Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2009, 22:47   #27
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Gherton cierpliwie czekał na Tavarti, na swej „łódce”. Nie wspomniał nic o jej spóźnieniu, ani o tym nerwowym przełykaniu bułki świadczącym o pośpiesznym śniadaniu. Gdy tylko wsiadła, wróżbita odbił od brzegu i skierował łódź w górę rzeki. Widać, że znał się na wiosłowaniu, bowiem łódź prędko przemierzała rzekę, sprawnie omijając zarówno duże łodzie, jak i małe łódki rybackie. Wiosłowanie nie przeszkadzało Ghertonowi w mówieniu.- A więc zdecydowałaś się być wróżbitką. Bycie adeptką to wielki zaszczyt Tavarti, to władanie magią. A magia ta jest zaklęta w talentach. Oczywiście ty nie widzisz niczego niezwykłego w nauce czytania i pisania, prawda? A czy widzisz coś niezwyczajnego w opanowaniu zdolności nauczenia się obcego języka, po przejrzeniu jednej strony zapisanego w nim tekstu? Talenty potrafią być efektowne lub nie...Ale każdy z nich zawiera potęgę magii. Im potężniejszym staniesz się adeptką tym, więcej talentów będziesz umiała, tym twój wzorzec stanie potężniejszy. Ale o tym za chwilę. Zacznijmy od tego, co znaczy być wróżbitą. Znaczy to widzieć najbardziej prawdopodobny wariant przyszłości, wariant który można zmodyfikować własnymi działaniami. Bowiem, jaki jest sens w widzeniu przyszłości, jeśli ta nieunikniona? Przyszłość sama w sobie jest nieustannie kształtowana przez nasze wybory. Ale tak jak kamień rzucony w górę spada w dół, tak niektóre działania powodują uruchomienie logicznego ciągu zdarzeń i ich konsekwencji. A ten da się zobaczyć. Pamiętasz jak się czułaś przy stoliku karcianym gdy ork wpadł w gahad? To było odważne, acz nieprzemyślane działanie. Masz w sobie dużo szlachetności i odwagi Tavarti, ale musisz postępować rozważnie. Nawet potężni adepci są tylko Dawcami Imion i przeceniając swe możliwości tracą życie.
- Byłeś tam?- wyrwało się Tavarti.
- W Ognistym Jaszczurze? Tak. Pilnowaliśmy cię.- odparł Gherton.- I ocenialiśmy twe działania i wybory.
Gherton wypłynął poza mury miejskie...Tavarti mogła podziwiać nowe widoki. Obfite i bogate pola uprawne ciągnące się wzdłuż brzegów Byrozy. Wiesniaków uprawiających swe pola i winnice.Tymczasem Gherton mówił dalej.- Bycie wróżbitą, to zmienianie przyszłości. W sumie robi to każdy adept, mierzący się z zagrożeniem. Ale my, robimy to nieco bardziej świadomie. Co prawda, jeszcze bym chętnie poopowiadał ci o paru sprawach. Nauczył o przeszłości i o obyczajach. Ale Druss opowiedział co mi się stało wczoraj. Nauczę cię więc nieco o walce i pomogę w opanowaniu jeszcze jednego talentu. No i odpowiem na twe pytania, jeśli masz jakieś.
Dobili do brzegu, tam Gherton sięgnął po swój kostur i zacumował łódź. Zarzucił na siebie swe matowe w barwie, wierzchnie szaty, załadował na plecy pakunek i rzekł.- Trochę się przejdziemy.
Ów spacerek okazał się dwukilometrowym marszem, podczas którego Gherton opowiadał głównie o przebłyskach. Talencie, który Tavarti ponoć już miała. Widzenia, które doświadczyła dziewczyna, są znakiem charakterystycznym wróżbitów. Gherton stwierdził, że doświadczony wróżbita, taki jak on, wyczuwa Tavarti na odległość. Że nie mogłaby się przed nim skryć. A co do samych wizji, są indywidualne w przekazie. Co oznacza, że symbole w wizji jednego wróżbity mogą oznaczać co innego w wizji innego wróżbity. –Pasje dają nam natchnienie, które nasz umysł przekuwa na język symboli.- tłumaczył.
Minęli pola uprawne i doszli na kraniec żyznych ziem, Gherton wskazał swym kosturem ciągnące się, chyba w nieskończoność, spalone słońcem ziemie, poprzecinane parowami.

