Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2009, 20:48   #2
Lindstrom
 
Lindstrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Lindstrom nie jest za bardzo znany
Miał to być zwykły dzień podróży. Kolejny z całej serii skoków przez Wrota, który w rezultacie miał doprowadzić „Słoneczny Wiatr” z jego pasażerem do macierzystego portu na Velisimil. Jednak to, co miało być jedynie krótkim tranzytem zmieniło się diametralnie z chwilą, gdy cesarski krążownik ogłosił kwarantannę i przymusowo wcielił wszystkie statki w sektorze do konwoju. Po krótkiej naradzie z Ambasadorem kapitan zdecydował nie ujawniać prawdziwej natury „Słonecznego Wiatru” ani jego pasażera i jednostkę przedstawiono jako cesarskiego kuriera w misji do stolicy Cesarstwa. Stateczek przezornie umieszczono w środku konwoju wychodząc z założenia, że w razie kłopotów krążownik powinien zdążyć zareagować na tyle szybko, by zapewnić jednostce osłonę przed zagrożeniem, z której strony by nie nadeszło.

Kapitan Archibald Hawkwood nie przejął się zbytnio wykryciem wrogich jednostek w pobliżu, bowiem już wcześniej dostrzegł obszar elektromagnetycznego fenomenu i zakładał, że dotarcie tam da konwojowi odpowiednią osłonę. W ostateczności mogli tam spędzić nawet całe tygodnie nie wykryci, a to przypuszczalnie aż nazbyt długo dla cesarskich by albo przepędzić albo zniszczyć przeciwnika. Komandor Desjani okazał się podzielać ten sam pogląd i w jego postępowaniu kapitan nie dopatrywał się powodów tej nad wyraz nieciekawej sytuacji, w której właśnie się znaleźli. Konwój był pod obstrzałem.


Mostek SJCM „Słonecznego Wiatru”. Centrum Dowodzenia.

Hawkwood patrzył na ekran taktyczny okrętu, gdzie kamery kokpitu odwzorowywały właśnie przefiltrowany cyfrowo obraz zniszczenia. Pomiędzy jedną eksplozją, a drugą, w myślach rozważał pozostałe opcje, jakie mu pozostały.

Mógł wywołać „Flogiston V” i podać mu cesarski kod priorytetowy, na podstawie którego mógłby wręcz zażądać bezpośredniej ochrony krążownika. Na cóż by się to zdało w obliczu takiej przewagi przeciwnika? Jedynie pogłębiłoby chaos i przyspieszyło zgubę.

Mógłby też wyłączyć wszystkie systemy i liczyć na to, że gdy już wszystkie statki zostaną unicestwione, nieprzyjacielskie czujniki wezmą „Słoneczny Wiatr” za kolejny wrak na polu bitwy i może uda się uniknąć najgorszego. Nie dawało to jednak gwarancji, gdyż Vuldrokowie nie oszczędzali w tym starciu głowic, a każde, nawet pośrednie trafienie czy po prostu znalezienie się na drodze fali uderzeniowej atomowego szału mogło skutkować zniszczeniem lub ciężkim uszkodzeniem statku.

W tej sytuacji Hawkwood postanowił… grać na zwłokę, bo jedyne, na co mógł w tej chwili liczyć, to jakaś nowa, szczęśliwa okoliczność, która zmieni wynik całego rozdania.

- Sternik! Silniki cała naprzód!. Sterujcie tak, by pomiędzy nami a Vuldrokami było jak najwięcej jednostek. Włącz transponder awaryjny, żeby statki konwoju do nas nie strzelały!

- Aye, sir! – odpowiedział mu podoficer.

Kapitan skubnął obfitą brodę. Miał zwyczaj tak robić, gdy ważyły się losy jakiegoś ryzykownego zagrania. To właśnie dla tej przyczyny nigdy nie wygrał żadnej partii pokera.

Statek rozpoczął szaleńczy taniec pomiędzy jednostkami konwoju, jednocześnie na wszystkich zakresach nadając sygnał s.o.s. Za każdym razem, gdy komputer zidentyfikował kolejną eksplozję w przestrzeni nawigator modyfikował ich kurs, odpowiednio do zadanych parametrów. Nie było to łatwe, bowiem w przestrzeni konwoju gęsto było od większych czy mniejszych odłamków trafionych statków, jak również poruszających się gorączkowo innych jednostek konwoju. W eterze również nie było spokojnie. Przez radio słychać było krzyki o pomoc, żądania i groźby; nie brak było również oskarżeń o tchórzostwo. Kapitan słysząc to wszystko zacisnął zęby; jego zadaniem było przetrwanie statku i jego pasażerów. Na wszystko inne przyjdzie czas później.

