Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2009, 10:00   #37
Keyci
 
Keyci's Avatar
 
Reputacja: 1 Keyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znanyKeyci wkrótce będzie znany
Kiedy weszli na pierwsze zajęcia z zielarstwa Kristin jak to miała w zwyczaju rozejrzała się dookoła. Jej ciekawska natura jak zwykle brała nad nią górę. Spojrzała ukradkiem na Jordana. Była ciekawa czy już się pogodził z myślą, że jest ślizgonem ale jednak po Jego wyrazie twarzy i zachowaniu mogła wyczytać tylko jedno: Bravy musi być w Gryffindorze bo inaczej albo zrobi sobie coś złego albo... Albo po prostu przestanie istnieć. Wątpiła, że się jednak przyzwyczai. Posmutniała trochę. Chciała Mu jakoś pomóc. Jednakże nim cokolwiek postanowiła usłyszała głos nauczycielki, którą była niska, krępa czarownica, pani Sprout:
-Witajcie pierwszoklasiści! – powitała ich ciepłym uśmiechem. - Na naszej pierwszej lekcji poznamy tylko główne zioła do produkcji eliksirów.
Kristin westchnęła i niechętnie zwróciła się w stronę czarownicy, która już przeszła do tłumaczenia czym różni się trawa zwyczajna od trawy złotej. Niedaleko rudej Bloodrose stała Sybilla. Dziewczynka podeszła do koleżanki i spytała cicho:
-Zielarstwo jak do tej pory mnie zbytnio nie interesowało... A Ciebie? Myślisz, że jest w tym coś na prawdę magicznego?
Wiedziała dobrze, że niektóre rośliny mają i owszem właściwości magiczne ale nie przyszło jej nic lepszego do głowy aby zagadać tą milczącą dziewczynę. Gdy pani Sprout kończyła opowiadać im jakie to „fascynujące” rzeczy będą poznawać w tym roku, jej wywód przerwał dzwonek i wszyscy pierwszoroczni opuścili głośno cieplarnię. Kristin bojąc się, że się zgubi nie opuszczała Sybilli na krok.
-Przepraszam, że się tak narzucam swoją osobą ale zawsze raźniej jest w gromadzie, co nie? Jordan! Jordan choć tu do nas! - zawołała i pomachała do chłopaka dłonią, uśmiechając się przy tym przyjaźnie.
Później dołączyła do nich również Alexandra i całą czwórką poszli na następne zajęcia którymi była Transmutacja. Zajęcia te prowadziła profesor McGonagal, ta sama która poprowadziła ich do Ceremonii Przydziału. Młoda Bloodrose była podekscytowana. Usiadła w ławce razem ze swoimi znajomymi. Bardzo jej się spodobało gdy czarownica zamieniła igłę w zapałkę. Ja też tak chcę! pomyślała patrząc szeroko otwartymi oczami na „cud”. Gdy przyszła kolej pierwszorocznych, rudasek skupił się jak mógł aby jednak przekonać swoją zapałkę do tego, że jest igłą. W trakcie drugiej lekcji gdy już traciła nadzieję, raptem:
-Tak! - wykrzyknęła unosząc dłonie, zaciśnięte w pięści na znak wygranej.
Wszyscy spiorunowali ją wzrokiem jednak ona się tym zbytnio nie przejęła. Udało jej się powtórzyć to kilka razy tak więc była już przekonana, że to nie był „wypadek przy pracy” czy też „ziarnko”, które trafiło się ślepej kurze. Kątem oka zauważyła, że Jordanowi również udała się ta sztuczka.
-Udało nam się. Fajnie, nie? - spytała podekscytowana.
Nagle zabrzmiał dzwonek. Wszyscy zebrali się błyskawicznie gdyż była to przerwa na obiad. Tylko Jordan nie spieszył się zbytnio ze wszystkim.
-Hej mamy przerwę obiadową. Idziesz z nami? - spytała Kristin, widząc jak dziewczyny kierują się już w stronę wyjścia.
-Nie... Jeszcze zostanę. Muszę coś załatwić – odpowiedział ponuro.
