyś zechciał łaskawie... - Uśmiechnęła się, zgoła niepotrzebnie talent marnując, bo mężczyzna nie na usta zwracał uwagę. Wyprostowała się wreszcie, dzięki czemu jej rozmówca do rzeczywistości wrócił.

- Medyka... - powtórzył mieszkaniec miasteczka po raz trzeci, niemal do furii dziewczynę doprowadzając. Niewiele już brakowało by dość intensywnie oberwał. Widocznie nie do końca mu rozum wrócił, wdziękami Nathalie zamroczony, wrócił. - A którego? Młodszego, czy starszego? Bo ludzie mówią, że ten młodszy...

- Wszystko jedno - Luca tym razem perorę niepotrzebną przerwał. - Może być na początek młodszy.

- No tak... Młodszy... - mężczyzna nos w zadumie potarł. - To tam - ręką kierunek wskazał. - W tamtą stronę jechać musicie. Ale gdybyście starszego potrzebowali, to oni razem mieszkają...

- Dziękuję - Luca dłoń do kapelusza uniósł, z pewnym wysiłkiem zgrzytanie zębami opanowując. - Miło mi było - skłamał.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała, poirytowana konia w kierunku wskazanym zwróciła, o cali kilka jedynie końskim bokiem mężczyzny nie zahaczając. Telepatia jednak chyba działała, gdyż koń chłopka mijając, ogonem machnąć raczył i włosiem długim w twarz „niechcący” wycelował.
”Dobrze mu tak” pomyślała dziewczyna i uśmiech perfidny z domieszką satysfakcji na jej obliczu się pojawił.

- Nie ma to jak dobre argumenty - powiedział Luca, spoglądając na Nathalie. Po sekundzie przeniósł wzrok z jej twarzy odrobinę w dół. - Bardzo dobre argumenty - dodał z uśmiechem.

Dziewczyna zmrużyła oczy, w których żądza mordu zagościła. Cudem tylko jakimś powstrzymała się by agresji swojej na Luce nie wyładować. Wyprostowała się, odrzuciła włosy do tyłu, dłonie na cuglach w pięści zacisnęła i mężczyznę bez słowa wyminęła.
 
Kerm jest offline