- Komputer zidentyfikował nowy obiekt, sir! – zameldował taktyczny – to… nieprawdopodobne! Odczyty nie mieszczą się w skali!

- Na ekran! – krzyknął kapitan. Chciał na własne oczy zobaczyć ten fenomen.

- Wampir! Wampir! Wampir! – zakrzyknął nagle taktyczny – Głowica jądrowa!

Hawkwood poczuł zimny pot spływający mu po plecach. „Zatem to już koniec. Jaka szkoda”. W myślach zaczął już jednać się ze Stwórcą, gdy kolejny raz zabrzmiał ostry głos taktycznego:

- Skręca! Mija nas i leci w stronę nowego obiektu! – w głosie mężczyzny znać było ulgę i niedowierzanie.

Kapitan w okamgnieniu odzyskał rezon.

- Przygotować się na silny wstrząs! – krzyknął przez interkom – Złapcie się czegoś!

- Detonacja! – zakrzyknął taktyczny – Wszechstwórco uchowaj! Energia wybuchu całkowicie wchłonięta przez obiekt!!

„Ki diabeł?” – pomyślał Hawkwood – „Zobaczy się później”

- Sternik! Manewruj pomiędzy Vuldrokami a nowym obiektem. Musimy przyciągnąć ich uwagę! Trzymaj dystans, żeby nie dosięgli nas działami!

Kapitan znów zaczął skubać brodę. Gdyby tylko zdołał przyciągnąć ogień rakietowy Vuldroków, byłaby szansa na bezpieczny odwrót w mgławicę, pod osłonę tajemniczego fenomenu. Bezpieczny dla tych nielicznych pozostałych jednostek konwoju. Wszechstwórca najwyraźniej właśnie wskazywał im wyjście z sytuacji. Należało korzystać z tej sytuacji, póki nie zmienił zdania.

Po raz kolejny w przestrzeń centrum dowodzenia wdarł się ostry głos taktycznego:

- Uwaga! Obiekt zwiększa odczyty energii w promieniowaniu widzialnym! Uwaga!!

- Złapcie się czegoś! – wrzasnął przez interkom kapitan

***

Skok.

Tylko tak Hawkwood potrafił wyjaśnić to, co ich spotkało. Tajemniczy obiekt dokonał tego, do czego ludzkość potrzebowała masywnej konstrukcji Wrót. Kapitan miał ogromną nadzieję, że będzie mógł poprowadzić ekspedycję dla zbadania tego tajemniczego fenomenu. Gdy tylko wyswobodzi się na chwilę z uciążliwych zadań obecnych…

- Status! – krzyknął do Pierwszego, który sczytywał właśnie raporty płynące z pokładowego komputera.

- Brak uszkodzeń. Systemy w normie. Mamy zdaje się niewielką awarię systemu nawigacyjnego, choć komputer twierdzi, że system działa bez zastrzeżeń. Zleciłem już diagnostykę. Oprócz nas w przestrzeni unosi się siedem statków. Transpondery pokrywają się z listą konwoju. System siedmiu planet, pozycja: między czwartą a piątą planetą. Położenie układu nieznane.

Kapitan spojrzał ze zdziwieniem na swego oficera.

- Jak to: nieznane? Musi być widać jakieś znane gwiazdy, galaktyki lub mgławice, prawda?

Pierwszy spojrzał zmęczonym wzrokiem na dowódcę.

- Właśnie dlatego podejrzewam awarię. Oprócz braku nawigacji astralnej system działa prawidłowo.

- Sir! – wtrącił się łącznościowiec- Wywołują nas!

Z głośników dobiegł głos komandora Desjani:

- Konwój Alpha, tu komandor Desjani. Mamy ciężkie straty w ludziach i sprzęcie ale sytuacja na pokładzie wydaje się znowu stabilna. W związku z dziwnymi okolicznościami, zarządzam spotkanie dowódców statków konwoju za osiem godzin. Promieniowanie u nas jeszcze przez jakiś czas nie pozwoli nam na przyjmowanie gości ale dane wykazują, że "Słoneczny wiatr" powinien mieć odpowiednie pomieszczenia na tę okazję. Spotkamy się na miejscu. Bez odbioru.

Kapitan zacisnął zęby. „Co za idiota! Nieźle nas wpakował! Każę go postawić przed sądem. Nie; przed plutonem egzekucyjnym! Jeśli przeżyjemy…”

- Połączcie mnie z „Flogistonem V”. Na bezpiecznej linii. Następnie wysłać imperialny kod priorytetowy.