Przeczuwała co chce zrobić.
-Nie można zmienić wyroków Tiary – szepnęła i pobiegła za Alexandrą i Sybillą.
Obiad może i nie był tak wystawny jak uczta powitalna, jednakże był równie dobry.
-Jak tam samopoczucie po pierwszych lekcjach? Mi się nawet podobało. Szczególnie transmutacja – zagadnęła w trakcie posiłku swoje znajome.
Jak będą miały mnie dość to nie będę się Im dziwić, pomyślała nadal się uśmiechając. W trakcie posiłku doszedł do nich Jordan. Minę miał niewesołą. A, więc się nie udało...
Po obiedzie Ślizgoni wraz z Krukonami pomaszerowali na zajęcia Obrony przed Czarną Magią. Do dziewczyn dołączyła Teegan. Mathew natomiast zgubił się gdzieś z Jordanem.
-W-w-wit-tajcie – powitał ich wchodząc do Sali, zaciemnionej śmierdzącej czosnkiem. – Będzie-e-emy uczyć s-i-i-ię jak chronić sie-e-ebie przed Cza-arną Ma-a-agią.
Po krótkim omówieniu planu zajęć i materiału, który będzie ich obowiązywał zniknął na zapleczu. Młoda Bloodrose wykorzystała to idealnie.
-Teegan, jak Ci się tu podoba? Jak wrażenia z pierwszego dnia? - zasypała młodą czarownicę pytaniami, które wcześniej zadała koleżankom przy stole.
Na szczęście młoda Reed miała dużo czasu na odpowiedzenie, gdyż profesor wrócił zaledwie kilka minut przed końcem lekcji. Kristin była nie pocieszona. Owszem lubiła spędzać czas z innymi jednakże Obrona przed Czarną Magią... Wydawało jej się, że będą to jej ulubione zajęcia a tymczasem więcej zrobili na nudnym Zielarstwie czy też Transmutacji, która jest efektowna ale nie wiadomo czy się przyda w praktyce.
Po lekcji wyszła z koleżankami powłóczyć się po zamku i lepiej poznać jego kąty. Postacie z obrazów uśmiechały się do nich i zagadywały czy im się podoba. Dziewczynki odpowiadały z uśmiechem że i owszem. Na jednym z obrazów mieszkała strasznie gadatliwa czarownica, która zatrzymała je i wypytywała o najdrobniejsze szczegóły oraz opowiadała o tym jak to było za jej czasów.
-Przepraszam panią, ale musimy już iść. Mamy dużo prac domowych – przerwała jej Kristin.
Czarownica fuknęła i obrażona opuściła swoją ramę. Dziewczęta zaś pobiegły do lochów. Przed zejściem w dół pożegnały się z Teegan i ruszyły przed siebie. Rozsiadły się w pokoju wspólnym, rozkładając pergaminy, książki i przybory do pisania.
-No to do dzieła! - zakomenderowała Kristin.
Nagle do pokoju wpadł chudy blondyn w eskorcie swoich dwóch goryli.
-No proszę,proszę. Kujony – zakpił zatrzymując się niedaleko dziewcząt – Tak samo jak ta szlama Granger.
Kristin przebiegły ciarki po plecach. Nie lubiła jak ktoś tak nazywał dzieci z niemagicznych rodzin. W prawdzie nie znała tej całej Granger ale nie przeszkadzało jej to w tym,aby jej współczuć.
-Powinieneś się najpierw przedstawić a potem dopiero zaczynać rozmowę – warknęła.
-Jaka wyszczekana. Widzieliście ją? No i nie wie kim JA jestem! - roześmiał się nieprzyjemnie.
-To jest sam Draco Malfoy – powiedział dostojnie jeden z goryli.
Kistin i bez tego wiedziała kim jest ten chudzielec. Odwróciła głowę i wbiła wzrok w swój pergamin. Mało ją obchodziły humorki tego chłopaka. Nagle coś otarło się o jej nogi.
-Zwada – powiedziała czule i pogłaskała czarną kotkę po głowie.
 
__________________
..::Fushigi Gin Hikari::..

Ostatnio edytowane przez Keyci : 07-07-2009 o 10:09.
Keyci jest offline