Ten widok na Tavarti zrobił jednak nieprzyjemne wrażenie. Mimo pewnej urody, było w tym pustynnym obszarze... coś złowrogiego. Dziewczyna czuła to w sercu.
Zaś pokazując kosturem ten widok Gherton rzekł.- Przed sobą masz Złoziemie, jeden z najbardziej splugawionych obszarów Barsawii. Przed Pogromem, nie było żyźniejszych ziem. Możesz to sobie wyobrazić? Bogate miasta, żyzne pola i winnice, bujne lasy, ciągnące się w dal, aż po horyzont. Ale nadejście Pogromu zmieniło wszystko. Zbyt wiele kaerów tu zbudowano, a przez ściągnięto uwagę zbyt wielu Horrorów. Astralne bestie, niszczyły kaer po kaerze, i co gorsza, plugawiły ziemię. Teraz nic tu nie rośnie, nie ma tu innej wody, poza tą pełną trucizny i niewiele żyje stworzeń, poza pomniejszymi Horrorami i ich konstruktami. Co gorsza, ponoć Złoziemie się powiększa i za kilka lat może dotrzeć do Travaru.
Gherton wziął ziemi trzy spore kamienie mówiąc.- Ale nie przyszliśmy my tutaj, by zagłębiać się w ten niebezpieczny obszar.
Wróżbita podrzucił je do góry i sięgnął błyskawicznie po kostur. Drąg zawirował w jego dłoniach, a gdy pierwszy z kamieni opadał w jego zasięg...szybki ruch ciała sprawił, że kostur Ghertona uderzył w kamień. Kolejny ruch ciała, i kolejny kamień został uderzony końcówką drąga. Potem Gherton kucnął i wykonując lekki zamach odbił ostatni kamień posyłając je za pozostałymi w głąb Złoziemi. Wróżbita powstał i szybkim ruchem pchnął drag w kierunku nieistniejącego przeciwnika, cofnął oręż, drąg zawirował w jego dłoniach i ponownie Gherton uderzył tym razem z góry wroga. Ciało Ghertona podążyło za ciosem i wróżbita obrócił się dookoła siebie, zadając kolejny cios. Po czym błyskawicznie rzucił swój kostur w kierunku Tavarti. Zaskoczonej dziewczynie ledwo udało się chwycić kostur.
- Teraz ty... zanim zacznę cię uczyć walki. Musisz oswoić się z bronią, poczuć jej ciężar, wyczuć środek ciężkości. Musisz poczuć więź z nią. Dla Wróżbity kostur jest tak samo ważny jak łuk dla Łucznika. Niemniej każdy wróżbita, oprócz kostura, używa drugiej broni do walki wręcz. Powinnaś taką broń sobie obrać...A póki co, chwyć za drąg obiema dłońmi mocno, zamknij oczy, skup się na broni i wyobraź sobie przeciwnika. I zacznij zadawać mu ciosy. Pamiętaj, broń jest częścią twego ciała, jego przedłużeniem, ruch ciała i oręża musi synchronizowany i płynny...I zacznij ćwiczyć.- Tavarti nie wiedziała ile godzin zajęło jej ćwiczenie ciosów w upale, który lał się z nieba. Za zamkniętymi oczami, zadawała ciosy niewidzialnemu przeciwnikowi, słuchając porad Ghertona. Wreszcie, gdy już pot lał się po ciele dziewczyny, a ubranie kleiło do Tavarti, Gherton zakończył ćwiczenia z bronią.
-Przejdźmy do czegoś bardziej mistycznego...Opanowanie spojrzenia astralnego jest dość trudne. Ale opanowując ten talent nauczysz się postrzegać przestrzeń astralną. I zrozumiesz wiele spraw.-dodał Gherton.- Odpręż się i skup spojrzenie w jednym punkcie, staraj się spoglądać poza to, co widzisz. Gdy ci się uda, postaraj się rozszerzyć obraz. Z czasem nauczysz się od razu spoglądać w przestrzeń astralną. Ale początki bywają trudne.
Wróżbita podał dziewczynie bukłak z lodowato zimną wodą, którą Tavarti piła łapczywie.
Było to cudowne uczucie, zwilżyć usta i gardło, po morderczym machaniu kosturem w tym zabójczym upale. Potem zrobiła to, co kazał jej wróżbita.
Rzeczywiście początki były trudne...Mimo porad Ghertona Tavarti nie udało się zobaczyć owej tajemniczej "przestrzeni astralnej". Skupianie się było nudnym i wyczerpującym ćwiczeniem, machanie kosturem przynajmniej nie było nudne. I nagle, gdy już Tavarti traciła nadzieję na owo nowe doświadczenie...Najbliższy świat się zmienił, najpierw punkt, rozszerzyło się na obszar dookoła. Przede wszystkim świat poszarzał, niebo stało atramentowo czarne, choć nie panował tu zmrok, światło emanowało z ziemi. Słaby blask, jakby duszony, umierający... W polu widzenia Tavarti pojawiły się wiry...jedne iskrzące kolorami, pełne energii. Drugie zaś rodzaje wirów były szaroczarne. Zbudowane jakby z ciemnych i gęstych pasm jakby gęstego duszącego dymu. I właśnie tych wirów drugiego rodzaju, było najwięcej. Otaczały one zarówno Ghertona i Tavarti, osaczały ich. Sam Gherton też się zmienił, emanował ciepłą aurą i wydawał się być opleciony, kolorowymi sznurami, splatającymi się ze sobą i oplatającymi zarówno jego kostur jak i miecze. Podobnie wyglądała ona sama. Świeciła słabszym od Ghertona blaskiem, a jej nici jednak były po części zerwane, po części splecione z jej klejnotem. W samym klejnocie wydawał się płonąć ogień, a w tym ogniu Tavarti widziała własną twarz i krople krwi tańczące dookoła niej. Trwało to kilka minut...i znikło. A Tavarti oddychała ciężko, ledwo żywa ze zmęczenia. To było dość wyczerpujące doświadczenie. Zwłaszcza po ostrym treningu bojowym, jaki zafundował jej Gherton. Wróżbita spojrzał na swą uczennicę i rzekł smutno.-Chyba trochę przesadziłem z tym treningiem.
Po czym podał jej ramię, aby Tavarti mogła się na nim wesprzeć. I rozpoczęła się powrotna wędrówka. Początkowo Tavarti jedynie wspierała się na wróżbicie, by na końcu być przez niego niesiona do łódki Ghertona.
Podróż powrotna była łatwiejsza. Nurt rzeki niósł łódeczkę wróżbity z powrotem do Travaru.
A po powrocie...

