"Golem" był jak zwykle poirytowany: raz że włosy i bokobrody jeszcze nie odrosły, dwa - gdyby człowiek miał latać to by mu Imperator przymocował skrzydła, prawda? Co to za cholerny wynalazek ta Valkyria? I co to za zapleśniała nazwa?! Z pomrukiem zabrał się za sprzęganie komunikatora z deszyfratorem. Walka z opornymi urządzeniami jak na razie była bezowocna, ale przynajmniej lot minął szybciej...
Wrzask sierżanta wybił go z transu. Przesadnie starannym ruchem założył gogle by ostre słońce nie poraziło oczu przywykłych do wiecznego mroku Dołu Kopca. Zaczął zbierać ekwipunek i broń, które odłożył na czas lotu. Oznaczało to że gdy wytoczył się wreszcie z transportowca (a gdy stanął na ziemi humor momentalnie mu się poprawił), na beczkowatym hiverze wisiała melta, bolterek i wibroostrze, wraz z zapasowymi ogniwami, magazynkami, pakietami, zasobnikami, oczywiście oprócz plecaka o zupełnie nieregulaminowej wielkości. Śmiało można by twierdzić że ziemia się pod nim trzęsła gdyby nie łomot buciorów setek gwardzistów biegnących w różne strony. Kaus zastanawiał się co za zombie-gorączka ogarnęła wszystkich. Żeby jeden komisarz (fakt, pozaświatowiec, miejscowi tj regimentowi komisarze są zwykle mniej skorzy do wyskoków, przynajmniej stare repy z PDF-u tak wspominały), a nawet z dziesięcioma przydupasami, tak wszystkich pogonił? Cóż, komisarz będzie zapewne jeden na armię, co sprawia że szanse natknięcia się na niego będą minimalne, a w razie czego już dawno temu wynaleziono "friendly-fire". Przestając zawracać sobie komisarzem głowę i nie widząc żadnego trepa który miałby ochotę wydawać rozkazy usiadł na tyle właśnie zaparkowanej dowódczej Salamandry. Rozpakował jeden z tobołów i flegmatycznie wgryzł się w baton z biomasy (co za smak! co za aromat!), żując go i bez zainteresowania wodząc spojrzeniem po broni otaczających go świeżynek również przybyłych Valkyrią a ciężko zagubionych, sądząc po nieskoordynowanym włóczeniu się wokół transportowca. Okiem teleskopowym przybliżył obraz kilku sztuk broni ciężkich i specjalnych, sprawdzając ich utrzymanie i modyfikacje. Z kabury na udzie wyjął bolterek i zsynchronizował celownik laserowy z teleokiem. Mamrocząc pod nosem Kantyczkę Szczodrobliwości Ducha Maszyny i oglądając zużyte noski swoich trepów, nie zwrócił uwagi na buty zatrzymujące się tuż przed nim...
__________________ Why Do We Fall? So We Can Rise
Ostatnio edytowane przez Romulus : 05-07-2009 o 23:35.
|