„Pora zagrać w otwarte karty. Zwłaszcza, skoro mamy organizować spotkanie”

- „Flogiston V”, tu SJCM "Słoneczny Wiatr", proszę o kodowane połączenie z oficerem dowodzącym - przekazał posłusznie łącznościowiec

- "Słoneczny Wiatr", odbieramy wasz kod priorytetowy, łączę z oficerem dowodzącym na mostku.
W głośnikach rozległ się urwany szelest, gdy łącze przeszło na protokół kodowany.

- Tu Joshua Hendrik, pierwszy oficer "Flogistona V", kapitana chwilowo nie ma na mostku. W czym możemy wam pomóc?

Kapitan Hawkwood zaczekał, aż w głośnikach odezwał się pierwszy oficer z cesarskiego krążownika, by następnie bezzwłocznie rozpocząć rozmowę:

- Tu Kapitan Archibald Hawkwood,. Czy rozszyfrowaliście już nasz kod priorytetowy?

W głosie arystokraty słychać było zniecierpliwienie.

Słychać było, że oficer pojął złośliwą aluzję, lecz nie wyprowadziło go to z równowagi. Zapewne już wiele razy w życiu miał do czynienia z uprzywilejowanymi rozmówcami. Po sekundzie ciszy, odparł pewnym siebie głosem:

- Tak, kapitanie, otrzymujemy od was dyplomatyczny kod najwyższej rangi. Komandor Desjani obecnie nadzoruje akcje ratownicze ale chętnie z nim połączę, jeśli taka jest wola cesarskiego wysłannika.

Hawkwood dodał już nieco udobruchany:

- Nie ma takiej potrzeby, Pierwszy. Chcę tylko wiedzieć, skąd wzięliście informację o "odpowiednim pomieszczeniu na tę okazję", jeśli mnie pamięć nie myli. Nie przypominam sobie, żebym zawarł ją w manifeście.

Istotnie, Hawkwood zrobił wiele, by nie przekazać tam żadnej informacji o statku - zgodnie zresztą z jego deklarowanym przeznaczeniem, jako kuriera. Ta informacja miała wystarczyć na potrzeby krótkiego, jak zakładał, epizodu uczestnictwa w konwoju. Z tej przyczyny nie mógł się nadziwić deklaracji komandora, który nie mógł przecież wiedzieć, że ma do czynienia z silnie zmodyfikowaną jednostką, chyba, że... spotkał się już wcześniej ze "Słonecznym Wiatrem" .

"Dlaczego jednak miałby nas w tak głupi sposób publicznie demaskować?" - zadawał sobie pytanie kapitan.

- Oczywiście, komandor obawiał się, iż może spotkać się to z dezaprobatą ambasadora . Niestety nasze systemy łączności nadal są niestabilne i mogło zabraknąć czasu na dokładne wyjaśnienia. „Słoneczny Wiatr”, jako jednostka uprzywilejowana znajduje się w bazie danych cesarskiej floty. Oznaczona jest tam jako jednostka dyplomatyczna, choć ze względów bezpieczeństwa brakuje tam oczywiście dokładniejszych danych. Komandor zapewne stwierdził, iż obrady pod opieką wysoko postawionego cesarskiego wysłannika przyniosą najlepsze efekty.

"Jakże zgrabna historyjka" - pomyślał zgryźliwie Hawkwood. Na głos powiedział jedynie:

- Proszę przekazać komandorowi, że podobne błędy nie mogą mieć miejsca w przyszłości. Wszelkie decyzje tyczące się "Słonecznego Wiatru" oraz w szczególności, jego załogi i pasażerów odtąd będą konsultowane najpierw ze mną, bądź moim zastępcą. Wpierw, Pierwszy. Nie "po fakcie". Mam nadzieję, że jest to jasne?

- Jeśli wolą ambasadora jest przeniesienia spotkania na jeden ze statków Ligii Kupieckiej, to możemy nadać odpowiedni komunikat. Jednak brakuje nam o nich danych. – dodał Hendrik.

Najwyraźniej systemy łączności „Flogistona” nie były w pełni sprawne, albo oficer postanowił zignorować jego słowa. Po sekundzie nadeszła jednak oczekiwana odpowiedź.

- Oczywiście, kapitanie. Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie sytuacja będzie spokojniejsza i pozwoli nam na dokładne planowanie działań.

Hawkwood westchnął teatralnie.
„Brakuje danych? Nic dziwnego, skoro nasze puściliście w eter bez pytania” – skonstatował w milczeniu.