karczma „Pod Ognistym Jaszczurem”, Travar


W Ognistym Jaszczurze wrzało. To znaczy, Ace się gotował z wściekłości.
- Na cycki Astendar!- pieklił się Acelon.- Z naszej dwójki, to ty miałaś być ta rozsądna ! Jestem twoim ochroniarzem, a ty przede mną uciekasz! Jak mam cię chronić, gdy nie wiem gdzie jesteś? Co mam myśleć, gdy widzę zziajaną i cuchnącą od potu? Gdzie ty byłaś? Czy ty wiesz, jak ja się martwiłem? Jeszcze parę takich wyskoków, a dopilnuję z Grolmakiem byś miała areszt domowy, przysięgam!
Gdy Ace’owi zabrakło tchu włączył się do besztania Grax mówiąc.- Tavarti, rozumiem, że masz czułe serducho i w ogóle. Ale podsyłanie tu dzieciaków z ulicy to kiepski pomysł. Zwłaszcza podczas próby „nowej”. Mój lokal to nie miejsce dla brzdąców. Jak mam im zafundować śniadanie, skoro główny posiłek w mym lokalu to przekąski i alkohole wszelkiego rodzaju? Nie podaję tu ciepłych posiłków. Poza tym, nowa spiekła raka, jak podczas jej numeru, dzieciaki zaczęły zadawać pytania „A czemu pani się rozbiera, gorąco pani?”. Te starsze rozumiały co prawda, co jest grane. Ale co biedaczka miała odpowiedzieć trzylatce?
- Dzieci?- upewniła się Tavarti. A Grax potwierdził.- Dzieci różnych ras, około dziesiątki, pod przywództwem blondaska który ponuro wybąkał, że ty go przysłałaś. Dałem im trochę drobnicy z utargu i kazałem coś kupić na mieście. Lokal z gołymi tancerkami to kiepskie miejsce na przedszkole Tavarti, choć rozumiem twe intencje.
-A gdzie jest Damarri?- spytała Tavarti. A troll wzruszył ramionami mówiąc.- Wiadomo, pełni posługę w przybytku Garlen. I ma dla ciebie niespodziankę.
- Niespodziankę? Jaką? –
spytała Tavarti.
-Tego się dowiesz, jak się z nią spotkasz.- rzekł trollowy barman i wrócił do czyszczenia szklanek.
-Ale wpierw muszę ja się tobą zająć.- rzekł władczym tonem Ace.- Kupimy ci broń i zaczniemy szkolenie w posługiwaniu się nią.
Widać było, że mężczyzna nie da się zbyć byle czym. Tavarti nie pozostalo nic innego jak skapitulować i wkrótce oboje wyruszyli na łowy oręża dla dziewczyny.

