- Teraz go posadź i zetrzyj mu tą krew. Muszę pomyśleć. Kris spojrzał na
Różę z lekkim wyrzutem - w końcu mówiła mu co ma robić. Jednak na tym jednym spojrzeniu się skończyło -
Kris był świadomy, jak niebezpieczne jest połączenie ostrego noża i wściekłej kobiety.
- Złość piękności szkodzi - burknął niewyraźnie, usadawiając nieboszczyka na jego niedawnym miejscu.
Oczy chłopaka poruszały się we wszystkich kierunkach, kiedy szukał czegoś, czym mógłby wytrzeć ociekającą po brodzie
Melgasta krew, aż nagle zatrzymały się w miejscu. Rozszerzyły mu się źrenice, a po plecach przebiegł delikatny dreszczyk. Bynajmniej nie z powodu znalezienia czegoś odpowiedniego do usunięcia czerwonej cieczy.
Kris nachylił się i chwycił rąbek szaty martwego mężczyzny. Wstając, sięgnął po to, co przykuło jego wzrok - po wypchaną sakiewkę
Melgasta. Spróbował wziąć ją i schować za koszulę tak, aby widząca go od tyłu
Róża niczego nie zauważyła, aby widziała jedynie jak schyla się on żeby chwycić za szatę nieboszczyka i trzymanym rąbkiem wyciera mu krew. Czerwone ślady zostały na wewnętrznej stronie materiału, więc po opuszczeniu szaty nie były widoczne. Tak samo jak sakiewka - za białą koszulą
Krisa, oparta o jego pas i zasłonięta ramieniem.
*
Jeszcze przed wyjściem z Niebiańskich Wrót
Kris schował sakiewkę do jednej z kieszonek przy pasie. Nie miał żadnych oporów przed ograbieniem zwłok. Dla niego było to jak znalezienie niczyjego złota na pustej ulicy. W końcu na co trupowi pieniądze? On przynajmniej się nimi zaopiekuje, nie zmarnują się... Nawet kiedy już wraz z
Różą znaleźli się w Szczurzej Norze, chłopak dalej myślał o czarnym piórze, leżącym pod talerzem
Melgasta. Pierwszym, co przyszło mu do głowy, był znak rozpoznawczy jakiejś organizacji, albo konkretnej osoby. Może skrytobójcy, który widział coś w jednoznacznym wskazywaniu na siebie, jako na mordercę i zostawiał takie pióro przy każdej z ofiar? Albo grupie osób, która wszystkim widzącym ich znak chciała dać do zrozumienia, że... powinni trzymać się od sprawy z daleka? A może pióro było wskazówką co do kolejnej ofiary? Jakkolwiek by nie było,
Kris miał teraz na głowie sprawy finansowe. A dokładniej przeliczenie tego, co zyskał na pójściu do Niebiańskich Wrót. Postanowił jednak odłożyć tą czynność aż do momentu, kiedy będzie kładł się spać.
Siedząc na jednym z krzeseł obok właściciela karczmy i przysłuchując się krzykom
Róży, chłopak wyjął zza pasa długą, mahoniową fajkę, malutki woreczek z aromatycznym tytoniem, hubkę i krzesiwo. Kiedy
Ratkin skończył mówić o śledztwie,
Kris podpalał nabitą fajkę. Dowiedziawszy się o planowanym przez półelfa "skoku tysiąclecia", chłopak nabrał do niego więcej szacunku.
- Dlaczego nie wiedziałem wszystkiego o tej przysłudze, którą byłem ci winien? - Kris patrzył na
Ratkina ze zmrużonymi oczami.
- Z resztą, nieważne... Ale teraz, kiedy już siedzę w tym po uszy, niedługo będę być może podejrzanym, albo nawet współwinnym, chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia, prawda? - czekając na odpowiedź, chłopak spokojnie pykał fajkę.
Kris nie martwił się tym, że będzie podejrzany o morderstwo. Widział w tym więcej korzyści niż problemów. Dzięki wplątaniu się w tą tajemniczą sprawę, będzie mógł bardziej "wkręcić się" we wspomniany skok tysiąclecia. Cóż... nadzieja, w przeciwieństwie do siwych, obrzydliwie bogatych napaleńców, umiera ostatnia.