Smok spojrzał na przykucniętą postać chowającą się za krzakiem jałowca.
- Pfff... - prychnął smok - A na cóż mi on. Muszę ci przyznać, że bardzo mnie zainteresowałeś. Świat z którego pochodzisz musi być arcyciekawy i na pewno wielki. Ja niestety jestem uwięziony w Krainie Zewnętrznej już od lat. To czarnoksiężnik zakazał mi wstępu do innych krain. Dlatego też mam dla ciebie propozycję drogi przybyszu. - gad zrobił wymowną pauzę i rzekł po chwili - Pomogę ci dostać się tam gdzie pragniesz, ale pod jednym warunkiem. W zamian za moją pomoc ty pokażesz mi swój świat. Mam nadzieję, że się zgadzasz.
Guun stał lekko skonsternowany. Propozycja była nad wyraz kusząca, ale jednocześnie dosyć kłopotliwa. - Co robić? - zamyślił się badacz. – Myślałem, że sprawę załatwi marne życie tego tchórza, kapłana. A teraz cała sytuacja nieco się komplikuje. Co on mi zaoferuje? Powiedział, że jest uwięziony w tej Krainie przez czarnoksiężnika i nie może jej opuścić, więc co? Może da mi Talizman lub pomoże w dotarciu do Kamiennego Mostu.
- A jak możesz mi pomóc? – zapytał smoka.
- Na moim grzbiecie w mgnieniu oka dotrzesz do Kamiennego Mostu – smok oferował podróż do granic Krainy. – Tylko tam mogę Cię zanieść. Dalsze podróże uniemożliwia czar rzucony przez Telmessosa. Niestety nie pomogę Ci również w walce ze Strażnikiem, który pilnuje przeprawy. Tego również zakazuje mi natura magii jaką jestem spętany. Ale gdy już posiądziesz Koronę Władzy będziesz mógł zniwelować potężny czar i wówczas będę wolny. Wtedy razem udamy się do Twojego świata...
- Ale na pewno, o potężny, nie chcesz w zamian za pomoc tego tchórza? Myślę, że smakowałby Ci. To świeże mięso i ciepła krew... – próbował negocjować Guun.
- Nie! – ryknął nieco zirytowany naleganiem smok. W przypływie gniewu nieumyślnie machnął ogonem, który trafił Guuna. Badacz z krzykiem przeleciał parę metrów w powietrzu i gruchnął w jałowce, tuż obok przerażonego Petera.
- Wybacz – powiedział smok. Guun przysiągłby, że pysk gada wykrzywił się w złośliwym uśmiechu. – Nic Ci nie jest?
- Zurro, chroń mnie przed gniewem Twych potomków – mruknął Guun, wyciągając ze skóry powbijane igły jałowca. – Nie, nic mi się nie stało, poza otarciami, potłuczeniami i pokłuciami. Jestem cały...
- Doskonale. W takim razie akceptujesz moją propozycję czy nie? – spytał smok i popatrzył spode łba na Guuna. W przypadku smoka „patrzenie spode łba” nie było zbyt przyjemnym widokiem. Guun aż się skulił.
- A co jeśli odmówię, o wielki? – zdobył się na odwagę i zapytał. – A tak właściwie to jak Cię zwą?
- Nazywam się Hanamannu. W każdym bądź razie to część mojego miana jaką możesz wymówić i zapamiętać. A co do Twojego pierwszego pytania, to jeśli odmówisz, ja po prostu odlecę, a Ty będziesz tygodniami się wlekł, z tym łazęgą do Mostu. Ot co!
- Dobra. Dobra. Daj mi chwilę na zastanowienie – Guun odszedł parę kroków i usiadł na dużym kamieniu wystającym z wody. Nie mam nic do stracenia. On mnie zaniesie do Kamiennego Mostu, tam rozprawię się ze Strażnikiem i na jakiś czas rozstaniemy się. Potem gdy zdobędę Koronę Władzy będę wszechmocny i powrócę do Królestw. A czy Hanamannu poleci ze mną? To się zobaczy. Mając Koronę będę go mógł zmusić do uległości, nagiąć do mojej woli. A posiadanie takiej bestii w Ludzkich Królestwach oznaczać będzie, że zostanę niepokonany. Nic nie może się równać z smoczym gniewem, tak w każdym razie piszą starożytni autorzy, którzy twierdzą, że smoki istnieją lub przynajmniej istniały kiedyś, dawno temu. Tak, wezmę go ze sobą do domu. To dobry wybór.
- Zgadzam się! – krzyknął do smoka stając na kamieniu. – Możemy ruszać! Hej, Peter! Co powiesz na małą przejażdżkę?
Po dłuższej chwili Guunowi udało się przekonać młodego kapłana, żeby wyszedł z krzaków. Nieco więcej zajęło wyperswadowanie mu, że musi wsiąść na grzbiet latającego gada. Dopiero argument, że to dla dobra jego zaginionego brata przebił się przez spanikowany umysł i Peter w końcu wdrapał się na smoczy grzbiet.
- Ruszajmy! – Guun mocno chwycił się wielkich gadzich łusek, zaparł mocno kolanami i z zapartym tchem obserwował jak ziemia pod nimi staje się coraz mniejsza. W uszach huczał wiatr wzniecany potężnymi skrzydłami smoka, pod spodem przesuwał się krajobraz lasów i pastwisk, który po chwili ustąpił wielkiemu ciemnozielonemu lasowi. Na horyzoncie pojawiła się zamglona wstęga Wielkiej Rzeki. Po jakimś czasie Guun dostrzegł błyszczące „coś” w nurcie rzeki, co okazało się potężnym kamiennym mostem. Hanamannu powoli obniżał lot zbliżając się do celu. |