Kuźnia zbrojmistrza, Travar

Acelon omijał sklepy z bronią i zaszedł do kuźni, o ścianach obwieszonych wszelakiego rodzaju orężem. Ace przywitał wylewnie z mężczyzną hartującym długi miecz.

- To jest Hezrag, jeden z bardziej utalentowanych zbrojmistrzów.- rzekł Ace przedstawił zbrojmistrza.- Hezrag poznaj Tavarti, opiekuję się nią.- I chcesz zniżkę dla niej? Niech będzie. A póki co, ja mam rozżarzony miecz do przekucia.- odparł Hezrag wracając do roboty. Spojrzał jednak wesoło na dziewczynę, gdy pracował nad mieczem i rzekł.- Tavarti, rozgość się, Ace cię oprowadzi.
A Acelon zaczął oprowadzać po kuźni pokazując poszczególne rodzaje broni i omawiając je.
-Zacznijmy od mieczy...Wbrew temu co się wielu zdaje są różnice pomiędzy nimi.Miecz ma zazwyczaj nieco ponad metr długości, przy czym są różnice w samym wyglądzie i sposobie używania. Są dwie szkoły walki ,elfy i t’skrangi przedkładają pchnięcia nad ciecia. Przez to ostrza ich mieczy są długie wąskie i obusieczne. W skrajnych przypadkach, miecze t’skrangów przypominają spłaszczone szpile. Orki preferują cięcia nad pchnięcia, ich miecze są jednosieczne i lekko zakrzywione. Idealne do walki z grzbietu wierzchowca, acz wymagają więcej siły. Doświadczony fechtmistrz dostrzega zalety obu stylów i wybiera raczej miecze długie obusieczne. Ja używam krótkiego obusiecznego miecza. Jest wygodny, lekki, może ma nieco mały zasięg, ale...jest szybki i zabójczy.- Ace przeszedł do bardziej ciężkiej broni.- Miecze dwuręczne i miecze trollowe...Ten drugi, dorosły troll potrafi udźwignąć jedną ręką. Jak widzisz Tavarti miecz trollowy, nie ustępuje, za bardzo, długością zwykłemu mieczowi dwuręcznemu. Oręż którego używał trollowym przyjaciel, był kryształowym mieczem dwuręcznym. Takich mieczy używają kryształowi łupieżcy. I widziałaś z jaką skutecznością. A ten tutaj półmetrowy mieczyk o szerokim jednosiecznym ostrzu, to miecz krasnoludzki. Fechtmistrzowie tej rasy używają go z zabójczą skutecznością. Co my tu jeszcze mamy? Buławy, korbacze, maczugi, kostury, topory i młoty bojowe, berdysze. Ja tego oręża nie cenię, ale jestem fechtmistrzem. Do tego dochodzi trójząb, ale te lepiej kupować u t’skrangów i włócznia. No i bicz...zdradliwa broń, ale w odpowiednich rękach bywa zabójczo skuteczna.
Ace spojrzał na zawieszony na ścianach kuźni oręż.- Wojownicy umieją walczyć wieloma rodzajami oręża, a także i bez broni. Ale każdy adept ma swój ulubiony oręż, nawet jeśli podąża dyscypliną magiczną. Ty też wybierz sobie broń dla siebie, weź tą która przyciągnie twój wzrok. Sprawdź czy dobrze, leży ci w ręku... wykonaj nią kilka zamachów. W ten sposób wyczujesz broń, która najlepiej będzie ci służyć. A od jutra zacznę cię szkolić w walce...Pokażę parę śmiercionośnych trików. – zakończył swą wypowiedź Acelon, spoglądając na dziewczynę.- Co bym nie musiał się martwić, jak ponownie mi znikniesz w tłumie, uparciuchu.