- Pierwszy, czy chce Pan powiedzieć, że jest waszą standartową procedurą narażanie bezpieczeństwa cesarskich jednostek tylko dlatego, że ich dane macie pod ręką?

Wypowiedź arystokraty aż ociekała sarkazmem

- Co do przyszłości: lepiej będzie, gdy działania w tym systemie podejmować będziemy wspólnie, po uprzednich konsultacjach.

- Tymczasem, Pierwszy ... - kapitan nie dał dojść oficerowi do słowa

- Kapitanie, z całym szacunkiem dla roli ambasadora i cesarskiego mandatu. W tej sytuacji wszyscy jesteśmy narażeni i inne statki konwoju mogą stanowić tu najmniejsze niebezpieczeństwo. Nie mogę wypowiadać się za komandora ale również uważam, iż we flocie nie ma innego statku, który w danym momencie mógłby nadawać się lepiej na naradę.

„Zapewne nie mam do czynienia z durniem, który chce szybko skończyć karierę oficerską? W takim razie mają kiepskie systemy łączności” – pomyślał arystokrata. Tymczasem z głośników popłynęły kolejne słowa. Podobnie, jak poprzednie miały znaczące opóźnienie.

- Oczywiście w przyszłości, o ile pozwolą nam na to systemy łączności, konsultować się będziemy z ambasadorem.

„Jednak wina łączności” – pomyślał kapitan.

...- Tymczasem... - kontynuował niezrażony Hawkwood - ... spotkanie dojdzie do skutku na pokładzie "Słonecznego". Jednakże obowiązywać będą procedury bezpieczeństwa. I tak...

Hawkwood zaczerpnął tchu. Głównie po to, by nie wybuchnąć śmiechem. Wbrew poważnemu, napuszonemu tonowi bawiła go ta rozmowa, choć sytuacja była nad wyraz poważna.

Oficer tym razem posłusznie zamilkł, czekając na dalszą cześć wypowiedzi.

„Ewentualnie zaczął mówić coś, co dopiero za chwilę usłyszę” – pomyślał rozbawiony Hawkwood. Niespiesznie podjął temat.

...- Na krążowniku trzeba będzie ustanowić stację przesiadkową, bowiem mamy tylko jeden mały hangar i nie pomieścimy więcej niż jednego promu naraz. Najlepiej, jeśli gości dowoził będzie nasz własny prom. To pierwsza sprawa.

- Następnie; na pokład nie wolno wnosić żadnego uzbrojenia ofensywnego, ani defensywnego. Tak, Pierwszy; mówię o ewentualnych tarczach osobistych.

- I wreszcie; w mojej opinii wystarczy jeśli dany statek reprezentować będzie dwu ludzi. Zgodzi się Pan?

Pytanie było czysto retoryczne, bowiem nie czekając na odpowiedź kapitan „Słonecznego” mówił dalej:
- I ostatnia rzecz; proszę przekazać, że gospodarzem spotkania będzie Jego Ekscelencja Ville HanLaati - ambasador JCM.
Upoważniam Pana do przekazania jedynie wyżej wymienionych informacji innym jednostkom. Wszystko inne, co dotyczy "Słonecznego" proszę konsultować a priori. Wpierw - dodał nie będąc pewien, czy Pierwszy pojmie ostatnie zdanie.


- To tyle z mojej strony. Proszę pozdrowić ode mnie komandora. ”Słoneczny Wiatr” bez odbioru.

- Połączenie zerwane – poinformował usłużnie oficer łącznościowy.

- Proszę powiadomić majora Salima i panią vo Delvi, że chcę się z nimi zobaczyć. Pilnie.

Kapitan począł znów skubać brodę. Miał pewien pomysł…


***

Pierwszy oficer krążownika zakończył połączenie i westchnął z wyraźną ulgą. Nienawidził rozmów z politykami. Musiał jednak przyznać, że w obecnej sytuacji ambasador we flocie był istnym darem Wszechstwórcy. Ktoś, w końcu, będzie musiał spierać się z agresywnymi żądaniami, obecnej w konwoju, Ligii Kupieckiej. Na tę myśl uśmiechnął się ze złośliwą satysfakcją. Po chwili, nachylił się nad panelem komunikacyjnym i wysłał do floty umówione reguły spotkania.
 
__________________
Ni de ai hao - xue xi hai shi xiu xi?

Ostatnio edytowane przez Lindstrom : 10-07-2009 o 18:09. Powód: uzupełniona o osobiste przemyślenia kapitana rozmowa z pierwszym oficerem "Flogistona V" oraz jego osobiste przemyślenia
Lindstrom jest offline