Czarodziejka przyglądała się całej scenie ze spokojem wymalowanym na twarzy. Nie mogła nic pomóc, jej czary nie zawierały w sobie wody, a nawet jeśli to nie miała pojęcia, czy marnowałaby na to swoją moc, bowiem karczma i tak była już stracona. Craig poradził sobie bez problemów, co oczywiście było zgodne z przewidywaniami. W okolicy zebrał się już spory tłumek i ludzie podawali sobie wiadra z wodą. Oczywiście nie miało znaczenia to, że pali się ta karczma, po prostu chcieli ochronić pobliskie domy i zabezpieczyć tym samym własny dobytek. Savras prowadził ku niej już zdruzgotanego kucharza, mogła się domyślić co mu zaproponował. No cóż, pewnie nie o takim życiu marzył, nie w jakimś małym zameczku w środku niczego, ale prawdę mówiąc Keira nie widziała dla niego zbyt wielu wyjść. Uśmiechnęła się więc przyjaźnie i miło. Pozory trzeba zachowywać. -Bardzo nam przykro z powodu twojej straty. Ale jestem pewna, że pracując u nas szybko odzyskasz to co straciłeś. Płacimy złotem.
Mężczyzna namyślał się szybko i intensywnie. -A jakie mam wyjście? Nie mam! Zgadzam się. Ale szkoda moich pracowników...
Spojrzał na pomagających gasić pożar ludzi ze smutkiem w oczach. Temu jednak Keira zaradziła szybko. -Potrzebujemy jeszcze sporo ludzi, więc jeśli za nich ręczysz to ich przyjmiemy. Oczywiście tylko tych, którzy zechcą się sprowadzić do naszego zamku.
Iskierka nadziei pojawiła się w oczach Quintona. -Zgoda, porozmawiam z nimi.
-Cieszę się. Załatwiamy na dobrą sprawę całą karawanę, która zapewne wyruszy jutro. Z tego głównego placu, wybacz, ale zapomniałam jak się nazywa... Będzie jednak dość rozpoznawalna no i sami będziemy nadzorować załadunek.
Gdy się oddalił, Keira wzięła swojego mężczyznę pod ramię, ruszając spokojnie w drugą stronę. -Tam widziałam jakąś gospodę, w której można będzie przenocować. W sumie nie wyszło źle, nawet najeść się zdążyliśmy.
Zaśmiała się ze swoich okrutnych myśli i przytuliła mocniej do Craiga.
-[i]Jest jeszcze wcześnie, a najemników najprościej spotkać wieczorem w karczmie. Może dobrze byłoby znaleźć miejsce gdzie się zbierają.[i]
Craig rozejrzał się za przewodnikiem, który powinien się kręcić gdzieś w pobliżu. Dziewczyna jednak pociągnęła go znowu do przodu. -Najpierw znajdziemy nocleg, potem będziesz szukał najemników. Kiwnij tylko przewodnikowi by się nas trzymał.
Karczma, którą zauważyła, była ledwie przecznicę dalej a Keira już nie miała ochoty jechać nigdzie dalej. Wyglądała schludnie i porządnie, przynajmniej tak od zewnątrz a i okolica była w miarę niezła. Już mieli przechodzić przez brukowaną ulicę, gdy tuż przed nimi najpierw pojawił się szpakowaty jeździec w zbroi a za nim szli pieszo jacyś zbrojni, ubrani w jednakowe szare płaszcze. Czarodziejka przypatrywała się im przez chwilę. -To jacyś tutejsi żołnierze lub straż?
-E pani, to najemnicy, kręcą się tu i ówdzie. Te to chyba szare miecze albo płaszcze, diabły wiedzą.
Przewodnik wzruszył ramionami, a Storm spojrzała porozumiewawczo na Savrasa. -Może i tym razem będziemy mieli szczęście? |