świątynia Garlen, Travar


Po wizycie u zbrojmistrza, i późnym obiedzie Ace i Tavarti skierowali się do świątyni Garlen.
Była tam Damarri, która kończyła poranną służbę i był ranny w pierś Raelus, wystarczający powód by tam się udać.
- Tavarti, złociutka...akurat ciebie oczekiwałam.- rzekła wesoło orczyca, po czym mrugnęła okiem do Ace’a, dodając.- Porywam ją, miałeś ją dla siebie cały ranek, teraz moja kolej.
- Cały ranek, akurat.-
mruknął poirytowany Ace, który nie do końca pogodził się z samowolnymi wycieczkami Tavarti.
Głosicielka Garlen zaciągnęła Tavarti w jeden z bocznych korytarzy świątyni i tam wyściskała, przy okazji obdarzając jej usta gorącym pocałunkiem. Usiadła na parapecie okna nie przejmując się tym, że w świetle słonecznym jej szata jest nieco prześwitująca. Ale do tego swobodnego podejścia orczycy do wielu spraw, Tavarti zdążyła się przyzwyczaić.
- Musisz działać Tavarti, bowiem Raelus wpadł w oko Khali. I ta może wykorzystać sytuację by pokazać mu uroki kobiecego ciała, swojego ciała. I przestanie być niewinnym chłopcem. –zażartowała Damarri, po czym oblizała wargi dodając wesoło.- Chyba, że ja ci wystarczam?
Następnie sięgając do sakiewki przy pasie wyjęła zawiniątko. Był to skórzany woreczek, z dwoma rzemieniami służącymi do zawiązania go na szyi, niczym naszyjnik. Damarri włożyła go w dłonie Tavarti.- Zrobiłam go dla ciebie...Trzymasz ten klejnot za paskiem...Kiedyś go zgubisz. A jak będziesz trzymała na szyi w tym woreczku, to ci nie zginie. Ozdobiłam go nawet, takim samym znakiem jak ten co mam na plecach. Co by zawsze przypominał ci o mnie...
Przesunąwszy dłonią po włosach Tavarti, głosicielka dodała.- Ale...liczę na coś w zamian.
Zachichotała dodając.- Chcę pokaz...Chcę byś zatańczyła dla mnie w „Ognistym Jaszczurze”. Chcę byś zatańczyła skąpych szatkach, dziś wieczorem. I liczę, że to będzie gorący, zmysłowy taniec. Nie musisz się rozbierać...I tak wiem jak wyglądasz nago. A rozumiem, że może to być nieprzyjemne, rozbierać się na oczach tłumu.
Przez chwilę Damarri obserwowała Tavarti, po czym dodała uśmiechając się.- Jeśli ci to bardzo przeraża, to tańczyć nie musisz...a prezent zatrzymaj. Po prostu potrzebujesz przestać się martwić Omasu, martwiakami, byciem adeptką...A zamartwianie taką drobnostką, jak pokaz na scenie jest dobrym lekiem na stres. No, Tavarti, uśmiechnij się dla mnie.

Dłoń orczycy przesunęła po jej własnym warkoczu i Damarri dodała.- Chyba obu nam przyda się kąpiel, prawda? A potem odwiedzimy Raelusa i sprawdzimy, czy bardziej tęskni do ciebie, czy do biustu Khali.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-07-2009 o 14:29.
abishai jest offline