Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2009, 21:41   #24
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Rebecca dość długo stała w milczeniu. Wyglądała na zaniepokojoną zaistniałą sytuacją, a jednak trzymała swe emocje na wodzy. Niestety o Damianie i Hektorze nie można było powiedzieć tego samego. Ich kłótnia na tyle zbrzydła kobiecie, że postanowiła zareagować.

- Panowie, na boga! – krzyknęła z oburzeniem. – Nie czas teraz na słowne przepychanki! Na obrzucanie się wyzwiskami będziecie mieli całe wieczności, kiedy sytuacja się już wyjaśni! Bo chyba nie ma wątpliwości, że w chwili obecnej żadne z nas nie może się czuć bezpiecznie! – każde słowo wypowiadała z dobrze wyuczoną powagą, właśnie tak, jak niegdyś uczyła ją Rosalie.

Mężczyźni na chwilę dali sobie spokój z kłótnią. Bardzo dobrze, zaiste nie był to najszczęśliwszy czas na bezsensowne sprzeczki. Dużo ważniejsza była kwestia tego, kto przejmie pałeczkę po „świętej pamięci” De La Cruz, bo właśnie od niego mogło zależeć jak długo kobieta będzie mogła się cieszyć swym nie-życiem. A nie ulegało wątpliwości, że chciała się nim cieszyć jak najdłużej.

Propozycja Jesusa była rozsądna, bowiem wydawało się, że w chwili obecnej w mieście nie ma żadnego innego wampira, który zdołałby objąć władzę i utrzymać ją zapewniając spokój i przestrzeganie Maskarady. A jednak Torreadorka nie mogła i nie chciała jej przyjąć bezkrytycznie. Jakoś nie mogła uwierzyć w to, że Patrich McAlester tak łatwo porzuci chęć zemsty, wybaczy swym wrogom i pozwoli im spokojnie nie-żyć w swych włościach. Kobieta przeczuwała, że nawet jeśli Patrich pozwoli im tu zostać, dalsze mieszkanie w Loredo będzie bardzo trudne.

Właśnie z tego powodu uważała, że podjęcie decyzji dotyczącej wyboru nowego księcia wymaga rozwagi i czasu, przede wszystkim czasu. Gra na zwłokę była ryzykowna, a jednak zdrowy rozsądek nakazywał spróbować.

- Panie Lancaster – zaczęła spokojnie, tonem pełnym pokory. – Mówię to w swoim imieniu, ale myślę, że inni mieszkańcy Loredo mogą mieć podobne zdanie.

Czas na przedstawienie” – pomyślała z rozbawieniem, jednak powstrzymała się przed uśmiechem. To mogłoby zepsuć cały efekt.

- Wydarzenia dzisiejszej nocy zaskoczyły nas wszystkich. Któż mógł się bowiem spodziewać, że ktoś dopuści się zamachu na Księcia i jego gości? Zamachu niestety udanego. Pozwolił nam pan wybrać nowego księcia, jednak wydaje mi się, że powinniśmy tę decyzję podjąć na spokojnie. Będzie ona miała kluczowe znaczenie dla dalszych losów tej domeny i dlatego uważam, że powinniśmy przemyśleć wszystkie za i przeciw i dopiero wtedy dokonać wyboru. Krótko mówiąc chciałabym prosić, by zechciał pan na kilka nocy objąć urząd regenta, co pozwoli nam zastanowić się nad właściwym wyjściem z tej, jakże trudnej, sytuacji. Mam nadzieję, że rozumie pan moje intencje.

Całkiem nieźle” – pochwaliła się w myślach. – ”Rosalie byłaby zadowolona”

Teraz jeszcze pozostała tylko jednak kwestia: Jesus. Wystąpienie kobiety mogło mu się wydać, oczywiście niesłusznie, sprzeciwem wobec przyszłych, póki co całkiem możliwych, rządów jego ojca na tych ziemiach. Rebecca nie była przeciwko McAlesterowi, a przynajmniej właśnie takie wrażenie powinien odnieść Jesus.

- Jesus – zaczęła uśmiechając się uroczo, może nawet kokieteryjnie. Znów pozwoliła sobie na odrobinkę poufałości, może nie powinna, ale cóż… Przez chwilę poczuła się jak za dawnych, dobrych lat w San Diego, gdy mogła liczyć na wsparcie Rosalie. Teraz była sama, ale może to i lepiej. – Mam nadzieję, że ty również rozumiesz moje intencje. Wybór nowego księcia to niezwykle ważna i trudna decyzja. Nawet jeśli chętnie widziałabym Loredo jako część domeny twojego ojca, to decyzję trzeba przemyśleć i podjąć ją wspólnie, jednogłośnie.

Cisza, jaka zaległa po tych słowach wydawała jej się przytłaczająca, wręcz nienaturalna. Stała chwilę w skupieniu zastanawiając się, jaka będzie reakcja obu mężczyzn na jej propozycję. Mówiła rzeczowo i rozsądnie, właśnie tak, jak oczekiwałaby tego Rosalie. Teraz pozostawało tylko czekać na dalszy obrót sprawy.

Kości zostały rzucone” – pomyślała i uśmiechnęła się pod nosem.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 07-07-2009 o 21:48.
echidna jest offline